Dobre gry z gatunku FPS możemy policzyć na palcach jednej ręki w przypadku konsoli PS2. Było ich kilka, lecz żaden nie prezentował sobą nic szczególnego. Większość dobrych strzelanin pojawiało się na mocniejszym Xboksie. Osobiście nie dziwi mnie to, wszak kontroler stworzony przez Billa zdaje się być lepszym do gier First Person Shooter, no i konkurent miał pod obudową większe zapasy mocy do wykorzystania. Na początku 2006 roku przyszedł wreszcie czas, by coś się zmieniło. Nasza poczciwa już czarnulka otrzymała produkt o nic niemówiącym tytule "Black". Jak się później okazało, najlepszą grę z gatunku dostępną na owej konsolce. Urzekała tutaj nie tylko fantastyczna grafika, ale także fizyka czy dostępne możliwości interakcji z otoczeniem. Fani takowych gier poczuli się jak w raju. Ja także byłem zachwycony…
Nazywasz się Jack Keller. Siedzisz w więzieniu, ciemnym pomieszczeniu rozświetlanym przez jedną lampę zawieszoną w centralnym punkcie pokoju. Po drugiej stronie stolika znajduje się oficer proponujący pójść z Tobą na ugodę w zamian za współpracę. Dzięki temu rozpoczniesz nowe życie, a twa kartoteka zostanie wyczyszczona. Brzmi zachęcająco… Nie masz innego wyjścia, godzisz się na takie warunki. Musisz wyjawić, co działo się przed kilkoma dniami, podczas tajnych operacji jednostek Black. Najlepszych żołnierzy tej planety. Myślami powracasz do pamiętnego dnia pierwszej akcji, którą przeprowadziłeś wraz ze swymi kompanami. A działo się to w Europie Wschodniej. Od samego początku rozgrywka toczy się na najwyższym możliwym poziomie. Zaczynamy z grubej rury, żadnych łagodnych, zbędnych wstawek. Podnosimy shotguna, wywalamy drzwi z zawiasów i mkniemy przed siebie unicestwiając kolejnych przeciwników, zbierając po drodze drogocenne apteczki, amunicje oraz uzbrojenie, które wypadło z rąk zabitym wrogom.
Pierwsze, co natychmiast rzuca się w oczy to fenomenalna grafika. Jest to możliwie najwyższy osiągalny poziom na drugim szaraku. Criterion Games, doskonale przecież znające architekturę PS2 (stworzyli serię Burnout), przeszli samych siebie. Mimo iż tytuł jest stworzony na silniku z wspomnianej wcześniej wyścigówki, twórcy idealnie poradzili sobie z jego przemodelowaniem i stworzyli istnego masakratora dla naszych gałek ocznych. Początkowo oślepia nas blask światła wpadający do pokoju przez okna, które naturalnie możemy wybić. Dalej czeka nas już tylko przecieranie oczu ze zdumienia. Przepięknie prezentują się wszelkie wybuchy czy też dym. Szybko go dostrzegamy. Miejsce, w którym toczy się akcja pierwszego etapu, to palące się zgliszcza jakiegoś miasta. Wszędzie znajdują się przeciwnicy, których jedynym celem jest pozbawienie nas życia. Oddajemy serie z karabinu, który… wykonano wprost cudownie. Są to jedne z najładniejszych modeli broni, jakie dane było mi podziwiać w całym swoim życiu. Dopracowane z największą dbałością o detale. Można poczuć moc emanującą od takich giwer. Efekt przy zmianie magazynku poraża. Widzimy dokładnie spluwę trzymaną w łapach, a cała pozostała część ekranu staje się rozmyta, słychać jedynie rozpadające się mury budynków, wybuchy i odgłosy wystrzałów. Po chwili, znów obraz wraca do normy i możemy dalej toczyć bój na śmierć i życie. Nie sposób zapomnieć o pieczołowicie wykonanych miejscówkach. Każdy szczególik tej produkcji dopięto na ostatni guzik, w kwestii oprawy. Absolutnie najwyższa z możliwych poprzeczek.
Skoro kilka razy padło słowo "broń" w powyższym akapicie, to i o nich wspomnieć muszę. Początkowo do wyboru jest pistolet czy też wspomniany shotgun. Szybko znajdujemy AK-47, znany rosyjski karabin maszynowy, potrafiący skutecznie zrobić z naszych przeciwników ser szwajcarski. Także granaty gdzieś tutaj się pojawiają. Ich siła uderzeniowa warta jest odnotowania, celnie rzucony powala na glebę kilku terrorystów, bardzo pomagając nam podczas dalszej wędrówki. Dorobimy się nawet wyrzutni rakiet. Jak skuteczna ona jest, wspominać chyba nie muszę. Uzi to podstawa w tego typu grach, oczywiście amunicji jest pełno do takiej giwery, szybkostrzelna, lecz niecelna. Zdarzają się misję, w których naszym zadaniem będzie działanie po cichu, toteż otrzymamy spluwy wyposażone w tłumik, lub karabiny snajperskie. Skuteczne, tak na marginesie. Długo czekamy, aż Keller zdoła je przeładować, lecz siłę rażenia mają ogromną. Twórcom udało się odwzorować dla każdej ze spluw ich zalety i wady. Niektóre bronie są celniejsze, inne mniej, z kolei te potężniejsze mają wielki odrzut i musimy długo celować by udało nam się szybko powalić przeciwnika. Jeszcze inne są skutecznie jedynie przy krótkich dystansach, toteż np. ze snajperki nie uda nam się pozbawić życia kolesia stojącego kilka metrów dalej. Słowem, jest idealnie.
Największą zaletą "Black" jest niewątpliwe interakcja z otoczeniem. Twórcy postarali się, by pozwolić graczom zdemolować to, co tylko będą chcieli. Już na samym początku gry widzimy, jak po strzałach w betonowy filar podtrzymujący most, rozpada się on czy odpada tynk. Możemy podziurkować wraki pojazdów stojące na ulicach, aż wreszcie doprowadzimy do ich wybuchu. Bazooką uszkodzimy mury dowolnego budynku, zrobimy dziurę w ścianie, wywalimy framugę okna i wejdziemy do środka. Możliwość jest od groma. Granat pustoszy otoczenie jeszcze bardziej, rzucony pod koła ciężarówki, jest w stanie wywołać pokaz ogromnych fajerwerków. Często w misjach będziemy mieli za cel zniszczyć dany obiekt. Przykładowo wysadzimy kontenery z paliwem powodując ogromny wybuch i doszczętnie niszcząc silos z nielegalną substancją w środku. Wspominać chyba nie muszę, że deski są podatne na amunicję z pistoletu. Kryjąc się za nimi, wcale nie jesteśmy bezpieczni. Mimo że ogólny poziom destrukcji jest na bardzo wysokim poziomie, dotąd chyba niespotykanym w innych grach na konsolkę PS2, to jednak pozostawia pewien niedosyt. Szkoda, że budynków nie da się zniszczyć przynajmniej do połowy, a rakiety z bazooki niszczą jedynie te miejsca, które zostały oskryptowane przez twórców. Strzał w kierunku ściany gdzieś w ukrytym zaułku nie zrobi jej zupełnie nic. Może spowodowane jest to ograniczeniami technicznymi?
Nasi przeciwnicy potrafią wykazać się nie lada inteligencją. Podczas etapów polegających na skradaniu się, musimy być niezwykle czujni, gdyż wrogowie są w stanie kryć się w lesie, wyruszać na zwiad w głąb lasu, bądź też wypatrywać okolicy poprzez lunetę w snajperce. Niekiedy zmuszeni będzie nieźle się napocić, by przejść daną misję bez zwracania niczyjej uwagi. Jeśli jednak nam się nie uda… cóż. Pozostaje jedynie wyjąć giwerę i oddać się ciężkiej jatce. AI dobrze sobie radzi także i tutaj. Terroryści kryją się za drzewami, murkami czy workami z piaskiem, uciekają od wybuchowych beczek, gdy dostrzegą w nich potencjalne zagrożenie, a nawet są w stanie zaplanować taktykę pozwalającą poskromić naszą osobę. Oczywiście mam tutaj na myśli otwarty teren. W pomieszczeniach zamkniętych jest to zwyczajne, walenie z broni ile tylko się da. Stoją jak wryci i strzelają póki nie pokończą się magazynki. Nie musze chyba wspominać, iż łatwo wtedy doprowadzić do ich eliminacji. Minusik się za to należy, chociaż satysfakcja z gry jest tak ogromna, że ciężko jest zwrócić na taką błahostkę uwagę, podczas bezgranicznego oddania się tej produkcji.
