Arctic Monkeys prezentują nową płytę - Tranquility Base Hotel & Casino. Co oni właściwie teraz grają?
Tranquility Base Hotel & Casino to nowa, nieoczywista płyta Arctic Monkeys. Szósty album długogrający zespołu przynosi kolejny zwrot akcji - tym razem kierujemy się w stronę muzyki rzadziej wykorzystującej gitarowe riffy. Za to częściej niepokojącej i wymagającej.
OCENA
Och, za pięć lat będzie / "Who the fuck's Arctic Monkeys?" - śpiewał w 2006 roku Alex Turner. No i się mylił, bo 5 lat później nadal istnieli w świadomości fanów muzyki i raczej mało kto musiał zadać to pytanie. W 2011 akurat wydawali swój czwarty album Suck It and See. Ależ długą drogę oni przebyli - od brytyjskiego indie rocka klasy średniej, przez amerykańskiego stonera, aż do...
No właśnie, co oni właściwie teraz grają?
Mózg operacji, prowodyr zamieszania i twórca wszystkich nowych kompozycji, Alex Turner, trochę sinatrzy, trochę też, świadomie lub nie, stylizuje wokal na Bowie'go, a wszystko to robi sensownie, z klasą i wdziękiem. Tranquility Base Hotel & Casino nie ma nic wspólnego z brudnym graniem znanym z debiutanckiego longplaya zbuntowanych i znudzonych dzieciaków z Sheffield. Tamten pokrętny tytuł, czyli Whatever People Say I Am, That's What I'm Not, właśnie teraz pasuje do nich jak nigdy wcześniej. Cokolwiek bowiem powiemy o muzyce Arctic Monkeys, ona na kolejnej płycie będzie zupełnie inna. I ja to mocno szanuję.
Poprzednik, wydany w 2013 roku album AM, nosił na barkach kilka ciężkich, mocnych numerów, takich jak R U Mine? czy Do I Wanna Know. Pamiętasz te utwory? Jak przykuły twoją uwagę, nie dały się zapomnieć, poruszały jakiś nerw, za każdym razem urzekały charakternymi riffami? Zapomnij, tym razem już tego nie uświadczysz. Tranquility Base Hotel & Casino leniwie przeprowadza słuchacza po swoim wnętrzu. Odpręż się, poczuj komfortowo i zrelaksuj. Życzymy przyjemnego spaceru.
Gdyby Tranquility Base Hotel & Casino było rzeczywistym miejscem, u progu gości witałby szarmancki portier, z sowizdrzalskim uśmiechem zapraszający do kierowania się dalej, wgłąb hotelu.
Po mięciutkim dywanie, przez korytarze pokryte szmaragdową tapetą i złotymi dodatkami.
W sporej mierze tak brzmi ta płyta - luksusowo. Ale wcale nie chodziło o to, by wywrzeć takie wrażenie. To tylko fasada, pozory, żeby nas zmylić.
Turner na nowej płycie nie brzmi zbyt optymistycznie, komentuje i trochę pluje sarkazmem. Tranquility Base Hotel & Casino jest albumem pełnym rozważań i obserwacji. Na szczęście nie sypie banałami, prosi tylko o chwilę waszej atencji.
Tym rozważaniom Turnera towarzyszą piękne melodie, czasem nieco teatralne aranże (The World's First Ever Monster Truck Front Flip), rozbudowane i nieoczywiste kompozycje. Bardzo to wszystko wypielęgnowane i dopieszczone. I bardzo to ładnie kontrastuje z pesymistycznymi obserwacjami. Cieszę się, że zespołowi udało się zrobić tak nieoczywistą i dobrą płytę.