REKLAMA

Benedict Cumberbatch, pomimo dobrych chęci, trochę źle pojmuje równouprawnienie

Benedict Cumberbatch w niedawnym wywiadzie dla tygodnika Radio Times oznajmił, że od teraz weźmie udział tylko w takich produkcjach, w których jego koleżanki otrzymają taką samą gażę jak on.

benedict cumberbatch dr strange
REKLAMA
REKLAMA

Gdzieś tam na poziomie moralnym Benedict Cumberbatch ma oczywiście rację. Każdy bez względu na wiek, płeć, wyznanie i pochodzenie nie powinien być dyskryminowany. I powinien otrzymywać taką samą zapłatę za taką samą pracę.

Oczywiście, aktor tego formatu może też sobie pozwolić na taki luksus.

Jako gwiazda zarówno kina jak i telewizji nie tylko przebiera w ofertach pracy, ale i na dobrą sprawę to on decyduje kiedy, gdzie i w czym zagra. Z pewnością nie narzeka też na swoje przychody. Przykład, jaki daje, jest chwalebnym sygnałem dla całej branży (i nie tylko), ale nie każdy, (a raczej mniejszość), jest w stanie sobie na coś takiego pozwolić.

Poza tym, wzór daje piękny, natomiast branża rozrywkowa/show-biznesowa rządzi się przecież i tak innymi prawami niż każda inna. Taki sam zresztą był casus "The Crown", kiedy to cała branża oburzyła się na to, że grająca główną rolę Claire Foy otrzymała mniejszą gażę od Netfliksa niż Matt Smith wcielający się jej męża, Filipa. Wynikało to z tego, że Smith jeszcze przed produkcją serialu był znanym pośród widowni gwiazdorem telewizyjnym. Natomiast Foy dopiero na roli królowej Elżbiety zyskała swoją renomę.

W show-biznesie nie do końca liczy się staż pracy, a nawet czasem i umiejętności są traktowane po macoszemu.

Branża rozrywkowa to specyficzny i dziwny system kastowy, gdzie najważniejszy jest twój status, rozpoznawalność, marka oraz potencjał tego ile można na tobie zarobić. Trudno więc oczekiwać, by nagle producenci hojnie obdarowali nikomu nieznaną ekranową partnerkę Cumberbatcha taką samą gażą jak jego samego. On, jako gwiazda międzynarodowa, jest w stanie zarabiać miliony. No chyba, że doszedł już do takiego punktu, w którym spokojnie może przyjmować o wiele skromniejsze stawki.

Ale nie oszukujmy się, to co proponuje Benedict to nadal utopia, czy się to nam podoba czy nie. Cumberbatch należy do maksymalnie 5 proc. szczęśliwców pośród aktorów, którym udało się odnieść sukces i zyskać wysoką pozycję w tej trudnej i niewdzięcznej branży. Cała reszta niestety nie pójdzie jego śladem, bo przeciętny aktor i tak zarabia grosze.

Swoją drogą ciekawe, czy Cumberbatch takie samo podejście będzie miał do aktorów tej samej płci, tzn. wtedy kiedy w danym filmie będzie grał ramię w ramię z innym mężczyzną.

REKLAMA

Może trochę się czepiam, bo oczywiście rozumiem, że to, co robi jest zwróceniem uwagi na problem i pokazanie ludziom właściwego przykładu oraz otworzeniem drzwi dotąd dla kobiet zamkniętych, ale ja z kolei zwracam uwagę na to, że ten problem jest o wiele bardziej złożony. I na razie nie znaleziono jego właściwego rozwiązania. Na pewno nie jest nim sztywny parytet. Choć to oczywiście zwrot w słusznym kierunku.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA