Czarne chmury zbierają się nad „Bohemian Rhapsody”. Czy film straci nominacje do Oscarów?
Niedługo po ogłoszeniu nominacji do Oscarów 2019 widmo skandalu powoli narasta wokół „Bohemian Rhapsody”. Ten został usunięty z listy nominowanych nagród GLAAD. Film Singera jest nominowany do Oscara w kategorii „Najlepszy film” i nie tylko. Czy w tym przypadku czeka go ten sam los?
GLAAD Media Awards to nagrody przyznawane dziełom medialnym (w tym filmom), które w pozytywny i interesujący sposób podejmują bądź promują tematykę LGBT. Na pierwszy rzut oka „Bohemian Rhapsody” wydaje się produkcją, która jak najbardziej zasługuje na wszelkie laury GLAAD. Opowiada o grupie Queen, której frontman, jak wszyscy wiemy, był osobą biseksualną, choć wielokrotnie nazywał się i homoseksualistą. „Bohemian…” wyreżyserował (przynajmniej do pewnego momentu) Bryan Singer. A ten sam nigdy nie ukrywał bycia gejem.
Filmowa biografia grupy Queen stała się wielkim globalnym przebojem. Produkcja zarobiła dotychczas w światowych kasach kinowych ponad 800 mln dol.
To fenomenalny wynik. Stawia to „Bohemian Rhapsody” pośród najbardziej kasowych filmów ostatnich lat. Można też już bez obaw stwierdzić, że film Singera jest najbardziej kasową biografią muzyczną w historii kina.
Ale to nie wszystko. „Bohemian…” został też, o dziwo, bo nie jest to wybitny film, doceniony przez kapituły najważniejszych branżowych nagród. Biografia grupy Queen zdobyła dwa Złote Globy. I to nie w kategoriach technicznych. Nagrodzono Ramiego Maleka za rolę Freddie’ego Mercury’ego, a „Bohemian Rhapsody” otrzymał wyróżnienie jako… „najlepszy film dramatyczny”. Także i Akademia przyznająca Oscary okazała się nadzwyczaj hojna dla tego filmu. Został on nominowany w 5 kategoriach, w tym dla „najlepszego aktora” oraz „najlepszy film”.
Jednak twórcy filmu nie mogą się w pełni nacieszyć sukcesami „Bohemian Rhapsody”. Jego reżyser, Bryan Singer, stał się negatywnym bohaterem artykułu pisma The Atlantic. To oskarża go o gwałt i molestowanie seksualne.
W związku z tą publikacją organizacja GLAAD podjęła decyzję o usunięciu „Bohemian Rhapsody” z grona nominowanych do GLAAD Media Awards w kategorii „najlepszy film”.
Ekipa, która pracowała ciężko przy „Bohemian Rhapsody”, jak i również dziedzictwo Freddie’ego Mercury’ego zasługują na lepsze potraktowanie. Film przedstawił historię ikony LGBTQ, Freddie’ego Mercury’ego, publiczności na całym świecie, wiele osób nie widziało dotąd tak otwartego i dumnego ze swojej tożsamości głównego bohatera tego typu w kinie. Jak i również tak bliskiego rzeczywistości pokazania zmagań z HIV i AIDS. Siła tego filmu jest niezaprzeczalna. Uważamy jednak, że musimy wysłać w świat jasny i wyraźny sygnał do młodzieży LGBTQ i wszystkich ofiar napaści seksualnych. Społeczność GLAAD nie będzie milczeć, gdy na szali jest ochrona przed ludźmi chcącymi ich skrzywdzić – czytamy w oświadczeniu GLAAD.
Prawnik Singera, na łamach The Rolling Stone odniósł się do oskarżeń, oznajmiając:
To smutne, że „The Atlantic” upadł tak nisko, jeśli chodzi o dziennikarskie wartości. Ponownie jestem zobligowany odpowiedzieć, że ta historia jest nieprawdziwa i odnosi się do niepodpartego dowodami pozwu, który przeciwko Bryanowi wytoczyła grupa osób kłamiących dla pieniędzy i uwagi. I to nie jest dziwne, że oskarżenia pojawiły się w czasie, gdy „Bohemian Rhapsody” jest wygrywającym nagrody międzynarodowym hitem, a te homofobiczne teksty zostały opublikowane po to, by użyć sukcesu filmu Singera.
Czy rzeczywiście „Bohemian Rhapsody” to sukces Bryana Singera? W grudniu zeszłego roku reżyser został zwolniony ze swojego stanowiska.
Powodem miał być konflikt reżysera z Ramim Malekiem. Zarzewiem sporu były „różnice artystyczne”. W związku z tym Singer wielokrotnie nie stawiał się na planie. Następnie, po przedłużającej się nieobecności związanej z przerwą z okazji Święta Dziękczynienia, studio 20th Century Fox zmuszone było, z powodu zatrzymania prac na planie, zwolnić Singera na trzy tygodnie przed zakończeniem zdjęć. Zastąpił go na początku operator Newton Thomas Sigel. Następnie reżyser, Dexter Fletcher, który obecnie kręci inną muzyczną biografię, tym razem Eltona Johna w filmie „Rocketman”.
