REKLAMA

To może być koniec chińskiej legendy o Bayer Full. Sprawa ma trafić do sądu

Wszyscy słyszeliśmy o wielkim sukcesie Bayer Full w Państwie Środka. To jednak plotka rozpowiadana w mediach przez lidera zespołu Sławomira Świerzyńskiego. Mit obalił już dokument HBO „Miliard szczęśliwych ludzi”, a teraz ostateczny gwóźdź do trumny będzie mógł przybić… sąd.

Koniec mitu o sukcesie Bayer Full w Chinach? Będzie pozew
REKLAMA
REKLAMA

Chińska kariera Bayer Full to mit, który został już pokazany w dokumencie HBO.

Wspomniany film Macieja Bochniaka miał swoją premierę w 2011 roku. Reżyser udokumentował narodziny chińskiej legendy discopolowej grupy. Widzimy w nim, że Bayer Full owszem, nagrał płytę ze swoimi przebojami po mandaryńsku (ostatecznie została wydana własnym sumptem w Polsce), jednak przeszła bez większego echa. Tymczasem media informowały o rzekomym kontrakcie na 67 milionów płyt, które mieli zamówić Chińczycy. Lider zespołu wydał nawet autobiografię o wymownym tytule „Cesarz disco-polo”.

Z dokumentu Bochniaka dowiadujemy się też, że Świerzyński faktycznie zagrał koncert w Chinach. Jednak zamiast wielkiego widowiska na stadionie w Pekinie, wystąpił solo z gitarą w lokalnej telewizji. Bai Fu, bo tak brzmi przetłumaczona nazwa zespołu, stał się koniec końców popularny jedynie wśród chińskiej społeczności zamieszkującej nasz kraj. Nieprawdą jest więc powielana przez wiele lat pogłoska o niesamowitej karierze polskiego zespołu w Azji, a dowody od ponad dekady leżą na filmowej taśmie.

Jednym z bohaterów dokumentu jest właśnie Krzysztof Darewicz – sinolog i dziennikarz od lat mieszkający w Pekinie. To właśnie on miał być ojcem sukcesu Bayer Full w Chinach. Przetłumaczył teksty, przez pewien czas był pośrednikiem zespołu i chciał zorganizować trasę koncertową, jakiej jeszcze do tej pory nie było. Panowie jednak w międzyczasie pożarli się i nic z tego nie wyszło. Darewicz jednak nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Chce wytoczyć proces grupie Bayer Full.

Te płyty Świerzyński sprzedaje od dziesięciu lat w Polsce. Nagranym na nich w języku chińskim piosenkom przypisuje sobie autorstwo. Chciałbym tym procesem położyć wreszcie kres nie tylko tej jawnej kradzieży praw autorskich, ale też kreowanej przez Świerzyńskiego od lat mistyfikacji o jego rzekomo zawrotnej karierze w Chinach i milionach sprzedanych płyt mówi „Wyborczej”.

To będzie głośny proces o domniemaną kradzież praw autorskich przez zespół Bayer Full

Darewicz podkreśla, że na płycie „Polak i Chińczyk to jedna rodzina…” nie widnieje jako autor tekstów, choć na dobrą sprawę napisał je od nowa. Piosenki bowiem nie są wiernym tłumaczeniem przebojów Bayer Full. Nawiązują do ich wydźwięku, ale z uwzględnieniem docelowego odbiorcy. Np. „Majteczki w kropeczki” zostały przetłumaczone na „Czerwone majteczki”, ponieważ ten kolor w chińskiej kulturze ma odpędzać złe duchy.

Jest o tym też mowa w samym dokumencie. Jak to teraz wyjaśnia sam lider Bayer Full?  Płyta „Polak i Chińczyk to jedna rodzina…” nie była wydana w Polsce. Do potrzeb promocji nagraliśmy kilka egzemplarzy, ale w Polsce płyta nigdy nie była w obrocie. Jedynie nośniki MP3 są do nabycia poprzez firmę DiscoKoncerty zapewnia Świerzyński w wypowiedzi przytoczonej przez „Wyborczą”.

Z ustaleń „Wyborczej” wynika, że firma nie ma z płytą nic wspólnego. Inny album z chińskimi coverami („Przeboje… po chińsku”) był z kolei sprzedawany w Empiku. Lider Bayer Full również się od niego odcina i zarzeka się, że z wydawcą nie miał podpisanej żadnej umowy. Empik temu zaprzecza.

REKLAMA

Darewicz twierdzi, że ma twarde dowody na uzasadnienie swoich racji. Wśród nich jest m.in. korespondencja z wydawnictwem, które zaproponowało mu odkupienie praw do „tłumaczeń”, a potem „eksploatowanie nagrań”. Nie wyraził jednak na to zgody.

Zdjęcie główne: kadr z filmu „Miliard szczęśliwych ludzi”

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA