REKLAMA

Marvel musi obudzić się ze śpiączki, bo DC ma szansę przejąć dominację

Przez wiele lat panowała opinia, że filmy DC są znacznie gorsze od produkcji wchodzących w skład Marvel Cinematic Universe. To właśnie dzieła Disneya zarabiały najwięcej i miały większą liczbę zwolenników. Ale w ostatnim czasie ten trend uległ znaczącej zmianie. Dzięki DC FanDome Warner Bros. znów triumfuje, a o MCU cisza.

dc filmy
REKLAMA
REKLAMA

Ileż to razy fani superbohaterskich opowieści brali udział w dyskusji o wyższości komiksów DC nad Marvelem, lepszych filmów i seriali aktorskich Domu Pomysłów, ale też wyższości gier wideo i animacji z Batmanem i spółką. Od wszystkich tych reguł absolutnie były wyjątki, ale w środowisku jakoś się utarło, że jest w nich więcej niż ziarno prawdy. Trwająca ponad dekadę dominacja Marvel Cinematic Universe była na to zresztą najlepszym dowodem.

Wyobraźmy sobie jednak hipotetycznego fana komiksów, który wybudził się ze śpiączki mniej więcej rok temu. O jakich tytułach przeważnie miałby okazję słuchać w ostatnich dwunastu miesiącach? Do głowy przychodzą przede wszystkim „Joker”, „The Batman”, nowa wersja „Ligi Sprawiedliwości” (to dopiero byłoby trudno wytłumaczyć), „Wonder Woman 1984”, a oprócz tego właściwie tylko „Czarna Wdowa” i „Eternals”. Wyraźnie widać, kto przejął pałeczkę i dyktuje medialny przekaz wokół superbohaterskich filmów. A dzieje się to w dużej mierze na życzenie Disneya.

Marvel Cinematic Universe był niezwykle udanym filmowym eksperymentem, który dobiegł do swojego naturalnego końca wraz z „Avengers: Koniec gry”.

Po produkcji Marvela z ostatniej dekady można mieć sporo zastrzeżeń przede wszystkim ze względu na chroniczny wręcz strach przed podjęciem ryzyka i powtarzanie w kółko podobnych do siebie historii, ale przecież MCU przyniosło też widzom mnóstwo fenomenalnych momentów i fantastycznych postaci. Problem w tym, że Disney absolutnie nie jest gotowy zrezygnować z takiej kury znoszącej złote jajka. I to pomimo faktu, że ta kwoka jest na krańcu swojej wytrzymałości.

Ostatnie miesiące zdają się boleśnie pokazywać, że Marvel nie ma za bardzo konkretnego pomysłu i wizji na kontynuowanie tej opowieści w ramach 4. fazy. Firma została pozbawiona (przynajmniej na jakiś czas) swoich najbardziej ikonicznych herosów za wyjątkiem Thora i Spider-Mana. Niepewny jest los Hulka, gdzieś w tle przewijają się jeszcze Doktor Strange, Falcon, Scarlet Witch czy Winter Solider, ale to mimo wszystko niższa półka. Nikt nie twierdzi, że „Eternals” czy „Shang-Chi and the Legend of the Ten Rings” to nie mogą być fenomenalne filmy, lecz trudno zbudować wokół tak egzotycznych postaci globalnego podekscytowania fanów. A jest to jeszcze o tyle trudniejsze, że Marvel w trakcie pandemii de facto porzucił swoich odbiorców.

Koronawirus uderzył mocno w cały przemysł filmowy, ale tylko Disney zdaje się nie mieć kompletnie pomysłu na dalszą przyszłość.

Być może powodami takiego stanu rzeczy są rezygnacja Boba Igera z roli prezesa oraz nadmiar obowiązków nałożonych na Kevina Feige'a. Wytwórnia od dłuższego czasu wydaje się jednak dryfować bez sternika. Mnóstwo ciekawych plotek i spekulacji wycieka do sieci przede wszystkim w kontekście Lucasfilmu i przyszłości „Star Wars”, ale Marvel też ma swoje kłopoty. Dość powiedzieć, że ostatnie dwie większe newsy związane z MCU dotyczyły niepewnej kinowej dystrybucji „Czarnej Wdowy” i dużych opóźnień seriali przygotowywanych dla Disney+.

Walka o zachowanie tajemniczości swoich nadchodzących projektów nie powinna przekraczać pewnych granic. Disney od dłuższego czasu działa na szkodę własnych produkcji, tak jakby nie rozumiał, że w dobie pandemii ludzie muszą na nowo rozbudzić w sobie podekscytowanie kinem. Tymczasem Marvel zachowuje się od dłuższego czasu, jakby miał swoich własnych fanów w głębokim poważaniu. Całkowicie zignorował odbywający się online Comic-Con, a przy tym nie wpadł na pomysł zrobienia alternatywnej imprezy, tak jak zrobiło DC.

DC FanDome okazało się olbrzymim sukcesem, który został zbudowany na gruzach wcześniejszych niepowodzeń.

Od ponad tygodnia nie mówiło się w świecie popkultury o czymkolwiek poza nowymi pomysłami zatrudnionych przez DC i Warner Bros. twórców. Zainteresowanie takimi projektami jak „Batman”, „Legion samobójców. The Suicide Squad” czy „Black Adam” już wcześniej było wielkie, ale po ostatnim weekendzie tylko dodatkowo urosło. Dla każdego fanboya perspektywa spotkania dwóch Batmanów (w wykonaniu Michaela Keatona i Ben Afflecka) na planie „The Flash” to absolutne spełnienie marzeń. Czyje marzenia spełniają „Eternals”?

Oczywiście, obecna sytuacja jest do pewnego stopnia pokłosiem wieloletniej dominacji Marvel Cinematic Universe. Kultura tak jak przyroda nie znosi próżni, a po okresie sukcesów jednej ze stron przeważnie dochodzi do zmiany. Wytwórnia Warner Bros. nie potrafiła przez lata w odpowiedni sposób korzystać ze swoich najmocniejszych kart w talii, dlatego teraz mogą bez problemu robić filmy o Batmanie, Wonder Woman i Flashu. Trudno nie oprzeć się jednak wrażeniu, że Marvel bardzo ułatwia sprawę DC. Tak jakby wycofał się z walki i oddał pole zanim jeszcze 4. faza MCU miała okazję choćby zadebiutować.

Plus nie jest też tak, że DC stawia tylko na najbardziej zgrane strzały. Black Adam dla wielu osób jest postacią mocno anonimową, Shazam niewiele mniej. W Legionie samobójców będzie mnóstwo złoczyńców z 3. ligi komiksów, a Pingwin i Riddler ostatni raz na dużym ekranie pojawili się odpowiednio w 1992 i 1995 roku. To są w dużej mierze niewykorzystane pokłady potencjału, przeważnie wzmacniane jednak przez obecność bardziej popularnej postaci. Tak samo jak Marvel zrobił w „Czarnej Wdowie” i niestety nigdzie poza tym.

Nie jest tak, że wszystkie nowe filmy DC zapowiadają się doskonale a wszystkie Marvela fatalnie.

Wokół serialowej „Ligi Sprawiedliwości” wciąż krąży wiele niewiadomych, „Aquaman 2” budzi podekscytowanie chyba tylko w Azji, a „Wonder Woman 1984” na bazie pokazanych zwiastunów jawi się jako film bez pomysłu na siebie. Z kolei zmierzający na Disney+ serial „WandaVision” wciąż zapowiada się jako najciekawszy projekt MCU z dotychczasowych. Sporo obiecuję też sobie po nowym „Spider-Manie”, który w końcu będzie dotyczyć Petera Parkera a nie Tony'ego Starka.

REKLAMA

Na zostało jednak powiedziane na początku tego tekstu, w niektórych sytuacjach liczą się ogólne wrażenia a nie szczegółowe analizy. A w ciągu ostatnich miesięcy w umysłach wszystkich fanów superbohaterskich ekranizacji dominuje DC. Marvel na początku pandemii zasnął i przynajmniej na razie nadal śni o dawnych sukcesach. Ale lepiej dla niego, żeby szybko przeszedł do kontrofensywy, bo inaczej przebudzenie może być bardzo bolesne.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA