W kinach pojawił się film Ach śpij kochanie, opowiada on prawdziwą historię polskiego seryjnego mordercy. Temat wspaniały. Szkoda, że z wykonaniem jest znacznie gorzej.
OCENA
W materiałach reklamowych film był przedstawiany jako opowieść o polskim Hannibalu Lecterze. Historia Władysława Mazurkiewicza nie jest aż tak makabryczna, a podobieństw możemy się doszukiwać, patrząc na sposób kreacji głównego bohatera Ach śpij kochanie, bo z Milczeniem owiec ta opowieść nie ma nic wspólnego.
Akcja filmu dzieje się kilka lat po zakończeniu II wojny światowej. Socjalizm krzepnie już na polskich ziemiach, służby zaczynają swoje wewnętrzne gierki, a w Krakowie giną ludzie. Na trop mordercy wpada młody funkcjonariusz milicji. Karski (Tomasz Schuchardt) doskonale zdaje sobie sprawę, że Mazurkiewicz (Andrzej Chyra) jest mordercą i ma na koncie przynajmniej kilka zabójstw. Jego przełożeni zdają się bagatelizować problem i Mazurkiewicz wydaje się nieuchwytny.
I tak przedstawia się fabuła, bo od pierwszych scen widz wie, że młody milicjant trafnie wytypował mordercę.
Historia rozwija się bardzo szybko. Trupy padają gęsto, a Andrzej Chyra świetnie wypada w roli zimnego zabójcy z klasą. Tomasz Schuchardt też robi, co może, żeby nadać swojemu bohaterowi charakteru. Podobnie sprawa ma się z Arkadiuszem Jakubikiem, który gra jednego z ważnych dla śledztwa milicjantów.
Niestety scenariusz jest tak rozklekotany, jakby ktoś włożył poszczególne sceny do kapelusza, a potem losował kolejność wydarzeń. Aktorzy mogą się dwoić i troić, ale nie są w stanie przekonać widza, że fabuła ma sens. Nie ma tu miejsca na napięcie wywołane obcowaniem z wielokrotnym mordercą. Ani przez chwilę nie jesteśmy w stanie utożsamić się z którymkolwiek z bohaterów, bo ci są szablonowi i przewidywalni.
Bogusław Linda wciela się w zdegenerowanego funkcjonariusza bezpieki. Andrzej Grabowski gra wulgarnego i niezbyt sympatycznego prokuratora. Katarzyna Figura pojawia się, aby wypowiedzieć dwa słowa i zniknąć na zawsze z ekranu. Arkadiusz Jakubik dzieli się komunałami na temat picia alkoholu...
Przyzwoici - a czasem nawet wybitni - aktorzy dostali denne, płaskie role i schematyczne dialogi.
Mazurkiewicza pokazano w filmie jako króla życia. Dość bogatego mężczyznę uwikłanego w dziwny małżeński trójkąt. Jest to jeden z niewielu jasnych punktów w filmie Krzysztofa Langa. Żona mordercy (w tej roli kapitalnie wypadła Katarzyna Warnke) to jedna z lepiej rozpisanych postaci w filmie. Relacja między tą dwójką bohaterów jest pełna dziwnej namiętności, przywiązania i seksualnego napięcia. Szkoda, że tak mało miejsca poświęcono temu wątkowi i nie pozwolono mu odpowiednio wybrzmieć.
Chaos, o którym pisałem wcześniej, jest jednym z największych grzechów tej produkcji. Ale dałoby się ją jeszcze uratować, gdyby twórcy zdecydowali się wyeksploatować chociaż jeden z wątków filmu. A tak otrzymujemy trochę flashbacków, odrobinę politycznego tła, szczyptę milicyjnej przemocy i powierzchowny motyw relacji między stróżem prawa i mordercą. Każdy z nich obiecuje wiele, a później zostawia widza z niedowierzaniem na twarzy.
Naprawdę to już wszystko? - pytałem sam siebie pod koniec seansu.
Niestety, to wszystko. Ach śpij kochanie został oparty na faktach i jestem przekonany, że ta historia zasługuje na dobry film. A przede wszystkim na dobry scenariusz.