Mijający miesiąc obfitował w nowe wydawnictwa. Już od samego początku roku posypały się na nas nowe płyty, single oraz teledyski od najlepszych, światowych artystów. Poniżej biorę dla Was pod lupę te, które odbiły się największym echem - i o których zapewne słychać będzie jeszcze sporo w nadchodzących tygodniach. Część z nich ma spore szanse stać się światowymi hitami w najbliższym sezonie, więc jeśli jeszcze nie mieliście okazji na nie trafić - czas czym prędzej zabrać się do lektury i nadrobić zaległości. Zapraszam.
Styczniowe premiery płytowe:
Del The Funky Homosapien Iller Than Most
Jeden z najbardziej zwariowanych raperów, którego większość słuchaczy może kojarzyć ze zwrotek na super-hicie “Clint Eastwood” kreskówkowego Gorillaz sprzed lat (ci starsi pamiętają pewnie jeszcze i “Mistadobalina” z 1991), powrócił na początku stycznia z darmowym albumem. Bez fanfarów, szumnych i głosnych zapowiedzi, czy agresywnej kampanii PRowej. Płytki nigdzie nie da się kupić - jest za to do odsłuchania, za darmo, na SoundCloud. Co ciekawe, to wyjątkowo solidne wydawnictwo, pełne mocno wykręconych bitów i mocno energetycznej nawijki, w której pobrzmiewają stylistycznie i brzmieniowo echa zarówno E-40’ego, jak i Eminema w najlepszych momentach jego kariery.
Pixies EP 2
Zreaktywowana w 2004 roku legenda amerykańskiej, alternatywnej sceny rock z Boston w Massachusetts, aktywna od 1986 roku, początek 2014 celebrowała wydając drugą z kolei EP-kę. Po wydanej 2. września “EP1”, dostaliśmy - uwaga, uwaga - “EP2”, którego premiera miała miejsce 3. stycznia. Wleciały na nią zaledwie 4 kawałki, wyprodukowane od początku do końca przez Gila Nortona, znanego ze współpracy z Counting Crows, Jimmy Eat World, Echo & The Bunnymen, czy Foo Fighters. Niestety, mimo czujnego oka jednego z najzdolniejszych producentów odpowiadających za muzykę alternatywną w Stanach Zjednoczonych, podobnie jak poprzednia EP-ka, tak i ta nie porywa. Niby słychać, że to Pixies, ale nie ma już takiej dynamiki, jak wcześniej - ani chemii pomiędzy członkami zespołu. Pogłoski o tym, że basistka Kim Deal, która odeszła na początku 2013 roku była spoiwem łączącym nie tylko poszczególne elementy brzmienia zespołu (jak to często w przypadku basistów bywa), ale i grupę jako taką, są - na co już drugie wydawnictwo Pixies z kolei wskazuje - prawdziwe.
Kid Ink My Own Lane
Trzeci w karierze Kid Inka album, którego produkcję nadzorował DJ Ill Will, na spółkę z J Grandem. Produkcją poszczególnych kawałków zajęła się zaś plejada hip-hopowych gwiazd -Arthur McArthur, Cardiak, Danja, DJ Mustard, Lifted, soFLY and Nius, The Runners, SoundZ, The Futuristics i The Optimist… To tylko część z nich. Mało komu udaje się sprawnie przejść od serwowania mixtape’ów do zapodawania hitów, ale Kid Ink robi to w perfekcyjny sposób. 2014 zdecydowanie będzie należał do niego, bo ze swoim brzmieniem mocno inspirowanym cloud-rapem i mainstreamowymi hitami przyjaznymi radiostacjom, Cloud Ink podbija nie tylko serca słuchaczy, ale też i gusta dyrektorów programowych. A to, jak wiadomo, klucz do sukcesu dziś.
