"Chąśba" to nowe słowiańskie fantasy prosto z Polski, nie tylko dla fanów Wiedźmina-Polaka
W polskich księgarniach pojawiła się "Chąśba". To nowa książka Katarzyny Puzyńskiej, którą można byłoby określić jako "słowiańskie fantasy". Czy fani "Wiedźmina" właśnie doczekali się godnej następczyni?
OCENA
Słowiańskie fantasy od dawna cieszy się w Polsce dużą popularnością, ale też musi sobie radzić z narosłą przez lata łatką prawicowości. Sam jeden "Wiedźmin" to bowiem trochę za mało, by mówić o innym spojrzeniu na polską fantastykę spod znaku turbosłowian. Czy "Chąśba" Katarzyny Puzyńskiej zmienia coś w tym temacie?
W ostatnich latach polskie fantasy to kategoria coraz częściej kojarzona z konserwatyzmem, homofobią i dziaderskością. Nagłośnione przez Kasię Babis problemy gatunku nie były oczywiście żadną nowością dla czytelników rodzimej fantastyki, ale pomogły przełamać pewne tabu mówienia o nich. Co w kontekście głośnego i głęboko obraźliwego opowiadania Jacka Komudy opublikowanego w "Nowej Fantastyce" w zeszłym roku było jak najbardziej potrzebne.
Ramię w ramię z takim oczyszczeniem szła zresztą większa chęć twórców nie kojarzonych wcześniej tak silnie ze słowiańskim nurtem fantasy, by sięgać po podobne motywy w swojej twórczości. Trudno powiedzieć, czy to wynik popularności "Wiedźmina" często dosyć błędnie wpychanego w objęcia słowiańskości, ale literacki mainstream nagle stał się znacznie bardziej otwarty na pisanie fantastyki z lokalnym zacięciem. Dość powiedzieć, że Radek Rak otrzymał nawet nagrodę Nike za "Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakubie Szeli".
Jak w tym kontekście prezentuje się "Chąśba" Katarzyny Puzyńskiej?
Puzyńska to autorka poczytnych kryminałów, która po raz pierwszy próbuje swoich sił w mieszance fantasy i gawędy, choć nie do końca porzuca w "Chąśbie" znajome czytelnikom elementy swojej dotychczasowej twórczości. Sama nazwa wydanej przez Prószynski i S-ka powieści bezpośrednio nawiązuje do słowiańskiego określenia na napad lub rozbój, a istotną częścią fabuły jest zagadka kradzieży pewnej świętej relikwii. Wszystko to zostaje natomiast opakowane w magiczną atmosferę rodem z dawnych baśni i legend. Świat "Chąśby" roi się od trolli, olbrzymów, wąpierzy, utopców, południc, rusałek i innych fantastycznych stworzeń.
Akcja powieści toczy się wokół życia mieszkańców pewnego grodziska należącego do nigdy nienazwanego Królestwa. Głównymi bohaterami "Chąśby" są nieznoszący przygód chuderlak Strzebor, były chąśnik i podstarzały kat Zamir oraz podejrzewana o bycie Marzanną tajemnicza dziewczyna imieniem Mora. Ta dosyć egzotyczna trójka będzie musiała połączyć siły, by odzyskać ukradzioną tarczę Jarowita, ocalić grodzisko i doprowadzić do końca trwającej już stanowczo zbyt długo zimy. Co okaże się wymagać pomocy pewnego niemego chłopca podejrzewanego o magiczne pochodzenie.
Katarzyna Puzyńska w książce "Chąśba" miesza elementy fantasy, kryminału, gawędy i książek paragrafowych.
"Chąśba" rozgrywa się w dużej mierze na przestrzeni zaledwie dwóch dni, ale Puzyńska dzieli swoją opowieść na tzw. "gawędy" i "anegdoty". Pierwsza grupa zawiera główny wątek bez jakichkolwiek retrospekcji, wtrąceń czy przedłużających się dyskusji. Akcja pędzi tutaj niemal na złamanie karku, lecz autorka zostawia czytelnikowi alternatywę. Raz na jakiś czas może on przenieść się (na widok konkretnego oznaczenia) na koniec książki, gdzie znajdzie przeszłe opowieści i wątki poświęcone pobocznym postaciom zgrupowane pod hasłem "anegdoty".
Na pierwszy rzut oka wygląda to na sztuczkę rodem z tzw. "choose your own adventure books", ale niestety Katarzyna Puzyńska ogranicza się odsyłania czytelników między jednym i drugim punktem w spisie treści. Wolność wyboru jest więc tutaj tylko pozorna, przez co cały eksperyment wypada ostatecznie dosyć blado. Niektóre "anegdoty" ani trochę nie radzą sobie jako osobne opowiastki. Nie wiadomo, dlaczego zostały wycięte z głównego nurtu opowieści, który w ten sposób cierpi przez brak głębi i ciągłe przeskoki tempa narracji. Doceniam tego typu eksperymenty, ale na pewno dało się to przeprowadzić dużo lepiej.
Wspomniany brak głębi wiąże się też ze sposobem pisania przez Puzyńską. "Chąśba" to książka, którą czyta się aż za łatwo. Trochę jakby została napisana bardziej dla dzieci i młodszych nastolatków. Być może tak faktycznie było (osobiście polecałbym zresztą dzieło Puzyńskiej właśnie tej grupie czytelników), ale trochę brakuje tutaj smacznego kąska dla starszych odbiorców. "Chąśba" miejscami przypomina mi zresztą swoją atmosferą bardziej melancholijną powieść "Pogrzebany olbrzym" Kazuo Ishiguro niż nastawione bardziej na szokowanie odbiorców klasyczne słowiańskie fantasy z naszego kraju. Tempo akcji w obu książkach jest diametralnie inne, ale podejście do bohaterów oraz próby wymieszania wczesnośredniowiecznych wierzeń ze współczesną mentalnością je do siebie zbliżają.
"Chąśba" nie wykorzystuje do końca swojego potencjału, ale pokazuje przyszłość Puzyńskiej w gatunku fantasy.
Wiele elementów nowej powieści polskiej pisarki naprawdę przypadło mi do gustu. Warto pochwalić "Chąśbę" za bardzo niewymuszone korzystanie z potworów doskonale znanych czytelnikom i graczom "Wiedźmina". Jak na dosyć prostolinijną powieść nie brak tu też kilku naprawdę interesujących i niejednoznacznych bohaterów. Na poziomie formalnym "Chąśbę" trzeba natomiast uznać za eksperyment, które zdecydowanie nie zakończył się pełnym sukcesem. Na szczęście w przyszłości na pewno może być dużo lepiej.