REKLAMA

9 wielkich zespołów i 9 wielkich zmian

Zmiana na stanowisku wokalisty AC/DC jest już pewna. Mającego problemy ze słuchem Briana Johnsona na obecnej trasie koncertowej zespołu zastąpi Axl Rose. To dość poważna zmiana w wizerunku grupy, jednak historia poszczególnych zespołów pokazuje, że czasami roszady w składzie są niezbędne. Przygotowaliśmy zestawienie przetasowań, które znacząco wpłynęły na image kilku kapel.

9 wielkich zespołów i 9 wielkich zmian
REKLAMA
REKLAMA

AC/DC - Bon Scott i Brian Johnson

Zacznijmy od wspomnianego już AC/DC, bo Brian Johnson nie jest jedynym wokalistą, który został zastąpiony. Pierwszym był Dave Evans, który się nie sprawdził, a później do grupy dołączył wielki Bon Scott. Kariera Australijczyka w zespole trwała tylko 6 lat, jednak to jego głos usłyszymy w takich hitach jak T.N.T., Let There Be Rock czy Highway To Hell. W tym składzie AC/DC wydali 7 albumów (2 dostępne tylko na rynku australijskim) i otwarli sobie drogę do sławy. W lutym 1980 roku Scott zmarł na skutek zadławienia własnymi wymiocinami. Wówczas do zespołu dołączył Johnson. Wpasował się świetnie, nagrali razem kilka hitów (na przykład Hells Bells i Thunderstruck), jednak zmiana była wyraźna. Pomimo tego AC/DC nie zmienili swojego stylu i dalej byli w stanie zachwycać. W związku ze zmianą na wokalu ich karierę można podzielić na dwa okresy - erę Scotta i erę Johnsona.

<a href="http://">

Dżem - po śmierci Riedla to już nie to samo

Twórczość Dżemu kojarzy się przede wszystkim z niepowtarzalnym głosem Ryśka Riedla. To kolejny przypadek na naszej liście, w którym śmierć frontmana wyraźnie odbiła się na wizerunku zespołu. Grupa świetnie łączyła ze sobą bluesa z rockiem i robią to po dziś dzień, jednak bez swojej ikony nie mają już takiej siły przebicia. Riedel miał problemy z narkotykami, co znacząco wpłynęło na jego serce. Zmarł w 1994 roku w Chorzowie. Po charyzmatycznej ikonie w zespole śpiewał Jacek Dewódzki, a później zjawił się Maciej Balcar, jednak nie da się ukryć, że żaden z nich nie dysponował takim głosem. Po prostu bez Ryśka to już nie to samo.

Scorpions - najpierw zadziorny Roth, później delikatniejszy Jabs

W przypadku niemieckiej grupy Scorpions wcale nie chodzi o wokalistę, bo na tej pozycji niepodzielnie rządzi i dzieli Klaus Meine. Zespół od samego początku grał na dwie gitary, ale tylko jedna z nich pozostała niezmieniona. Zaczęło się od Ulricha Rotha, który nie stronił od ostrego brzmienia i gitarowych improwizacji. Uliego można skojarzyć z najmocniejszymi kawałkami Scorpions, np. Sails Of Charon i Virgin Killer. Za jego kadencji grupa balansowała na granicy hard rocka i metalu, a także wplątała się w mały incydent wydawniczy. Poszło o okładkę Virgin Killer przedstawiającą nagą dziewczynkę. W 1978 roku Roth opuścił zespół, a na jego miejsce wskoczył Mathias Jabs. Scorpions zaczęli grać nieco lżej i wydali takie hity jak Wind Of Change i Send Me An Angel.

<a href="http://">

Deep Purple - ciężko jest grać bez Blackmore’a

Skoro już jesteśmy przy gitarzystach, przejdźmy do Deep Purple. Ritchie Blackmore to członek oryginalnego składu grupy i jedna z rockowych legend. Jego odejście w 1975 roku było zwiastunem tego, że w zespole źle się dzieje. Po roku grania z Tommym Bolinem każdy poszedł w swoją stronę, by powrócić po 8 latach już z Ritchiem w składzie. Blackmore został w Deep Purple do 1993 roku, a kapela zatrudniła kolejno Joe Satrianiego i Steve’a Morse’a, z którym występują do teraz. Po odejściu jednej ze swoich ikon grupa nie miała już takiej siły przebicia. Wszystkie swoje hity nagrali właśnie z Ritchiem. Smoke On The Water, Child In Time czy Perfect Strangers to głównie jego dzieła.

<a href="http://">

Red Hot Chili Peppers - niesamowity Frusciante

John Frusciante to gitarowy samouk, który stał się jednym z wirtuozów tego instrumentu. Do Red Hot Chili Peppers trafił w 1988 roku i pomógł grupie zdobyć status gwiazd światowej sławy. Z Frusciante w składzie zespół piął się do góry na listach przebojów, a niemal każdy krążek zdobył status platynowej płyty, w tym "Stadium Arcadium". Tak jak w przypadku Blackmore’a, John jest współautorem największych hitów kapeli. Za przykład mogą posłużyć Under The Bridge, Californication i Dani California. Frusciante odchodził z zespołu dwukrotnie. Za pierwszym razem powrócił po 6 latach, a od 2009 roku zastępuje go Josh Kinghoffer. Red Hot Chili Peppers bez swojego niesamowitego gitarzysty nie grają już tak samo, ale radzą sobie całkiem nieźle. Gorzej sprawy się mają w przypadku samego Frusciante.

<a href="http://">

Guns N’ Roses - bez Slasha? Nie ma mowy!

A był taki moment w 1996 roku, kiedy Slash zdecydował się odejść. Nie ma się co dziwić, że twórczość Guns N’ Roses wówczas stanęła. To umiejętności genialnego gitarzysty i Axla Rose’a decydowały o jego sile. Bez tego kluczowego ogniwa grupa wydała tylko jeden album i to po 12 latach absencji Slasha. Chodzi o wydane w 2008 roku Chinese Democracy, płytę który była naprawdę kiepska. Na całe szczęście wirtuoz gitary powrócił do zespołu. Teraz trzeba tylko poczekać, aż Rose zakończy swoją przygodę z AC/DC i stare, dobre Guns N’ Roses znowu powróci.

<a href="http://">

Genesis - artysta Gabriel i showman Collins

Jak już wspomnieliśmy Axla, to wróćmy do wokalistów. Genesis zyskali ogromny posłuch za sprawą Phila Collinsa. To za czasów jego aktywności zespół połączył rocka z popem i zaczął brylować na listach przebojów. Wcześniej grupa grała trochę inaczej. Powód? Peter Gabriel - urodzony artysta i miłośnik różnego rodzaju eksperymentów. Kiedy Genesis wychodzili na scenę, to ich wokalista zawsze czymś szokował. Przebierał się w różnego rodzaju stroje i dbał o warstwę artystyczną każdego koncertu. Z Gabrielem w składzie grupa nagrała takie albumy jak Foxtrot i Selling England By The Pound. Później nadszedł czas na zmiany. Po odejściu Petera w 1975 roku, na fotel głównego wokalisty wskoczył ówczesny perkusista. Tak, tak, mam na myśli Collinsa. Genesis zrobili krok w stronę popu i nagrali masę hitów. Bo jak inaczej nazwać Jesus He Knows Me, Invisible Touch i Land Of Confusion?

<a href="http://">

Queen - gdyby tylko Freddie mógł zmartwychwstać...

Od 2011 roku Brian May i Roger Taylor koncertują z Adamem Lambertem. Pamiętam, jak ponad rok temu rozwieszono plakaty promujące występ grupy z uczestnikiem amerykańskiego Idola w składzie. Wystarczyło poczekać kilka dni, by zauważyć, że ktoś z premedytacją wyciął z nich nazwisko Lamberta. Jego obecność w Queen budzi pewne kontrowersje, ale z jedną rzeczą trzeba się pogodzić. Freddie Mercury niestety już nie wróci. Jedno Mayowi i Taylorowi trzeba oddać. Bez jednego z najlepszych (o ile nie najlepszego!) wokalistów wszehczasów nie nagrywają już nowych kawałków.

<a href="http://">

Black Sabbath - bo Ozzy za często „odjeżdżał”

Kto nie kojarzy prekursorów heavy metalu? Skrzeczący wokal Ozzy’ego Osbourne’a, genialne riffy i solówki Tony’ego Iommiego to znaki firmowe zespołu. A przynajmniej tak było do 1979 roku. Nie jest tajemnicą, że członkowie Black Sabbath nadużywali alkoholu i narkotyków, ale kto w tamtych czasach tego nie robił? Jak się jednak okazało, uzależnienie popularnego Księcia Ciemności było dla członków grupy zbyt problematyczne. Ozzy opuszczał próby i nie chciał nagrywać, dlatego Iommi zdecydował, że nadszedł czas, by zakończyć współpracę. Do Black Sabbath dołączył Ronnie James Dio (kolejna legenda!) i zaczęło się całkiem inne granie. Tony wspomniał po latach, że różnice w technice śpiewu obu wokalistów były bardzo duże, dlatego zespół musiał trochę zmienić swój styl. Skrzeczący wokal na riffie musiał ustąpić operowej barwie głosu Dio.

<a href="http://">

REKLAMA

Opowieść o Gillanie i imprezie z Black Sabbath

Na koniec krótka anegdota o dołączeniu Iana Gillana do Black Sabbath. Według relacji Iommiego siedzieli sobie z frontmanem Deep Purple w pubie i kompletnie „odlecieli”. Następnego dnia okazało się, że są razem w zespole i się zaczęło. Nagrali wspólnie Born Again, najgorszy album w historii grupy, który obie strony wolałyby pominąć milczeniem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA