Trudno chyba o serialowy tytuł, który rozgrzewałby Polaków bardziej. Po fiasku artystycznym filmu o Białym Wilku informacja, że Wiedźmin będzie nakręcony przez Netfliksa przyniosła uczucie ulgi. Ja jednak nie jestem pewien, czy ten spokój ducha może być uzasadnionym stanem.
Film Wiedźmin z Michałem Żebrowskim był nieporozumieniem. Wydanemu rok później serialowi też można wiele zarzucić, chociaż docierały do mnie głosy, iż znaleźli się amatorzy tego dziwnego montażu i osobliwych efektów specjalnych również za granicą. I nie będę tego drążył, bo sam mam drobny sentyment do obu tych produkcji - głównie za sprawą muzyki Grzegorza Ciechowskiego.
Zapewne wszystkich fanów wiedźmińskiego uniwersum ucieszyła pierwsza informacja, że książkę chce zekranizować Tomasz Bagiński. Chwilę później świat obiegła informacja, że reżyser dogadał się z Netfliksem i razem zrobią serial, a nie film, jak początkowo spekulowano. Entuzjazm był powszechny, ja tylko trochę żałowałem, że Wiedźmin nie będzie pierwszym polskojęzycznym serialem od streamingowego giganta, a jedynie powstanie przy współpracy z polskimi artystami. Nie da się jednak zaprzeczyć, że była to jedna z najgorętszych informacji zeszłego roku.
Od ogłoszenia tych wieści trochę się jednak zmieniło.
Nie są to może zmiany rewolucyjne. Z całą pewnością jednak wyblakło trochę różowe szkiełko, przez które patrzyliśmy na czerwonego dostawcę treści VoD. Bo chociaż ostatnio kupuje on naprawdę świetne licencje serialowe – wystarczy wymienić chociażby Frankenstein Chronicles, Colateral czy Tabula rasa – to wśród seriali wyprodukowanych przez Netfliksa brakuje niekwestionowanych, wysokobudżetowych hitów, które utwierdziłyby mnie w przekonaniu, że marka stworzona przez Sapkowskiego jest w dobrych rękach.
Taką szansę miał Altered Carbon, który zebrał co prawda dość przyzwoite recenzje, ale w mojej opinii nie jest to serial wybitny. Nie dokońca wykorzystał potencjał drzemiący w materiale źródłowym. Nie chodzi nawet o to, że zmieniono wydźwięk przesłania Modyfikowanego węgla. A raczej o fakt, iż z po szumnych zapowiedziach - które zwiastowały prawdziwy hit – nie spodziewaliśmy się, że dostaniemy średniaka z ambicjami.
Tu zapala mi się czerwona lampka związana z Wiedźminem od Netfliksa.
Saga i opowiadania Sapkowskiego to kapitalny materiał źródłowy na stworzenie wielowątkowej historii. To nie tylko opowieść awanturnicza, ale również historia o wojnie, jej kulisach i decyzjach politycznych, które mają wpływ na głównych bohaterów. Wiem, że potrzeba tu rozmachu, albo dobrego pomysłu na to, jak oddać złożoność tego fikcyjnego świata.
Lauren S. Hissrich, showrunnerka serialu o Geralcie, obiecała, że produkcja sprosta oczekiwaniom fanów pierwowzoru. Nie chodzi zapewne o to, aby kopiować poszczególne wątki i wiernie odwzorowywać książkę - to chyba jest jasne.
Co w takim razie jest esencją wiedźmińskiego świata?
Zakładam, że jednak nie ta "słowiańskość" - co lubią podkreślać fani, gdy ktoś sugeruje, że w Geralta powinien wcielić się Idris Elba. Ja esencję sagi i opowiadań widzę w tym, że za tymi wszystkimi historiami, które opowiedział Sapkowski stoi cała masa komentarzy społecznych i obyczajowych, które ani trochę się nie zestarzały. Ciekaw jestem, na ile uchwytne będą one dla amerykańskich twórców i na ile uda się zachować ducha oryginału.
Byłbym w stanie przeżyć kiepskie decyzje aktorskie i rewolucje scenariuszowe.
Boję się jednak, że wątki społeczne i intertekstualny humor będą zbyt trudne do pokazania na telewizyjnym ekranie. Gdy spojrzę na Netfliksowe produkcje, to mam świetne przykłady tego, jak można z głową mieszać humor z poważnymi i aktualnymi tematami (Orange is the New Black). A z drugiej strony znamy przecież nieudolne próby głębszego spojrzenia na otaczający świat. Zostawmy na chwilę Altered Carbon i toporne próby etycznej oceny nieśmiertelności, ale spójrzmy na Daredevila, który w jednym z sezonów serialu Netfliksa spotkał się z gentryfikacją, gdy Kingpin rozpoczynał swój wielki, przestępczo-biznesowy plan. To fascynujące, jak w popkulturze wraca temat przestępców, którzy inwestują w nieruchomości. Szkoda tylko, iż ten wątek został powierzchownie i niejasno pokazany.
Prawie cała nadzieja Wiedźmina w Lauren S. Hissrich.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że jej poprzednie projekty dla Netfliksa napawają mnie optymizmem (pracowała m.in. przy Defenders). Doceniam jednak zaangażowanie w produkcję i – nawet jeśli jest to zabieg czysto wizerunkowy - próbę poznania polskiej kultury, z której przecież mocno czerpał stworzony przez Sapkowskiego świat. Wiele jednak zależy od samego Netfliksa. Okaże się, jak wieki budżet będzie miała produkcja i jak te pieniądze zostaną wykorzystane. Myślę o tym w kontekście Dark, które nie potrzebowało niewyobrażalnej kasy, aby ostateczny efekt był więcej niż satysfakcjonujący. Ale to było widowisko kameralne, jestem prawie pewien, że przy okazji Wiedźmina to nie przejdzie.