REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. TV
  3. Seriale /
  4. VOD

„BrzydUla” wraca po 11 latach do TVN-u. Nie uwierzycie, ale żeby serial się udał, znowu musi być brzydka

„BrzydUla” wróciła po 10 latach. A żeby można było kontynuować historię zapoczątkowaną w 2008 roku Urszula Cieplak, wróć, Dobrzańska (!), znowu musi być... brzydka. 

05.10.2020
19:33
brzydula 2 gdzie obejrzeć opinie
REKLAMA
REKLAMA

Możecie mówić, co chcecie, ale TVN nigdy nie zrobił lepszej telenoweli niż „BrzydUla”. Przy niej nawet Magda M. i jej grochy mogą się schować. Oczywiście, to serial zły na wielu poziomach, tak jak złe są czy bywają telenowele, ale w swoim gatunku i kategorii gulity pleasure spełnia swoją rolę. A więc dostarcza miłych wzruszeń, śmiechu, a kiedy kończą się wszystkie pomysły „co obejrzeć”, zawsze jest przecież kilka nowych odcinków „BrzydUli”, które bez wyrzutów sumienia możesz odpalić w wolne popołudnie.

W 2008 roku pokochaliśmy polską „BrzydUlę” ze wszystkimi jej wadami.

Bo przecież tych było sporo. Sam koncept, na którym serial się zasadza, jest do głębi krzywdzący i seksistowski. Zresztą tak jak w przypadku większości polskich tasiemców z imionami/pseudonimami w tytułach. Czy to „BrzydUla”, „Singielka”, „Majka”, czy „Magda M.” albo „Julia” – każda główna bohaterka wymienionej produkcji swoją wartość mierzy posiadaniem bądź nie posiadaniem faceta lub/i własnym wyglądem. Ergo: kobieta może osiągnąć szczęście dopiero wtedy, kiedy u swojego boku ma mężczyznę i wygląda tak, że mogłaby mieć przynajmniej dziesięciu kolejnych. Przy tym boku. Albo i w łóżku. Dodatkowo chyba żadnen z tych tytułów nie zdaje testu Bechdel, bo jedynym tematem żeńskich postaci jest dywagowanie o tym, czy on już teraz mnie pokocha, czy dopiero pięć odcinków później. Literalnie: dla kobiet w TVN-owskich serialach nie istnieje inny temat niż mężczyzna, kiedy spotykają się w kadrze.

Mimo wszystko, mimo świadomości, że „BrzydUla” utwierdza wiele paskudnych stereotypów, nawet jeśli stara się z nich kpić, potrafiła chwycić nas za serce postacią prostej, miłej i pomocnej Uli Cieplak. A także dialogami, które współtworzyła m.in. Maria Czubaszek (któż nie pamięta słynnej Violetty przez „V” i dwa „t?”).

Nowa-stara „BrzydUla” 10 lat później

Skoro już wiecie, że „BrzydUla” ma specjalne miejsce w moim serduszku (odcinki widziałam niezliczoną ilość razy), to wiedzcie też, że bardzo bałam się nowego sezonu serialu. W ukojeniu nerwów nie pomogło również to, że w rolę Pshemka nie wcieli się już Jacek Braciak (w pierwszych pięciu odcinkach Pshemko się nie pojawia, więc drżę wciąż, jak nowa postać projektanta zostanie przedstawiona na ekranie).

Jaka jest nowa „BrzydUla”?

Głównych bohaterów spotykamy 10 lat później. W serialowym świecie wszystko się zmieniło – firma Dobrzańskich i Febo ma nową siedzibę, a na horyzoncie nie widać włoskich współwłaścicieli (była narzeczoną Marka pojawia się w jednej scenie, tylko na chwilę). Ula i Marek są małżeństwem, dorobili się ładnego domu (choć skromnego, jak powie Violetta) i trójki dzieci. Wszystko niby jest wspaniale, ale nad rodziną Dobrzańskich i ich firmą zbierają się czarne chmury. Marek ma nową asystentkę, Nadię, oszałamiającą piękność, którą Ula traktuje jako nową konkurentkę. Dlaczego? Nasza kochana główna bohaterka wycofała się bowiem z życia zawodowego i została – jakby to „ładnie” nazwać? – kurą domową.

A jeśli jest kurą, to jest oczywiście zaniedbana, grubsza o jakieś 20 kg i rozchwiana emocjonalnie. TVN w nowej „BrzydUli” kontynuuje przebieżkę po najgorszych stereotypach, teoretycznie – znowu – puszczając do nas oko, ale gdzieś tam z tyłu głowy zapala nam się czerwona lampka. Czy tytułowa Brzydula ma być Brzydulą, bo po ciąży nie ma płaskiego brzucha i nie była od ładnych paru miesięcy u fryzjera?

brzydula nowy sezon opinia class="wp-image-448996"
fot. TVN/Tomek Urbanek/East News

Jakby tego było mało Ula dorobiła się swojej, nazwijmy to, inkarnacji. Na horyzoncie mamy bowiem nową postać – Bożenkę, kuzynkę Maćka, której Ula załatwia pracę. Młodej okularnicy nie chce jednak zatrudnić szef działu HR, czyli Seba, bo przecież dziewczyna wygląda, jak wygląda. Podpowiem: chodzi o to, że jest podobno brzydka, choć trudno dopatrzyć się w urodzie aktorki, Pauliny Kondrak, jakichś mankamentów, poza tym, że rzeczywiście nie wpisuje się w wizerunek modelek z Febo&Dobrzański.

Minęło 11 lat od finału „BrzydUli”, a my dostajemy ponownie po głowie. Można odnieść wrażenie, że cały świat ruszył do przodu, kolorowe gazety wykonały wielki krok, a TVN jak ta „Brzydula” – dalej stoi w miejscu.

Najmocniejszym punktem programu jest Violetta Kubasińska, która zaprezentowała się widzom w nowej odsłonie.

brzydula Violetta Kubasińska  class="wp-image-449002"
fot. TVN/Tomek Urbanek/East News

Ta postać, tak jak i w 1. sezonie rzeczywiście udała się bezbłędnie (rola życia Małgorzaty Sochy!). Violetta wciąż myli powiedzonka, budzi zachwyt i śmiech oraz nie daje o sobie zapomnieć. Mam nadzieję, że będzie jej tylko więcej i więcej na ekranie, bo sceny z nią sprawiły, że kilka razy zaśmiałam się w głos.

Czuć jednak, że „Brzydula” nieco zardzewiała. Akcja, humor są toporniejsze. Wszyscy robią co mogą, żeby fabuła nabrała tej lekkości, co ponad dekadę temu, ale zadanie jest trudne. Po obejrzeniu pierwszych pięciu odcinków jeszcze nie jestem pewna, czy rzeczywiście uda się na nowo wyczarować tę magię, na którą – mówię to z pełną odpowiedzialnością – nabrałam się kilkanaście lat temu. Wiem jedno, będę oglądać dalej, choćby tylko po to, aby zobaczyć na ekranie nowe wcielenie mistrza Pshemko.

„BrzydUla” już dzisiaj o 20:00 w TVN7, a 10 października w stacji TVN. Serial obejrzycie też w serwisie Player.

REKLAMA

* Zdjęcie główne: TVN/Tomek Urbanek/East News

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA