Skiba to najbardziej nieśmieszny satyryk kraju. Dla mnie: symbol upadku punkowego ideału. Ponoć jego audycje w Radio Gdańsk cieszyły się znacznym posłuchem, lecz - jak mniemam - ze względu na dobór playlisty, a nie spikerski kunszt. De facto Big Cyc jest kojarzony ze Skibą właśnie, a na tym bez wątpienia cierpi wizerunek zespołu w świadomości konsumenta mediów.
No bo powiedzmy sobie szczerze: z czym kojarzy ci się Big Cyc? Większość osób pewnie odpowie, że z piosenką tytułową do serialu Świat według Kiepskich. Takie zaszufladkowanie jest dla zespołu krzywdzące. Pierwsze albumy to kawał solidnego punka z odpowiednim kopem i celnymi tekstami, piętnującymi rzeczywistość późnej komuny i wczesnego kapitalizmu. Później, wraz z coraz częstszymi fleszami fotoreporterów i muzycznym stonowaniu, było tylko gorzej.
Na stronie internetowej zespołu, w dziale aktualności, stoi wyraźnie:
DZIŚ PREMIERA BIG CYC WIECZNIE ŻYWY. Dzisiaj premiera naszej nowej płyty. Zapraszamy do sklepów muzycznych i na koncerty, gdzie można kupić płytę i koszulki. Już jutro opowiemy o płycie w RADIU ZET (9:00) i DZIEŃ DOBRY TVN (10:30). Zapraszamy do słuchania i oglądania.
Radio ZET i Dzień Dobry TVN kontynuują tradycje festiwalu w Jarocinie i Rozgłośni Harcerskiej, i promują dobrego punka, tak? Kasiu, pozwól proszę.
Kasia potrafi wymienić dyskografię zespołu, daty premier płyt i zna teksty na pamięć. Obtrzaskana w temacie jak siemasz i reaguje na zapytania szybciej niż Wikipedia. Siadamy do "wiecznie żywego" Big Cyca, który już w dniu premiery dostępny był w serwisie Deezer.
"Ej, znam to! I to też" I w tym momencie chata zadrżała w posadach, poruszona kasiowym altem. Odsłuch przerodził się w spontaniczne karaoke, przerywane czarnymi dziurami mizerności nowszych kawałków.
Big Cyc Wiecznie Żywy to żaden nowy album - to kompilacja starszych i nowszych przebojów grupy. Jakoś tak wyszło, że tych pierwszych jest więcej. Kasi ta sytuacja nie dziwi: Metallica skończyła się na Kill'em All, a Big Cyc na Z gitarą wśród zwierząt. Numerów powstałych po 1997 r., roku sukcesu Makumby, jest raptem kilka. To właśnie one stanowią najsłabsze ogniwo krążka wydanego na ćwierćwiecze radosnej twórczości.
Wróćmy jednak do wspomnianej "nowości" albumu. W materiałach promocyjnych ciężko wychwycić jest informację, że Wiecznie Żywy nie jest długograjem ze świeżym materiałem. Pomimo tego agent/zespół/wydawnictwo nie ma skrupułów, by w ten sposób płytę przedstawiać. Big Cyc Wiecznie Żywy promuje singiel pt. Słoiki. Niesamowite: zanim palec spoczął na spuście "play" już wiedziałem, o czym będzie piosenka. Idąc dalej tym tropem sugerowałbym nagrać kawałki Ministra Sportu, Trzydziestolatki i ich kawalerki, a najlepiej ogólny: Strona główna Gazety. Posłuchajcie zresztą sami.
Bez kopa, bez melodii, bez tekstu. To nie jest Big Cyc, tylko "big ass".
Z drugiej strony: klasyki trzymają poziom i nadal brzmią świeżo. Berlin Zachodni, Tu nie będzie rewolucji czy Wielka miłość do babci klozetowej skutecznie wprowadzają trampki w rezonans; bawią i uczą.
Lenin z irokezem na okładce zdaje się patrzeć w przyszłość, a jego mina zdradza idealistyczny optymizm. Zdaje się nie zauważać swojej wywrotowej fryzury na głowie i udaje, że lata się go nie imają - nadal jest gotowy roztaczać ogień rewolucji. I ta okładka jest świetną metaforą iluzji, w której tkwi zespół. Tylko w przeciwieństwie do "wodza", Big Cyc już dawno porzucił swoje ideały.