Kolejną wadą omawianej produkcji jest niezwykle krótki czas potrzebny na jej ukończenie. Gra składa się z zaledwie 8 poziomów poprzedzonych cut-scenkami. Pewno pomyślicie sobie… Jak to?! Zaledwie osiem leweli?! Przecież to można ukończyć nawet pierwszego dnia. Zapewne mielibyście rację, gdyby nie fakt, iż twórcy doskonale o tym wiedzieli i na siłę utrudnili nam przejście "Black" w kilka godzin po jego zakupie. Naturalnie chodzi tu o punkty kontrolne. Umieszczone w dość odległych od siebie miejscach. Nawet na najniższym poziomie trudności przeciwnicy są w stanie zrobić bohaterowi duże kuku, dlatego też musimy uważać. Jedna drobna wpadka i stracimy 20 minut gry, bo save ulokowany został daleko stąd. Teoretycznie jest to dobre rozwiązanie, problem jednak polega na czym innym. Dzisiaj nie powinno już być gier, nieposiadających możliwości zachowania stanu gry w dowolnym momencie. Rozumiem, iż przez to Black mógłby okazać się zbyt krótki, lecz z pewnością wielu graczy skorzystałoby na tym i nie rzucało po kątach swych "Dual Shocków". Chociaż faktem jest, iż ukończenie ostatniego z etapów zajmie nam godzinkę, a w ogólnym rozrachunku przejście całej gry nie wydrze z życiorysu więcej niż ok. 6-7 godzin. Naturalnie przy minimalnej ilości ponownego wczytywania tej samej misji. Ewentualnie z pomocą przyjdą apteczki, używane odpowiednim klawiszem. Jest ich sporo toteż przy niskich nawet umiejętnościach gracza, nie powinno mu sprawiać problemu zachowanie przyzwoitego stanu zdrowia.
Kwestia oprawy dźwiękowej jest sprawą oczywistą. Majstersztyk. Każda z dostępnych giwer posiada własne unikalne odgłosy, dzięki czemu niemal czujemy potęgę Ak-47 czy też bazooki, trzymając ją w rękach. Przy rozpadaniu się budynków słyszymy charakterystyczne upadające cegły, fruwające w powietrzu deski. Terroryści krzyczą z przerażenia, przekazują sobie komendy, ustalają taktykę. Wszystko słyszymy, szkoda jedynie, iż nie jesteśmy w stanie zrozumieć, gdyż posługują się innym językiem. Denerwowała mnie muzyczka w menu, oraz dość długie czasy wczytywania, podczas których także była odtwarzana. Jeśli chodzi o rozgrywkę, klimat jest gęsty i mroczny, całość spowija mgła tajemnicy, krzyk martwych ludzi. Dopasowanie muzyki udało się twórcom niemal idealnie. No i otrzymujemy komendy poprzez radio. Aspekt ten wypada znakomicie, a gdyby nie muzyka z menu, pewno była by dycha.
Black jest z pewnością najlepszym FPS'em dostępnym na konsolę PS2. Tak rozbudowanych możliwości demolki otoczenia nie widzieliśmy od dawna w żadnej innej grze (o ile w ogóle). Grafika jest cudowna, gra światła i cieni idealnie przedstawiająca klimat tej produkcji. Mroczny, ciężki. Taki właśnie ma być, pasuje do Blacka jak żaden inny. Wrogowie łatwo poskromić się nie dadzą, a wybór broni przyprawia o zawrót głowy. Podobnie jak ich wykonanie. Czy można się tu do czegoś przyczepić? Jasne. Przede wszystkim oskryptowanie tej produkcji aż nadto daje się we znaki. Interakcja z otoczeniem jest możliwa jedynie tam, gdzie zaplanowali to sobie twórcy, a dane elementy budynków czy deski zawsze niszczą się w identyczny sposób. Możliwe, iż przeszkodą nie do przeskoczenia była tu moc PS2, jednak wydaje mi się, iż przy odrobinie chęci Criterion Games zaprojektowałoby inne opcje. No i ta nieszczęsna muzyczka w menu. Niemniej ja otrzymałem mocną dawkę adrenaliny po ukończeniu tego tytułu. Polecam go każdemu miłośnikowi gatunku. Warto zobaczyć na własne oczy, czego jest w stanie dokonać poczciwa czarnulka. Tymczasem nie pozostaje mi nic innego jak oczekiwać na "Black 2". Przy potędze konsol PS3 oraz X360, destrukcja będzie zapewne stać na niewyobrażalnie wysokim poziomie. Ach, pomyśleć jak wiele aspektów można by udoskonalić. Od razu człowiekowi robi się przyjemniej. Niestety, na to przyjdzie nam jeszcze poczekać. Mimo często zadawanych pytań, główny projektant gry oznajmia, że w chwili obecnej całe Criterion skupia się na Burnout 5. Na koniec pocieszająca informacja. Black 2 z pewnością się pojawi.