REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

Armie Exigo

Zacznę może od dość znanej moim znajomym prawdy... Kocham Warcrafta. Zagrywałem się w niego od samiuteńkich jego początków. Od zawsze w napięciu wyczekiwałem na kolejne pokolenia tej wspaniałej rodziny "mikro-RTSów". Zasysałem wszelkie trailery, dema, tapety - wszystko co miało na sobie bliznę "cechu wojennego" i "obrączkę" Blizzarda... Tak jestem Fanem przez duże F. Nigdy nie spojrzałbym na jakiegoś klona. Nigdy. Nigdy nie mówi się nigdy...

11.03.2010
12:57
Rozrywka Blog
REKLAMA

Gdy na świat przyszedł Warcraft Trzeci, miłościwie nam panujący ze swego "zamrożonego tronu", długo nie mogłem powstrzymać wybuchów mieszanych uczuć. Z jednej strony gra miażdżyła i miała wówczas wyjątkowy wygląd. Sięgnięcie po wynaturzone kreski "jak z komiksu", zastosowanie technik realizacji przypominających odrobinę odrealnienie na miarę "XIII", przypadło mi do gustu. Oj, może trochę przesadziłem. Zaakceptowałem taki obrót rzeczy bez słowa protestu. Jakże bowiem mnie podważać decyzje "śnieżycy". Nie, jako prawdziwy fan, przełknąłem "jeno" ślinę i odpaliłem grę. I oczom moim ukazał się świat...

REKLAMA

...wielkich bitew przesądzających o losie odwiecznych stron konfliktu, świat pełen pięknych dzikich lasów, krain zamieszkanych przez ukochane bestie, podziemi skrywających tajemnice, które niewielu się udało poznać. I w końcu ja, jako los sterujący kolejnymi nacjami w jedynym znanym mi celu - by przez spuściznę militarną przeszłych zmagań, przez wytrenowanie kolejnych zastępów "partyzanckich oddziałów", z pomocą magii i dużą ilością szczęścia zgnieść wszelki opór i zawładnąć ziemskim padołem. Jakiż banan musiał wkroczyć na mą twarzyczkę, gdy pod moje niezasłużone władanie oddane zostały losy herosów, niewiast i innych takich...

Lecz najbardziej kontemplowałem nie budowę bazy, nie kolejne jej poziomy, nie produkcję przepastnych armii, czy szybkie wypady po złoto, krew i żywność... Najbardziej mnie wciągnęły losy fabuły tak misternie splatającej historie życiowe liderów kolejnych "partii". Ze ślinką wyciekającą z kącików ust, wyczekiwałem kolejnych cut-scene'ów. Przepięknie zrealizowane animacje utrzymywały jednak zupełnie inny klimat aniżeli komiksowe spojrzenie na świat jakie zafundowała nam rozgrywka. I to właśnie bolało me serce... Długo nie mogłem się wyzbyć wrażenia, że filmiki powstały na potrzeby zupełnie innej produkcji. Nie tego najmłodszego Warcrafta, a dopiero nadchodzącego potomka... Nie, powoli zatracałem się w tej myśli - coś tu było nie tak.

Jak się okazało nie ja jeden o tym tak myślałem. Setki, tysiące zagorzałych fanów czuło pewien dyskomfort, gdy zostali wystawieni na tak skrajne wyobrażenia świata. Z jednej strony kolorowe, kanciaste i zdigitalizowane komiksowe "chipki" z drugiej przepiękne malownicze i zapierające dech w piersiach krótkie ekranizacje co ważniejszych momentów w tej najnowszej części historii ludzi, orków, nieumarłych, demonów, bestii i elfów... Dysonans powodował stopniowe wygaszanie pierwotnego entuzjazmu. I choć miodność rozgrywki dużo na tym dualnym obliczu nie straciła, to zawsze pozostawał w ustach pewien niesmak. Coś a'la pocałunek dziewczyny pijącej alkohol, gdy samemu się nie pije... Niby fajnie, ale to nie to...

I oto natrafiłem na miłą niespodziankę. Armie Exigo - gra, która miała szansę zaspokojenia mojego pypcia, mojej potrzeby na niezapomniane doznania audiowizualne. Spytacie, czy dało się przebić Warcrafta 3? Odpowiedź będzie krótka i prosta - jasna cholera, oczywiście, że tak! I nie chodzi tu o miodność rozgrywki, bo ta akurat jest równie bogata co w przypadku produktów Blizzarda. Nie, tu chodzi o kuszenie widokiem, o stworzenie Warcrafta 3 w taki sposób jak powinien on wyglądać za pierwszym razem. A jest czym kusić...

AoE prezentuje poziom graficzny równie "gładki" co świat malowany tytułem Age of Wonders (nawiasem mówiąc bardzo ciekawie wyglądające TBS). I zupełnie jak wspomniany członek rodziny turówek, dystansuje się od reszty o parę długości dzięki temu oryginalnemu wyśnionemu wręcz spojrzeniu na wirtualne lokacje, w których to przyjdzie nam dowodzić kolejnymi jednostkami. Nie ma co ukrywać - kraina Exigo kipi graficznymi smaczkami, detalami przyciągającymi uwagę graczy, szczegółami w których tkwi nie tylko diabeł, ale i inne demony i bestie. Wszystko dlatego, że poza naprawdę ładnie wyglądającym światem, Exigo jest zamieszkane przez sztabuny fantastycznych istot.

A jednostek tych jest wiele i, podobnie do W3, są one zróżnicowane nie tylko między kolejnymi rasami, ale i w ramach danej nacji. Ludzcy paladyni wspierani przez elfów i krasnoludów hardo stoją na straży swego Imperium. Wyraźnie widać, że ich armie nastawione są na silne jednostki ogólnego przeznaczenia - elfy prują ze swoich łuków, krasnoludy wspomagają swoim rozwojem technologicznym, zaś paladyni i kapłani nie dość, że walczą niemalże "wręcz", to jeszcze leczą i chronią magią swoich pobratymców. Po stronie Imperium opowiedzą się także gnomy, ze swoimi statkami powietrznymi i bronią dalekiego zasięgu, a także z pomocą przybędą feniksy (kamikadze ;-) ) i nimfy rzucające uroki. Taki przekrój jednostek jednoznacznie definiuje sposób rozgrywki tą nacją. Aby wygrać trzeba "naumieć" się do czego służą i w jaki sposób należy wykorzystać wszystkie umiejętności "ludzkich" wojaków.

Bestie, analogia do orkowych armii z W3, zachowują się jak nomadzcy łowcy i wojownicy. Ba, poznając ich historię, szybko "zaprzyjaźniamy" się ze szpetnymi pyskami zwierzo-ludzi. Ci, choć z pozoru naprawdę odrażający (nie śmieszni jak to było w przypadku warcraftowych człapiących, ze złym zgryzem istot) prezentuje ciekawe spojrzenie na ugrupowanie. Poza tradycyjnymi orkami, ogrami i trollami (wszystkimi zrealizowanymi nadzwyczaj ciekawie) dochodzą jeszcze czarownice i cały zestaw ga(ź)dzin - wszystkie z umiejętnością specjalną znikania z pola widzenia. Ba i to jeszcze nie koniec - czarownice mogą dokonać przerażającego rytuału, w trakcie którego dobrowolnie oddają swe siły życiowe, by przywołać najpotężniejsze bodajże jednostki w grze: Demony…, bo oto z misternego dominium ognia przybywają olbrzymie bestie, których imiona zna chyba każdy demonolog ;-) Stwory z piekła rodem dysponują paroma niezwykłymi umiejętnościami - od teleportu, przez własną dużą siłę, po otwarcie bramy międzywymiarowej w celu ściągnięcia do Exigo pomiotu demonicznych mistrzów. Zdarza się, że jeden taki demon potrafi "spłodzić" na polu walki setki "pomagierów". Doprawdy moce przeklętych zastępów są adekwatne do kosztów ich przywołania... Wszystko to oznacza, że by okazać się skutecznym na polu walki, należy skupić się na innych metodykach prowadzenia batalii. Wykorzystanie technik walki wysoce podjazdowej jest w przypadku tej, stosunkowo szybkiej, armii bardzo wskazane.

I w końcu ostatnia strona konfliktu - przybysze z innego wymiaru, głodni nowego świata "Upadli". Odszczepieńcy, wyrzutki, potwory z innego planu egzystencji - wszystko to już było w RTSie firmy Blizzard. Tu jednak mroczne elfy i upadli ludzcy paladyni to zaledwie czubek góry lodowej. "Upadli" trzon swej armii upatrują w owadopodobnych członkach "roju". Pamiętacie film "Żołnierze kosmosu"? Pamiętacie tych kosmitów, z którymi Ziemianie prowadzili wojnę? No to już wiecie jak wygląda "rój". Wielkie karaczany, modliszki itp. olbrzymie istoty stają naprzeciw armiom Exigo jako pupilki pod kontrolą przybyszów. Współdzielone doświadczenie, względna "omnipotencja" na polu walki (dużo jednostek potrafi zaskoczyć prezentowanymi zdolnościami) - oto siła tych jednostek. Do tego przekształcanie przywołanych istot w budynki - nie tak jak ma to miejsce u "nocnych elfów" z "schłodzonego tronu", raczej tylko przekształcanie w budynki supportu i z powrotem. Coś bliżej do Gargoyle'i z Warcrafta... Ponownie cechy armii wymuszają na graczu zmianę taktyki - teraz stosujemy szybki zmasowany nalot dostępnym "rojem" w celu zgniecenia wszelkiego oporu...

Tuż za naszymi wojownikami i supportem, plasuje się generalnie analogiczna do "cechowego" struktura bazy. Nie znajdziemy tu żadnych nowości - ot "ratusz", baraki z akademią bojową i kuźnie "inżynierów". No i oczywiście jakieś zabudowania związane ze wsparciem "magii". Słowem - wszystko do czego przyzwyczajono nas kolejnymi Wacraftami - standard na rynku RTSów skupionych na jednostkach... Na szczęście twórcy zadbali o zróżnicowanie - każda nacja ma inne budynki, które spełniają odrobinę różne funkcje. Oczywiście, niczym zwykłe "ruchome" jednostki, zabudowania też "awansują" w hierarchii. Wieże strzelnicze Imperium udostępniają możliwość strzelania płonącymi strzałami, wzmocnienie magią i "odkrywanie" niewidocznych szczegółów (jak chociażby zbliżający się oddział gadzich wojowników). Strażnice Upadłych z kolei zwiększają siłę rażenia swoich promieni, przez co coraz skuteczniej zaczynają zatrzymywać natarczywych niespodziewanych gości.

Wszystko to już było. Może nie do końca tak zrealizowane, ale w ten czy inny sposób znane w światku strategii czasu rzeczywistego. Armie Exigo nie siadły na laurach. Nie, przygotowano kolejną warstwę miodności. Prawie rewolucyjny pomysł wielopoziomowego opisu mapy zakłada dużo szersze spektrum możliwości rozgrywki. Niczym w Heroesach można podejść wroga, korzystając z podziemnych tuneli A jeśli takowych nie ma, to można sobie takowe za odpowiednią cenę zbudować - górnicy, czerwie... Sposobów jest mnóstwo. Możliwość zwiedzania podziemi oznacza także modyfikowanie taktyki walki. Nic bowiem nie stoi na przeszkodzie, by podejść pod obóz przeciwnika i zesłać odpowiednim czarem zagładę na "powierzchniowych".

O wszystkich zaletach walki "dwupiętrowej" przyjdzie nam się dowiedzieć w czasie licznych zmagań w ramach kolejnych misji w trybie kampanii dla pojedynczego gracza. W ciągu ponad 10 kolejnych etapów dla każdej z ras gracze nauczą się wykorzystywać wszelkie atuty różnorakich oddziałów do bólu wyciągając na światło dzienne pięty achillesowe napotkanych "przeszkód". A to jeszcze nie koniec. Gdy już uznamy się za herosów Exigo, możemy sięgnąć po argument ostateczny - pojedynek multiplayerowy z innymi pretendentami do "schłodzonego tronu". I prawdę mówiąc gra na niczym nie traci w momencie rozpoczęcia rozgrywek sieciowych. Ba! Nawet zyskuje, jako że daje równie dużą dozę frajdy co "kuzyn" trzeciej generacji...

