Powrót do „normalności” po epidemii koronawirusa nie zadzieje się jak za pstryknięciem palcem. Przed nami długi proces, na co zwrócił właśnie uwagę prezes sieci kin Helios, Tomasz Jagiełło w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej.
Sytuacja jest złożona i skomplikowana. Musimy pamiętać, że sama tylko branża filmowa to szereg naczyń połączonych. Otworzenie kin to jeden temat, ale jest przecież jeszcze kwestia choćby tylko tego, że produkcje filmowe także zostały przerwane. Jeśli w ciągu kilku miesięcy nie zostaną wznowione, to za jakiś czas czeka nas dziura filmowa, czyli okres, kiedy to nie będzie żadnych premier.
Z perspektywy samego odbiorcy nie jest to jednoznacznie zła wiadomość. Ostatnimi laty premier filmowych potrafiła być cała masa w danym miesiącu. Jeśli ktoś jest wielkim kinomanem, mógł nie nadążać z oglądaniem ich wszystkich. A dochodzą przecież także i premiery w streamingu. Kilka miesięcy bez chodzenia do kina to też wcale już takie niemałe oszczędności. No, ale oczywiście musimy pamiętać też o drugiej stronie medalu, czyli aspekcie biznesowym. Wstrzymanie produkcji filmowej to brak pracy dla tysięcy ludzi.
Ale wracając do sedna. Według prezesa sieci Helios, zakładając rozsądny i w miarę pozytywny scenariusz, powrót do dawnej rzeczywistości filmowej będzie przebiegać stopniowo i trwać około 1,5 roku.
Jest szansa, że kina zaczną być otwierane w okolicach czerwca. Należy uwzględnić, że raczej widownia nie rzuci się tłumnie do kinowych sal i nie usiądzie obok obcych ludzi. Poczucie niepewności i niepokoju oraz obawy o zdrowie oraz warunki sanitarne mogą sprawić, że powrót ten będzie powolnym procesem rozłożonym na długie miesiące.
Trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że nawet jak kina zostaną otwarte, to przecież przez jakiś czas nie będą miały czego grać. Wszystkie premiery z tego roku, także te, które zostały odwołane od marca po dziś dzień, trzeba na nowo rozplanować. Nie każdy dystrybutor może być chętny na to, by dystrybuować swoje filmy w pierwszej fali powrotów, gdyż może się obawiać i tak niskiej frekwencji, a co za tym idzie wpływów z biletów. Granie starszych produkcji to też pomysł doraźny, na chwilę.
Wiele więc wskazuje na to, że prezes Heliosa ma rację. Półtora roku to optymalny plan „odmrażania”, zresztą nie tylko kin, ale i całej gospodarki, bowiem nawet niedawno rozluźnione zasady dotyczące otwarcia galerii handlowych pokazują, że powrót do normy chwilę nam zajmie. Jak wszyscy wiemy, kina, tak samo jak inne gałęzie przemysłu, odczują to dość mocno. Podobnie jak sami dystrybutorzy filmowi. Półtoraroczny plan przywracania normalności to mimo wszystko długi okres, który cały czas wstrzymuje pełną płynność finansową. O ile konsumenci to wytrzymają, o tyle producenci treści już niekoniecznie. Miejmy nadzieję, że ręka rynku, jak już zdejmie z nosa maseczkę, nie będzie zbyt brutalna.