The Crystal Method The Crystal Method
Amerykańska Kalifornia to nie tylko stolica surferów, ale też i znakomitej elektroniki - udowadnia to duet The Crystal Method, aktywny na scenie już od ponad dwóch dekad. Ich album bez nazwy - lub też opatrzony po prostu nazwą zespołu, jak kto woli - miał mieć swoją premierę już w 2013 roku, ale został jednak przełożony na początek roku bieżącego, ze względu na operację, jaką przejść musiał jeden z członków zespołu, Scott Kirkland. Warto jednak było czekać, bo dostaliśmy 11 rewelacyjnych utworów, z featuringami Franky Pereza, Le Castle Vanii, czy… wokalistki country, LeAnn Rimes. Trochę tutaj zimnego, chłodnego, syntezatorowego New Order z lat ’80-tych, trochę robotycznego funku Francuzów z Daft Punk, trochę miażdżącego synthrocka gargantuicznych rozmiarów, który zbudować mogli tylko producenci ze Stanów Zjednoczonych, którzy zdają się być genetycznie zaprogramowani do tworzenia kompozycji, które górują nad słuchaczami i publicznością niczym drapacze chmur. Naprawdę warto, choćby ze względu na rozkoszną, jankeską pompatyczność.
Bruce Springsteen High Hopes
Bruce Springsteen, choć nagrywa już od 41 lat, to wydał zaledwie 18 studyjnych albumów. Daje to średnią ponad 2 lat oczekiwania na każdą płytę - co, zwłaszcza w ostatnich kilku latach, gdy wielu artystów wydaje swoje dzieła w szaleńczym tempie czasem nawet po kilku albumów na rok, wydaje się być nieco archaicznym podejściem. Zazwyczaj wychodziło to Springsteenowi na dobre, tym razem jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że dobrze zrobiłby okres oczekiwania dwa razy dłuższy od tego, do którego muzyk zdążył nas przyzwyczaić. To dziwna płyta, złożona w całości z coverów, odrzutów i ponownych nagrań utworów, które do Bruce’a przyczepiły się gdzieś w trakcie jego kariery - podczas prac nad innymi albumami, na koncertach, w trakcie współpracy z innymi artystami, czy w innych, kompletnie losowych momentach. Jakkolwiek chaotycznym nie byłoby to wydawnictwo, jest ono - mimo wszystko - na swój sposób dość ciekawe, bo pozwala spojrzeć na kilkanaście minionych lat w karierze Bruce’a Springsteena z nowej perspektywy. Dodatkowej pikanterii dodaje albumowi zaś fakt, że powstało w ścisłej współpracy z Tomem Morello, basistą Rage Against The Machine. Ten, jak wiadomo, nie ma w zwyczaju zawodzić.
Sophie Ellis-Bextor ШАNDԐЯLUЅT
Wokalistka, która jest mocno znana w Wielkiej Brytanii - w Polsce nieco mniej, choć zapewne wprawieni klubowicze wciąż pamiętają “Groovejet” Spillera: ciepły, house’owy hit, wydany w 2000 roku dla Positiva Records. Co ciekawe, najnowszy album piosenkarki to kompletnie inne, nowe terytorium: zdecydowanie mniej klubowe, za to inspirowane mocno klimatami bałkańsko-słowiańskimi - przynajmniej widzianymi oczami kogoś z Wysp Brytyjskich. Poczynając od tytułu, zapisanego udawaną cyrylicą, aż po quasi-klasyczne aranże, pełne smyczków, fortepianów, i organicznych bębnów, przywodzących na myśl monumentalne kompozycje z festiwali i przeglądów muzycznych w czasach ZSRRu.