Producent filmu, Graham King, podjął decyzję o zostawieniu nazwiska Singera jako reżysera, choć teraz odbija mu się ta decyzja czkawką. Poza tym, na ile sukces filmu jest zasługą samego Singera pozostaje kwestia sporną. Tym bardziej, że „Bohemian Rhapsody” jest samograjem, abstrahując już od jego wartości artystycznych bądź ich braku. To typowy crowd pleaser. Film skrojony pod niedzielnego fana Queen i dającego mu świetną rolę Maleka, masę kultowych piosenek oraz fenomenalne odtworzenie koncertu na Live Aid. To tu należy upatrywać kapitalnego wyniku finansowego tej produkcji.
Dziwię się, że „Bohemian…” był w ogóle nominowany do GLAAD. O Oscarach i Złotych Globach nawet nie wspominając.
Ukazany w filmie wątek homoseksualizmu Mercury’ego oraz jego zmagań z HIV został zinfantylizowany, uproszczony, spłaszczony. I w dodatku przeinaczony. Jedyna jego zasługa dla środowisk LGBT to fakt, że film z homoseksualną postacią w roli głównej stał się bijącym kasowe rekordy hitem na całym świecie.
W kontekście tego globalnego sukcesu oraz nominacji do Oscara, usunięcie go z listy nominowanych do nagród GLAAD, o których mało kto słyszał, to niezbyt istotne „zawirowanie”. Choć na pewno jest to niemała skaza na reputacji filmu. Nie jest wcale wykluczone, że idąc za ciosem, w świetle tych mocnych i naprawdę poważnych oskarżeń, także i Akademia przyznająca Oscary podejmie decyzję o usunięciu „Bohemian Rhapsody” z grona nominowanych. Przynajmniej w kategorii „najlepszy film”. Gdyby tak się stało, byłby to pierwszy przypadek w historii Oscarów, gdy z powodów „obyczajowo-kryminalnych” film został wycofany z oscarowego wyścigu.
Pomimo całego tego zamieszania kariera Bryana Singera wydaje się niewzruszona. Minionej jesieni reżyser podpisał kontrakt z Millenium Film na zrealizowanie remaku filmu „Czerwona Sonia”.
I raczej, przynajmniej na razie, nikt nie wpłynie na to, by ustąpił. Choć w sieci pojawiła się już petycja żądająca usunięcia go ze stanowiska.
Atmosfera kontrowersji ciągnie się za reżyserem od lat, kiedy to na światło dzienne wyszły pierwsze oskarżenia Singera o molestowanie i gwałty. Jeśli wszystkie okażą się prawdziwe, to – tak jak w każdej innej branży i sferze życia – powinien on zostać ukarany i odsunięty od możliwości wykonywania swojego zawodu. Tym bardziej, że reżyser to osoba mająca znaczną kontrolę nad ekipą pracującą nad filmem. Stwarza to więc niemało sytuacji do wykorzystywania swoich wpływów w niecnych celach.
Z drugiej strony, dopóki wina Singera nie zostanie udowodniona, a reżyser nie będzie miał postawionych zarzutów to trudno wymagać, by nikt go nie zatrudniał. Zasada domniemania niewinności nadal chyba funkcjonuje. Choć, oczywiście, jeśli oskarżenia się potwierdzą, Millenium Film zapewniło samo sobie czarny PR i skazało film „Czerwona Sonia” na klęskę. Tym bardziej, że wtedy zatrudnienie Singera, pomimo oskarżeń, będzie traktowane jako oczywisty środkowy palec skierowany w kierunku ruchów Time's Up oraz #MeToo.
Poza oczywistymi traumami, które przeżyły domniemane ofiary Singera, smutne jest też to, że możliwe, iż dopuszczał się tego wszystkiego twórca filmowy, który zapisał się w historii kina. Jego „Podejrzani” to jeden z najlepszych amerykańskich filmów wszech czasów. Z kolei „X-Men” z 2000 roku to jeden z pierwszych filmów, które na dobre rozpoczęły trwającą do dziś manię i popularność nowoczesnych adaptacji komiksowych. To w dużej mierze dzięki niemu, pośrednio, narodziło się całe MCU, a na dużym ekranie mogliśmy też podziwiać filmy o Hellboyu czy Deadpoolu.
Cokolwiek się nie stanie, film „Bohemian Rhapsody” co miał zarobić, to już zarobił. Poza tym, jakiekolwiek skandale z Bryanem Singerem, które wyjdą na światło dzienne, raczej nie wpłyną na odbiór filmu przez ludzi, którzy będą go chcieli obejrzeć.