Altered Carbon już dzisiaj debiutuje w serwisie Netflix, a my mamy przynajmniej 5 powodów, dla których warto dać tej produkcji szansę.
Co prawda nie do końca zgadzam się z Tomkiem, że jest to najlepszy serial Netfliksa, ale nie mogę przyznać racji tym, którzy uważają, iż jest to produkcja słaba. Altered Carbon to dzieło pod wieloma względami interesujące, chociaż nie jest pozbawione wad. Z całą pewnością warto dać mu szansę. Jestem prawie pewien, że jeśli powstanie drugi sezon, to produkcja rozwinie skrzydła i na wiele lat odciśnie piętno na serialowej mapie.
Cyberpunkowego klimatu nigdy za wiele!
Jeden z najciekawszych podgatunków sciencie-fiction nie ma zbyt wielu reprezentantów wśród serialowych produkcji. W kinie jest odrobinę lepiej. Mieliśmy ostatnio kapitalnego Blade Runnera 2049, a chwilę wcześniej pojawiła się filmowa interpretacja kultowego Ghost in the Shell. Ale to wcale nie znaczy, że głód fanów brudnego i brutalnego świata przyszłości został zaspokojony. Zwłaszcza, że twórca uniwersum Altered Carbon, Richard Morgan, poszedł na całość i dał swoim bohaterom między innymi możliwość życia wiecznego, podróży międzyplanetarnych i klonowania własnej świadomości! Dla fanów cyberpunku to pozycja obowiązkowa.
Serial udowadnia, że adaptowanie powieści to trudna sztuka.
No, może nie wszystkich. Faktem jest jednak, iż zawsze twórca może spotkać się z zarzutami, że dzieło "za bardzo różni się od oryginału" lub " wypacza jego pierwotny sens". Nie są to komentarze najmądrzejsze, bo przecież wierne odwzorowanie powieści, która niespecjalnie nadaje się do ekranizacji, nie zawsze jest dobrym pomysłem. Twórcy Altered Carbon stanęli na głowie, aby wyłuskać z Modyfikowanego węgla dodatkowe wątki, stworzyć nowe postacie. Musicie wiedzieć, że powieść opowiada historię z perspektywy głównego bohatera, Kovacsa. Aby serial dało się oglądać, trzeba było dopisać motywacje, historie i perspektywy innych postaci.
Ponadto twórcy Altered Carbon zdecydowali wprowadzić istotne zmiany w całej intrydze, co moim zdaniem wyszło produkcji na dobre. Zwłaszcza, że przez to zupełnie inaczej wybrzmiewa sam przekaz serialu.
Altered Carbon wygląda obłędnie.
Serial ma 10 odcinków, a każdy z nich miał kosztować od 6 do 7 mln dol. To mniej niż rekordowa Gra o tron - która kosztowała nawet 15 mln za odcinek – czy Westworld. Nawet Stranger Things było droższe. Jasne jest, że nie zawsze ten budżet jest widoczny na ekranie. Ale akurat w przypadku Altered Carbon są to nieźle wydane pieniądze.
Futurystyczne, neonowe miasta wyglądają przekonująco. Laboratoria, szpitale są zimne i sterylne. Wszystko jest na swoim miejscu i chociaż czasem można odczuć, że kostiumy, ulice, budynki mogłyby być brudniejsze czy bardziej zniszczone, to całość wygląda dość wiarygodnie, co jest ważne, gdy serialowa historia zabiera nas do zupełnie obcego świata. Twórcom serialu udaje się również zbudować wyjątkowy klimat, grając kolorami, klaustrofobicznymi pomieszczeniami i scenami, które na pierwszy rzut oka są tylko pokazem umiejętnego rzemiosła. Dopiero później odkrywane jest ich prawdziwe znaczenie. Naprawdę świetna robota.
Świat jest bardziej aktualny, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka.
Nie prędko doczekamy się może stosów korowych i podróży na inne planety, ale wiemy przecież, że technologie w futurystycznych serialach i filmach często hiperbolizują współczesne bolączki. W Altered Carbon wyjątkowo jasno pokazane są różnice, które dzielą bogatych i biednych. Sposób pokazania tych dysproporcji materialnych jest dość toporny, ale zarazem jest na tyle przerysowany, że łatwo jest dostrzec ideę.
Wiele mówi się o nierównościach społecznych, a ostatnio ten temat został podniesiony przy okazji Forum Ekonomicznego w Davos. W serialowym świecie przyszłości biedota żyje na ulicach, a najbogatsi mogą kupić sobie nieśmiertelność, spędzać swój nieograniczony czas, dostarczając sobie coraz mocniejszych wrażeń. I chociaż kwestia nieśmiertelności jest bardzo przerysowana i bywa dość oczywistą analogią, to bardzo interesująco przedstawiono stosunek biednych do bogatych. Ci pierwsi traktują krezusów z niemalże nabożną czcią, a przejawy nieposłuszeństwa są marginalne.
Trzeba oglądać go uważnie.
Chociaż sam trzon fabularny serii jest dość prosty, to Altered Carbon od pierwszych minut wprawia w zakłopotanie. Świat jest bardzo złożony, od samego początku pojawiają się terminy, zwroty i nazwy własne, które nic widzowi nie mówią. W trakcie seansu, bardzo powoli uczymy się zasad rządzących światem. Twórcy co prawda starają się na bieżąco wyjaśniać kolejne zagadnienia, ale minie trochę czasu, zanim nauczycie się rozumieć problemy, które gnębią ludzkość w XXIV wieku.
Można to postrzegać jako wadę, ale w tym wypadku nie da się ukryć podobieństwa między Aleterd Carbon a książkowym Modyfikowanym węglem. Powieść była równie zawiła, trudna, pełna dziwnych tropów i pomysłów. Bardzo wiele ciekawostek czy rozwiązań technicznych zostało tylko zarysowanych przez Morgana. Część z nich przeniknęła do serialu i to właśnie one sprawiają, że świat przekonuje swoją spójnością i złożonością. Z mojej perspektywy to spora zaleta, bo to umacnia tylko przekonanie, że świat jest żywy, przemyślany i - na ile to możliwe - realistyczny.