Książka, która nie mogła być lepsza. "Beksińscy. Portret Podwójny", Magdalena Grzebałkowska - recenzja sPlay
"Beksińscy. Portret Podwójny." Jak nie lubię biografii, tak w tej się zakochałem i nie odpuściłem jej, dopóki nie skończyłem. Czytałem gdzie i kiedy tylko mogłem. Po przewróceniu ostatniej strony, jak po każdej wybitnej lekturze, została pustka, którą trudno wypełnić. Fantastyczna, hipnotyzująca wręcz, książka, która nie mogłaby być lepsza.
Dlaczego? Zacznijmy od bohaterów. Dwie postaci wielkiego formatu, zasłużone dla polskiej kultury postaci, o skomplikowanych, trudnych, a przez to tym bardziej intrygujących charakterach. Zdzisław i Tomasz Beksińscy. Obdarzony wspaniałym talentem malarz, którego dzieła fascynują, budzą jakiś niepokój, rodzą wewnętrzne napięcie w odbiorcy, dokumentujący niemal każdą chwilę swojego życia - najpierw w formie nagrań dźwiękowych, później na wideo. Oraz jego syn, znakomity dziennikarz muzyczny i tłumacz, którego w pewnym sensie pociągała śmierć i który kilkukrotnie usiłował popełnić samobójstw, zanim w wigilię Bożego Narodzenia roku 1999 mu się to udało.
Hommage à Beksinski - film powstały na zlecenie Piotra Dmochowskiego, marszanda Beksińskiego. Zdzisław był nim zdegustowany.
Kolejne strony książki "Beksińscy. Portret Podwójny" pochłaniałem, bez reszty opętany życiorysami obu bohaterów. I nawet nie tyle ciekawostkami - jak choćby tą, że Zdzisław po studiach projektował autobusy, które nigdy nie wyjechały na ulicę, bo zostały uznane za imperialistyczne. Moje najgłębsze zainteresowanie budziły poglądy obu mężczyzn na życie (politykę obaj mieli w głębokim poważaniu). Stosunek do ludzi, do swojej sztuki, dystans, prowokacyjność i obsesje ojca oraz fascynacja śmiercią, trudne relacje z otoczeniem, samotność i pewna pogarda, jaką nosił do siebie i świata syn.
I co jest w tym wszystkim najlepsze, "Portret Podwójny" jest poparty potężną bibliografią, a wszelkie domysły - których jest niewiele i nie wychodzą raczej od autorki, a od znajomych Zbigniewa i Tomasza - są wyraźnie zaznaczone. Autentyczność i szczerość, przygotowanie Magdaleny Grzebałkowskiej do napisania tej książki, budzą nie tylko podziw czy szacunek, ale też sprawiają, że książka ma niesamowitą moc oddziaływania. To nie jest biografia jakiejś podstarzałej gwiazdy rocka, która plecie dyrdymały byleby wzbudzić zainteresowanie swoją osobą, bo w rzeczywistości jej aktywność ogranicza się do chlania z kumplami i wciągania nosem wszystkiego, co się nawinie i ma formę proszku.
Tego się w ogóle nie czyta jak nudny życiorys, "urodził się tu, robił to, a potem umarł". "Beksińscy. Portret Podwójny" to książka, która w swojej konstrukcji przypomina raczej powieść obyczajową, może nawet poniekąd kryminał. Napięcie, jakie zbudowała Grzebałkowska i mnogość środków, z których korzysta z wprawą i talentem, czynią z niej literaturę najwyższej próby.
To nie jest jakiś tam pusty obrazek, zbiór skandalików i kontrowersji, spisany by łatwo przekonać do siebie czytelnika. A mimo to w tej biografii aż roi się od emocji, wyłaniających się z korespondencji, którą prowadzili Beksińscy oraz z rozmów - tych archiwalnych, nagranych przez Zbigniewa, jak i współczesnych, przeprowadzonych przez autorkę. To dzieło, które pozwala nie tylko poznać pasje, rozterki, poglądy, postawy relacje i obsesje - nieraz trudne, nieakceptowalne - ale i je dogłębnie zrozumieć.
Najlepsza pozycja, jaką przeczytałem w ostatnich miesiącach. Zostaje w głowie na długo. Szczerze polecam. Wybitna literatura.