Dawid Podsiadło nie wysłał dziennikarzowi piosenki przed premierą, a ten w ryk. Cały internet ma używanie
Dramat dziennikarza muzycznego: Dawid Podsiadło nie podesłał mu singla przed premierą, a on czuje się już "za stary na takie akcje". Brzmi kuriozalnie - i właśnie dlatego facebookowe uzewnętrznienia pana Piotra Stelmacha stały się właśnie obiektem śmieszków polskich internautów. O co chodzi współzałożycielowi Radia 357?

Dwa dni temu Dawid Podsiadło sprawił swoim fanom wymarzony prezent - zapowiedział premierę nowego singla (pierwszego z wielu), nową płytę i jesienną trasę koncertową nazwaną "POSTprodukcja". Fajnie, prawda? Pierwszy numer - "Post" - ma trafić do sieci w piątek do północy. Wszyscy się cieszą, tylko dziennikarz Piotr Stelmach - były redaktor Programu Trzeciego Polskiego Radia - czuje się przez Podsiadłę i jego ekipę oszukany. Nie podesłali mu bowiem swojego nowego numeru przed premierą.
Sprawa wygląda tak - dziennikarze filmowi czy muzyczni często otrzymują wcześniejszy, przedpremierowy dostęp do wybranych materiałów (płyt, filmów, książek), są też zapraszani na pokazy prasowe i inne ciekawe eventy. To przywilej tego zawodu - fajna rzecz, choć oczywiście nie działa to tak, że każdy zaprasza wszystkich jak leci. Zdarza się też, że dystrybutorzy czy twórcy w ogóle nie przewidują materiałów dla prasy - wówczas żaden dziennikarz nie obejrzy serialu przed innymi ani nie przesłucha płyty przed jej premierą. I dokładnie tak to wygląda w przypadku singla "Post". Tymczasem dziennikarz (znakomity - dodam) Piotr Stelmach jest tym stanem rzeczy wyraźnie oburzony.
Dawid Podsiadło nie udostępnił singla dziennikarzom

Z całym olbrzymim szacunkiem do pana Stelmacha - rany, co tu się wydarzyło? Ten przesiąknięty żalem i gorzką ironią wpis właśnie podbija sieć - bo mało kto potrafi potraktować go poważnie. Po pierwsze: to nie tak, że dziennikarz został olany czy paskudnie potraktowany - reszta branży również nie odsłucha singla przed czasem, czasem tak bywa, po prostu. Po drugie: to pojedynczy numer i widać taką właśnie Podsiadło i jego dział marketingu mają w jego przypadku politykę, którą wypadałoby uszanować; z czegoś przecież ta decyzja wynika i z jakiegoś powodu nie poznaliśmy też żadnych dotyczących numeru czy krążka szczegółów.
Po trzecie - rzucanie dziecinnych haseł w stylu "może niech singiel się ukaże, ale zabrońcie go słuchać komukolwiek!" najzwyczajniej w świecie nie przystoi czołowemu muzycznemu dziennikarzowi, a to tylko jedna z wielu perełek, które prowadzą do punktu czwartego. Punktem czwartym jest sam fakt upublicznienia tego typu żali na Facebooku - to nie mogło spotkać się z dobrym przyjęciem.
Nie dziwi mnie zatem, że reakcje branży i internautów są w zdecydowanej większości prześmiewcze - i pan Piotr również nie powinien się dziwić. Oczywiście, wcześniejszy dostęp do tekstów kultury jest istotnym elementem tej pracy - chodzi przecież o to, by na czas się z nim zapoznać i przygotować na jego temat materiał. Warto jednak nie mylić przywileju z czymś, co się "należy" - i nie rościć podobnych pretensji publicznie w takim tonie.