Within Temptation Hydra
Niby okres mainstreamowej świetności symfonicznego metalu to relikt okresu apokaliptycznych wizji związanych z przełomem mileniów - oraz pierwszych lat XXI. wieku; mimo to, Within Temptation świetnie odnaleźli się w 2014 roku, kiedy oczy (i uszy) większości konsumentów muzycznych skierowane są w zupełnie inną stronę. Przyjmując jednak strategię nieschlebiania masowym gustom a schlebiania wymaganiom słuchaczy o wyrafinowanym smaku, holenderski septet zrobił album, którego słucha się niesamowicie przyjemnie. Jest tutaj niesamowita dawka energii, mocnych, szybkich gitar, i niemal operowego, pełnego pasji i emocji głosu Sharon Den Adel. Wyjątkowo ciekawe są również gościnki: w “And We Run” pojawił się, nieco zapomniany dziś, amerykański raper Xzibit (niegdyś bliski kumpel Dra Dre i prowadzący “Pimp My Ride” na MTV), a w “Whole World Is Watching”, na polskiej edycji albumu - i tylko na niej - wystąpił Piotr Rogucki z zespołu Coma (na edycji międzynarodowej jego miejsce zajął Dave Pirner z Soul Asylum).
Międzynarodową wersję klipu, do kawałka z Pirnerem, możecie zaś zobaczyć poniżej. Co ciekawe, komentarze pod klipem sugerują, że to polska wersja jest tą lepszą, i to ona powinna była znaleźć się na głównej wersji albumu.
W styczniu mieliśmy też premiery kilku teledysków, promujących nowe single czołowych artystów. Najciekawsze z nich znajdziecie poniżej:
Ellie Goulding Goodness Gracious
Klip do najnowszego singla z ostatniego albumu 26-letniej Angielki, zatytułowanego “Halcyon Days”. Za reżyserię teledysku odpowiada, pochodząca z Krakowa, Kinga Burza. Stworzyła ona wcześniej klipy dla takich wykonawców, jak Kate Nash, Calvin Harris, czy… Katy Perry - dla której zrobiła przełomowy w jej karierze klip, “I Kissed A Girl”. Jak natomiast poradziła sobie z Ellie Goulding? O tym możecie się przekonać poniżej:
Ke$ha Dirty Love
To najnowszy klip kalifornijskiej imprezowiczki - wydany w chwilę po Nowym Roku… I, jednocześnie, na 2 dni przed tym, gdy usunęła się ona z życia publicznego, by poddać się leczeniu zaburzeń odżywiania. Jej odjazd w kierunku placówki rehabilitacyjnej odbył się w karierze skandalu, który trzeźwiejąca wciąż po Sylwestrze publiczność nie do końca ogarnęła - ale mówiąc krótko, piosenkarka oskarżyła o swoje problemy własnego producenta, Dr. Luke’a, który - według niej - miał wielokrotnie, w perfidny sposób, szydzić z pełnej i krągłej sylwetki swojej podopiecznej, przyrównując ją - tu uwaga - do “p…lonej lodówki”. Odbiło się to na jej samoocenie, co widać choćby i po poniższym klipie, gdzie jej figura jest niebezpiecznie wątła, i wyraźnie mniejszych rozmiarów, niż na poprzednich klipach. Cóż, pozostaje trzymać kciuki za odzyskanie psychicznej równowagi.
One Direction Midnight Memories
Coraz mocniej - i śmielej - zbliżający się do rollingstonesowskiego brzmienia boysband, wypuścił teledysk do numeru promującego album o tym samym tytule, oznaczającym tyle, co “Wspomnienia z Północnej Godziny”. Klip został nakręcony w Londynie, i jest znakomitym rozwinięciem tytułu utworu. Można na nim zobaczyć, wcale nie tak grzecznych chłopaków, którzy wbijają do kebabiarni, śmigają na skuterkach, pożyczają policyjną łódkę, czy… Wspinają się na ikoniczny Tower Bridge. Energetyczny numer ma szansę stać się przebojem nadchodzącego sezonu, nie tylko na Wyspach.
Justin Bieber feat. Chance The Rapper Confident
Biebs, który - gdzieś w połowie miesiąca - zaczął ewidentnie zjazd po spirali na sam dół (posądzenie o obrzucenie domu sąsiada jajkami, przeszukanie domu, zatrzymanie jego znajomego; w chwilę później - jego samego, pod zarzutem prowadzenia luksusowego wozu sportowego po spożyciu alkoholu i narkotyków, krótki bo krótki ale jednak - pobyt w więzieniu…), postanowił spróbować przekuć całe, negatywne zamieszanie wokół siebie, w sukces. On, lub jego sztab PRowców. W każdym razie - dziesiątki tysięcy krytycznych artykułów na jego temat przykryto informacją o naprędce wypuszczonym klipie, do utworu “Confident”, w którym gościnnie udziela się Chance The Rapper. Kawałek to nastrojowy, popowy, gęsty numer, z pogranicza nowoczesnego hip-hopu i R’n’B, który świetną karierę zrobi w sypialniach nastolatków. Czy uda się nim odwrócić uwagę od ciągłych skandali z udziałem młodego wokalisty? Wątpię, ale czas pokaże.
Enrique Iglesias feat. Pitbull I’m A Freak
Pitbull już na stałe zadomowił się w popkulturze - do tego stopnia, że - ze swoimi niesamowicie obciachowymi zwrotkami - jest już swoistym, muzycznym meta-żartem. Ląduje na większości remiksów popularnych utworów, a często też i na ich głównych, radiowych wersjach. Tym razem skumał się z Enrique Iglesiasem, i razem nagrali imprezowego bangera, zatytułowanego “I’m A Freak”, z samplem uderzająco podobnym do tego, który obrócili Duck Sauce na megahicie sprzed kilku sezonów, “Barbra Streisand” (to było Boney M., “Gotta Go Home” z 1979, dla zainteresowanych). Pikanterii całemu klipowi dodaje końcowe ujęcie, w którym pojawia się zarówno kotek, jak i kogucik. Zainteresowanym polecam sprawdzić, jak każde ze słów brzmi po angielsku, oraz jakie jest ich drugie, mniej grzeczne znaczenie. Pogratulować pomysłowości pozostaje.
Shakira & Rihanna Can’t Remember To Forget You
Wszystko wskazuje, że ten numer, o nieco bujającym, reggae’owym intro i mocnym, gitarowym pazurze wewnątrz, ma szansę stać się spektakularnym comebackiem kolumbijskiej wokalistki. Dzięki kolaboracji z jedną z najbardziej rozchwytywanych piosenkarek w Stanach Zjednoczonych - okej, i dzięki pikantnemu jak worek papryczek jalapeno klipowi - ma szansę poszybować w górę list przebojów. Liczę tutaj zwłaszcza na listę amerykańską, Billboard Top 100, która od mniej więcej roku przy obliczaniu popularności bierze również pod uwagę ilość odtworzeń na YouTube’ie. Jak jednak wiadomo, to Stany Zjednoczone dyktują w dużej mierze reszcie świata, czego słuchać, tak więc sukces w USA to - poniekąd gwarantowany - sukces w przeważającej większości pozostałych krajów świata.
Kim Dotcom Change Your Life
Znany wszystkim z trollowania - i rozmontowywania - przemysłu muzycznego ekshaker Kim Dotcom, dziś bardziej kojarzony jako milioner-supermózg stojący za MegaUploadem oraz jego następcą, Mega, i kilkoma innymi projektami, których premiery można spodziewać się już wkrótce, znalazł również czas na to, by… Nagrać album. Lub - mówiąc ściślej - go “wydać”, bo kto tam wie, jak sprawy rzeczywiście wyglądały odnośnie jego kompozycji oraz produkcji. Płytę promuje utwór “Change Your Life”, nagrany z gościnnym udziałem Laughtona Kory. Jest on swoistą esencją całego wydawnictwa - maksymalnie utopionym w lukrze, sacharynowym, post-dubstepowym, błyszczącym od nadmiaru brylantyny, elektronicznym kolosem, będącym apogeum korporacyjnej, muzyki klubowej. Uczucia przy słuchaniu i oglądaniu można mieć mieszane - bo: jeśli to na serio, to jest fatalne, ale jeśli to kolejny poziom master-trollingu, to jest to dzieło, po prostu, arcywybitne. Sprawdźcie zresztą sami, poniżej.