Opis nowej książki Mieszko Zagańczyka podtytułem "Czarna Ikona" zachęca do przeczytania, nie powiem. Na tyle zaciekawiło mnie życie złodziejaszków w średniowieczu - a zwłaszcza nagrawszy się sporo w Thiefa - że aż chciałem "połknąć" od razu całość! Pewnie gdyby nie to, odpuściłbym sobie i wziąłbym się za coś zgoła innego, dlatego że za historycznością, nawet jeśli w tym wypadku alternatywną, nie bardzo przepadam. Pierwsze wrażenie nie zawsze jest to ważące, przede wszystkim, o jakości tytułu i często bywa tak jak z reklamówkami filmów - po obejrzeniu krótkiego zwiastunu, acz efekciarskiego, pozostawiającego na odbiorcy piorunujące wrażenie, aż chce się wykrztusić - "łał, muszę na to iść!", a po wyjściu z kina, zobaczywszy dany film, człowiek czuje się rozczarowany i niezachwycony. Niestety i tutaj jest podobnież, po przeczytaniu opisu "Czarnej Ikony" myślałem, że dostanę w łapki ciekawą historyję, ukazującą życie mistrzów Gildii Złodziei, pełną akcji i nieoczekiwanych zwrotów (tych jednak nie brak) z (nie)wielką dozą magyi. Ale to wcale nie znaczy, że takowej nie dostajemy - ach, wszystko zagmatwałem! Wybaczcie i zapraszam piętro niżej!
Główny bohater, Kalikst Belzebub, znudzony małymi i banalnymi zadaniami typu oskubanie bogacza z sakiewki pełnej solidów postanawia wyruszyć w daleką podróż do powodującego u niektórych gęsią skórkę klasztoru pośród skał Kapadocji. Zapowiada się ciekawie? Trzeba przyznać, że wspomniany wyżej majestatyczny klasztor może zachęcić czytelnika. I początek rzeczywiście zachęca i daje do myślenia, bo pierwszy tom "Czarnej Ikony" rozpoczyna się nader tajemniczo i - że tak ujmę - mrocznie. Później akcja "nieco" zwalnia i poznajemy życie młodych złodziei, w tym Kaliksta i jego najlepszych przyjaciół - ponętnej Zoe i przemiłego grubaska Nicetasa Wielką Pięść. Kradną, razem spędzają czas, a później wieczorami zalewają się w tawernach do nieprzytomności. A w Gildii dzieją się złe rzeczy i jak można się domyślać, główną przyczyną panujących tam sporów jest planowany wypad do Kapadocji. Dwaj mistrzowie Atanazy i Eutymiusz mają na ten temat całkowicie odmienne zdanie, przez co nie mogą dojść do konsensu. Belzebub na złość postanawia ukraść mapę Atanazemu i wyruszyć po tytułowy artefakt - Czarną Ikonę Upadłego Anioła, nie wie jednak, że wciąga się w sam wir tajemniczych spisków...
Powiem tak - gdzieś do połowy książki - jest naprawdę świetnie! Ciekawie ukazany i niezwykle rozbudowany obraz Konstantynopola, w którym nie brak różnej maści rzezimieszków, oprychów i innych drani, w tym złodziei. Wątki dotyczące naszych "małych" złodziejaszków (czyt. Kaliksta, Nicetasa i Zoe) przeplatane są rozmowami aktualnego basileusa Diogonesa ze swoim filozofem i planami na nadchodzącą wojnę oraz knowaniami spiskowców - braci Andronika i Michała Dukasa. A dalej jest, moim skromnym zdaniem, ździebko gorzej. I jak dla mnie "Czarna Ikona" jest troszkę nierówna, pierwsza część jest interesująca i aż chce się czytać, zaś druga potrafi znudzić czytelnika i tempo akcji zwalnia nieoczekiwanie, praktycznie przez pół książki nie ruszając się do przodu. Owszem, parę momentów zaskakuje i nie pozwala oderwać się od kart papieru, ale to nie wystarcza.
Jak przystało na fantasy, nie brak w książce Mieszka Zagańczyka magii. "Czarna Ikona" została przepojona, że aż odnosi się wrażenie - za bardzo! A zwłaszcza jeśli są chwile, które powodują lekki niesmak - nie chcę tu nic zdradzać, ale muszę podkreślić, że nie brakuje w niej momentu, jak dla mnie, troszkę zanadto niestrawnego, przekraczającego normę dobrego smaku. Przynajmniej ja miałem takie odczucie, różnie to można odebrać.
Od początku "Czarna Ikona" planowana była jako seria, co utwierdza napis na okładce - tom 1. Wiele wątków zostało jeszcze niewyjaśnionych i nie powiem, zakończenie może zadziwić. Ogólnie rzecz biorąc książka wydawnictwa Fabryka Słów, to ponad 400 stron dość przyjemnej lektury, w której nie brak dogłębnych opisów, tajemniczych postaci oraz zwrotów akcji. Szkoda, że jej potencjał nie został do końca wykorzystany, przez co nie czekam z takim upragnieniem na drugi tom, ale i tak z pewnością przeczytam, bo będę za wszelką cenę chciał się dowiedzieć, jak ta dobrze przedstawiona historia się zakończy i nie odstąpię póki nie dowiem się, czy rzeczywiście Ona to Ona i jak potoczą się dalsze losy...Krótko podsumowując - warto!