W kwestii fabuły nie ma niczego o czym należałoby rozpisać się na paragrafy. Ot standardowa historia jaką napychają nas każde TBSy i RTSy osadzone w jakimkolwiek świecie fantasy. A zatem - mamy toczącą się wojnę wyniszczającą świat, po czym do tego śmiertelnego tańca wtrąca się siła trzecia. Oczywiście okazuje się ona równie silna co dotychczasowi aktorzy konfliktu. No i zaczyna się rzeź. Każdą nacją kierują nieco inne motywy - ludzie bronią swych ziem i całego świata przed "nienazwanym złem", bestie szukają dla siebie miejsca, w którym mogłyby w spokoju oddawać się rolnictwu (ta, bo uwierzę) a upadli - są głodni nowego świata, którego chcieliby dołączyć do grona swoich żywych farm... No co, mówiłem, że fabuła jest płytka... Na szczęście parę zawirowań wprowadzonych do głównej osi wzbogaca nudny posmak całości - zupełnie niczym parę pieprznych przypraw posypanych na mdłej potrawie.

Został jeszcze jeden element, o którym musze coś powiedzieć. O ile bowiem oprawa wizualna samej gry rozkłada "cechy" (wojenne i gwiezdne) to jednak przerywniki filmowe nie są aż tak malowniczo patetyczne jak ma to miejsce w produktach Blizzarda. Racja, że trzymają wysoki poziom, idealnie wpisując się w klimat całości, ale nie skupiają na sobie takiej uwagi jaką by mogły. Cóż, na pewno nie będą one spełniać roli mini filmików, ale już zadanie czytelnych i nastrojowych cut-scene'ów realizują z perfekcyjną skutecznością. Oprawa dźwiękowa też stoi na wysokim poziomie - dźwięki ryczących bestii, atakujące krzyki wojów, szum pomieszany z jazgotem wydobywającym się z upadłego roju, syczący głos pozasferowców, tubalny dźwięk gardeł krasnoludów... Wszystko wspaniale ze sobą współgra. Zaś muzyka w tle popiskująca z głośniczków wydaje się niczym nie wyróżniać. Ani nie jest zła, ani nie chwyta za serce głębią muzyczną (jak miało to miejsce np. w "Krwawej Forsie"). Po prostu jest średnia, tj. Dokładnie na tym samym poziomie co Blizzardowe klasyki...

REKLAMA

I w tym momencie nasuwa się myśl. Kto u licha podjął się syzyfowej niemalże pracy poprawiania "ideału"? I tu co poniektórych zaskoczę! Za Armie Exigo odpowiada grupa fanatyków znana ze sceny klasyki gatunku - z sieciowych rozgrywek po Battle.necie w nieśmiertelnego Starcrafta. Tak, choć trudno w to uwierzyć to większość deweloperów zajmujących się "kodowaniem" świata Exigo wywodzi się z top pozycji rankingu graczy "gwiezdnego cechu". Czy wobec tego mamy prawo obawiać się o jakość produkcji? Raczej nie, skoro odpowiadają za nią fanatycy RTSów w wydaniu tu przedstawionym.

Czy wobec tego jest to tytuł, po który każdy powinien sięgnąć? Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Z jednej strony maniacy gatunku i tak po tytuł, prędzej czy później, sięgną. Wierni "Zamrożonemu Tronowi" mogą się wahać, lecz ci, którzy przełamią swe pierwotne uprzedzenia, odnajdą w "Armiach" to coś, czego nawet w trzeciej odsłonie Warcraftów wykryć nie można... Mowa tu o klimacie i ciekawej kombinacji możliwości jednostek i samej gry. Dla tych zaś, którzy dopiero sięgają po przedstawicieli gatunku, mam jedną radę - wypróbujcie "Bitwy o Śródziemie" - oferują one dużo więcej smaczków, Starcrafta - jeśli szukacie klasyki, a "Armie" - jeśli chcecie zobaczyć, jak powinien od zawsze wyglądać Warcraft III.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA