Prince udowadnia, że żyje i ma się bardzo dobrze, Gerard Way pokazuje, że solowo też potrafi nagrywać, a Eletric Youth dają potężną dawkę świetnego synthpopu na debiutanckim krążku. Tak mniej więcej przedstawiają się Cyfrowe nowości muzyczne z tego tygodnia. Zapraszam.

Audrey Horne
Gatunek: heavy metal
Trochę oldschoolu, który pachnie Black Sabbath i mnóstwo wpadających w ucho melodii, to najlepszy opis do najnowszego albumu Audrey Hurne (norweskiego zespołu, który nazwę zapożyczył od nazwiska jednej z bohaterek "Miasteczka Twin Peaks"). Audrey Horne z pewnością pozwalają poczuć się młodziej wszystkim tym, którzy w przeszłości nosili długie włosy i nosili glany. W brzmieniu Norwegów nie ma rzecz jasna nic odkrywczego, ale porządne metalowe riffy są zawsze mile widziane słuchane.
Christopher Owens
Gatunek: folk/pop
Bezpretensjonalna, prosta i wpadająca w ucho muzyka od Owensa potrafi poprawić humor. "A New Testament" - nowy album od amerykańskiego muzyka - zawiera w sobie mnóstwo osobistych tekstów oraz ciepłe melodie, których można słuchać w zasadzie przy każdej okazji.
Electrich Youth
Gatunek: synthpop
Na taki synthpop czekałem, Electric Youth mnie nie zawiedli. Od czasu ścieżki dźwiękowej do "Drive" czekałem z niecierpliwością na debiutancki album od tego młodego kanadyjskiego zespołu. I przyznam szczerze, jestem urzeczony. Electric Youth zawierają w swoich kawałkach wszystko co najlepsze w synthpopie, chwytliwe meleodie i potężne dźwięki syntezatorów, wtórujące przyjemnemu kobiecemu wokalowi.
Gerard Way
Gatunek: post-punk
Tak to już chyba jest, że każdy lider rockowego zespołu, musi w pewnym momencie nagrać solowy album. Nie inaczej jest z wokalistą My Chemical Romance, Gerard Way wydał właśnie "Hesitant Alien". Krążek ten w zasadzie spokojnie można by podpiąć pod dyskografię My Chemical Romance. To samo brzmienie, podobne teksty i - rzecz jasna - identyczny wokal. Czy "Hesitant Alien" zaskakuje? No niespecjalnie, ale fani Waya powinni być zadowoleni.
Jamie T
Gatunek: indie rock
Po pięciu latach, Jamie T wraca z kolejnym krążkiem - "Carry On The Grudge". W najnowszym materiale Brytyjczyka nie odnajdziemy żadnej rewolucji w brzmieniu, Jamie T kontynuuje swoją raz rozpoczętą ścieżkę. Tym razem jednak teksty wydają się bardziej osobiste i wystarczy szybki rzut ucha, aby zdać sobie sprawę, że "Carry On The Grudge" jest muzycznym pamiętnikiem artysty i swojego rodzaju terapią. Na szczęście za tym wszystkim stoją też dobre kompozycje, więc naprawdę warto tego posłuchać.
Prince
Gatunek: R&B, soul
Wielki mistrz muzyki udowadnia mi cyklicznie, że gdyby chciał, to mógłby wydawać płyty co tydzień i wszystkie byłyby wspaniałe. Można go nie lubić za wybujałe ego, ale umówmy się, Prince do tego święte prawo, a "ART OFFICIAL AGE" jest tego dobrym przykładem. Prince bez problemu potrafi też wejść w nurt nowoczesnej muzyki (R&B) bez jakichkolwiek strat jakościowych.
Sbtrkt
Gatunek: muzyka elektroniczna
Po występie Sbtrkt na Openerze, wiedziałem, że kolejna jego płyta musi być wspaniała i jakże moje przewidywania okazały się trafne. "Wonder Where We Land" trzyma poziom poprzednika i pokazuje jakim świetnym rzemieślniekiem jest Sbtrkt. Każdy track na płycie jest inny, a ta różnorodność po prostu musi się podobać.