REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

4. sezon "House of Cards" to powrót do wielkiej formy

Jestem świeżo po seansie siedmiu z trzynastu odcinków czwartego sezonu "House of Cards". Jeśli po miernej trzeciej i tylko niezłej drugiej serii zapomnieliście już, dlaczego o tym serialu jest tak głośno i na czym polega jego fenomen, najnowsza odsłona wam to przypomni.

07.03.2016
14:36
house of cards 5
REKLAMA
REKLAMA

Niniejszy tekst nie zawiera spoilerów z 4 sezonu "House of Cards".

Swego czasu strasznie narzekałem na trzeci sezon "House of Cards". Generalnie był - poza kilkoma mocniejszymi momentami - mało emocjonujący, przegadany, pozbawiony dramatyzmu i zwyczajnie nijaki, nudny. I nie byłem wcale w swojej opinii osamotniony. Poprzednia seria, choć nie brak wcale osób, które uważają ją za udaną, spotkała się ze sporą krytyką tak ze strony recenzentów, jak i widzów.

Obawiałem się, że twórcom tego serialu tak naprawdę udał się tylko jeden sezon i teraz zamierzają jechać na dobrej opinii, aż się nie zorientujemy, że to już nie to samo. Owszem, liczyłem, że czwarty sezon okaże się dobry, ale szczerze mówiąc nie zaskoczyłoby mnie, gdyby było inaczej. Tymczasem po obejrzeniu kilku pierwszych odcinków jestem absolutnie zachwycony.

To najlepsze, co dostaliśmy od pierwszego sezonu.

Zakończenie było bodaj najmocniejszym punktem poprzedniej odsłony "House of Cards". Małżeństwu prezydenckiej pary zaczął grozić rozpad, co w obliczu zbliżających się wyborów, zwiastowało prawdziwy kataklizm dla politycznej kariery Franka Underwooda. Oto ma on stracić największego sojusznika i sprzymierzeńca, pozostać na placu boju - pełnym spalonej ziemi - niemal kompletnie sam.

house of cards 3 class="wp-image-60636"

Wątek ten nadaje tonu czwartemu sezonowi, ale tylko przez trzy pierwsze odcinki. W czwartym ma miejsce prawdziwa bomba, która wszystko zmienia. Sytuacja dosłownie obraca się o 180 stopni i niczego nie możemy być pewni. O ile do tego momentu serial oglądało mi się całkiem przyjemnie, ale kolejne odcinki odpalałem raczej z musu, tak potem zostałem wciągnięty na dobre, nie mogąc się oderwać od ekranu.

Pamiętacie jeszcze, jak ekscytujący był pierwszy sezon "House of Cards"?

Jak fascynującą postacią był Frank Underwood, budzący ambiwalentne uczucia? Z jakim zapałem śledziliście kolejne wydarzenia: ryzykowne gry polityczne, piętrowe spiski, budowanie sieci kłamstw, półprawd i manipulacji? To wszystko teraz wraca.

house of cards 2 class="wp-image-60635"

Frank i Claire odzyskali dawną motywację i determinację, przestali się miotać. Wiedzą co chcą osiągnąć i jak to zrobić. Intryga jest wielopoziomowa, jak zwykle otrzymaliśmy też sporo nawiązań do aktualnych wydarzeń na świecie - tym razem są to między innymi działalność NSA oraz ISIS - a całość fantastycznie się spina, co przekłada się na trzymającą w napięciu, pełną dramatyzmu fabułę.

Nie spodziewałbym się tego przed premierą, ale jeżeli kolejne odcinki trzymają formę, jest to produkcja doskonała, być może nawet wybitna.

REKLAMA

A nawet jeśli nie, to i tak warta jest uwagi. Znakomity sezon.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA