REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

Destroy All Humans! 2: Make War, Not Love [PS2]

Wyobraźcie sobie grę łączącą w sobie elementy, mechanikę oraz klimat trzech innych tytułów, które większość graczy zna i miło wspomina, ba, nawet kocha. Dodajmy, iż jest to sequel, a część pierwsza została bardzo dobrze przyjęta. Do tego sympatyczna grafika, świetna oprawa dźwiękowa i masa pomniejszych zalet.

11.03.2010
14:16
Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Gra idealna? Nie do końca, ale od razu należy rzec, że mamy tu do czynienia z bardzo dobrym produktem. Z drugiej strony, mieszanka elementów pochodzących z gier z serii Grand Theft Auto, spod znaku No One Lives Forever oraz rozwiązań znanych z Giants: Citizen Kabuto nie może przecież rozczarowywać, prawda?

REKLAMA

Zanim jednak wyjaśnię kwestię zapożyczeń z wymienionych powyżej tytułów, warto zapoznać się z tłem fabularnym. Otóż po objęciu urzędu prezydenta USA, Cryptosporidium (Crypto) - bohater, którego losami mamy okazję kierować - zajmuje się głównie szeroko pojętym imprezowaniem. Punktem zwrotnym jest jednak zniszczenie jego statku-matki przez sowieckie rakiety. Od tej pory rozpoczyna się właściwa część gry - idąc jak po nitce do kłębka, dokonujemy zemsty na wrednych sowietach, przy okazji niszcząc ich plany przejęcia kontroli nad światem, penetrując tajne bazy, itd. Akcja gry dzieje się w epoce hippisowskiej rewolucji (co zresztą sugeruje podtytuł), tak więc nie zabraknie także nawiązań do zimnej wojny. Ponadto, napotkamy m.in. brytyjskich tajnych agentów oraz wyluzowanych hippisów. Crypto ma wrogów nie tylko w radzieckich służbach, jego pojawienie się na ulicach każdego miasta powoduje natychmiastową interwencję lokalnych służb porządkowych, toteż z każdym podejściem do gry trzeba się pozbyć wszelkich hamulców moralnych i przygotować na zabijanie policjantów, żołnierzy, agentów, a także cywili.

Gra skonstruowana jest podobnie jak w wypadku GTA - mamy do dyspozycji lokacje-miasta położone w różnych częściach świata (np. w Japonii, Wielkiej Brytanii czy USA) i w nich dostępnych kilka misji, które można podjąć, rozmawiając z odpowiednimi postaciami lub udając się w podświetlone miejsce. Same misje są bardzo ciekawie pomyślane. Prócz zadań związanych z główną osią fabularną, dostępne są także questy poboczne oraz te związane z kosmicznym kultem boga Arkwoodle (mapki usiane są również małymi posążkami żądnego krwi boga, który po wykonaniu misji typu Rampage w GTA, udostępnia nam lądowisko dla latającego spodka). Misje główne są zasadniczo najlepszymi i najciekawszymi w grze, cechują się nagłymi zwrotami akcji i z uwagi na postać jaką kierujemy oraz sytuację w jakiej się znajduje, zaskakują. DAH2 jest pod tym względem na dość uprzywilejowanej pozycji, gdyż jakby nie patrzeć, gdy bohaterem jest kosmita posługujący się dość specyficznym arsenałem broni oraz poruszający się na większe dystanse uzbrojonym statkiem kosmicznym, nawet najbardziej sztampowa misja zyskuje zupełnie nową perspektywę.

Kwintesencją tejże gry była misja, w której zadaniem było odebrać KGB ich niesamowicie ściśle tajne plany. Otóż baza KGB znajdowała się na wyspie The Rock, usytuowanej na środku zatoki Bay City. Jedyna droga, jaką można było się tam dostać, to długi pomost na wschodnim końcu miasta, gdzie swoją drogą stacjonuje amerykańskie wojsko, raczej nie tolerujące cywili na swoim terenie, nie wspominając już o kosmicie regularnie zmniejszającym populację ludności w USA. Tak więc należało skorzystać ze specjalnej zdolności Crypto, a mianowicie wcielenia się w ciało jakiegoś żołnierza, który pechowo znalazł się daleko od pozostałych jednostek. W skórze człowieka i zielonym mundurze udało się przejść bez problemów obok stacjonujących na pomoście kolegów, jednak na samym końcu okazało się, iż wyspa wciąż jest oddalona o dobre parę metrów i należy szybko zrzucić ludzkie przebranie, wziąć rozbieg i korzystając z odrzutowego plecaka, doskoczyć do miejsca docelowego. Duma Ameryki wreszcie się ocknęła, że coś jest nie tak i przy silnym ostrzale udało się jednak wylądować na drugim brzegu. Tam już można było dać sobie spokój z konspiracją i oddać bezceremonialnej młocce zastępów złych rosyjskich agentów. Po pokonaniu kilkunastu uzbrojonych adwersarzy (wiązało się to jednak m.in. z wykorzystywaniem telekinezy - przyciąganiem wrogów, wywalaniem ich daleko na taflę wody, albo rozbijaniem im beczek z jakimiś materiałami łatwopalnymi za plecami oraz innymi chwytami, które mogłyby zostać uznane za mało fair), utracie sporo heal points na porozstawianych tu i tam automatycznych karabinach maszynowych, udało mi się w końcu zdobyć tajne materiały. Wtedy należało udać się w samo centrum The Rock, odblokować lądowisko, a następnie za pomocą śmiercionośnego lasera naszego niezidentyfikowanego obiektu latającego zniszczyć wszystko, co tylko wystaje ponad poziom wody. Nie wiem, czy zabrzmiało to wystarczająco interesująco (nigdy nie miałem talentu do opowiadań) ;), ale uwierzcie - grało się świetnie.

A prócz inwigilacji bazy KGB twórcy gry przygotowali m.in. ucieczkę przez tunel metra pełen wrogo usposobionych Rosjan (przy czym zostaliśmy na wskutek zdrady pozbawieni całego ekwipunku), przekonywanie hippisa-artysty, że ma ogromny talent i tylko on może namalować ulotki propagandowe sławiące Arkwoodle, eliminowanie słuchaczy radia dzwoniących z kłopotliwymi pytaniami, osłanianie rosyjskiej agentki o złotym sercu (w każdym szpiegowskim filmie z lat 60 musi taka być!) przed jej "kolegami" czy transportowanie statkiem kosmicznym uliczkami miasta oratora sławiącego Arkwoodle, by ten przekabacił jak najwięcej obywateli - wszystko w obrębie wspomnianych trzech typów misji.

Wspominałem o tym, że jako przybysz z innej planety posiadamy bardzo przydatny w wielu sytuacjach statek kosmiczny. Jest on do jednych zadań niezbędny (także dlatego, ze dysponuje kilkoma środkami perswazji o potężnej mocy), a w innych bardzo ułatwia zadanie (jw., a poza tym jego mobilność również ma niebagatelne znaczenie). ;) Przykładowo, gdy wtargnięcie na teren obstawiony wrogo usposobionymi agentami KGB jest zbyt ryzykowne, a wyeliminowanie delikwenta znajdującego się w samym oku cyklonu niezbędne do ukończenia misji, zdecydowanie łatwiej będzie zwyczajnie podlecieć tamże spodkiem i wciągnąć biedaka na pokład, co równoznaczne jest z tym, iż jego sekundy będą policzone. Ów Abducto Beam służy także do wciągania na pokład Bogu ducha winnych Ziemian, by prowadzić na określonych rodzajach obywateli badania genetyczne. Za skompletowanie poszczególnych konfiguracji otrzymać można bonusy w postaci odblokowanych filmików. Inną właściwością owego promienia jest zdolność do pobierania energii z wszelkiego rodzaju pojazdów poruszających się po ziemi, co regeneruje "stan zdrowia" naszego spodka. W statku znajduje się również sklepik, w którym możemy zakupić za ciężko zebrane Furotech energy cells masę usprawnień, zarówno broni, jak i plecaczka odrzutowego czy znacznie wydłużyć pasek hp Crypto. UFO można wezwać stojąc na którymkolwiek lądowisku, a nieużywany statek zostaje błyskawicznie zakamuflowany. Również lecąc spodkiem, można skorzystać z czasowej przezroczystości naszego wehikułu, jednak starcza to na krótko - generalnie latający talerz na niebie rzuca się nieco w oczy, także poruszając się nim, trzeba niestety liczyć się z ostrzeliwaniem przez czołgi czy rakiety.

Jeśli już przy służbach porządkowych jesteśmy, to reagują one szybko i sprawnie. Natychmiast po ujrzeniu Crypto na ulicach zjawiają się radiowozy, a następnie wojsko - ich zaangażowanie oraz liczebność zależą od osiągniętego poziomu zagrożenia, podobnie jak to ma miejsce w Grand Theft Auto. Poziom zainteresowania działalnością kosmity przez służby porządkowe można obniżyć na dwa sposoby. Najprostszy, ale wymagający trochę cierpliwości, polega na wcieleniu się w ciało jakiegoś obywatela i przeczekaniu stanu wojennego - alarm wtedy stopniowo opada, po jakimś czasie nawet do zera. Inną metodą jest wcielenie się w ciało żołnierza lub policjanta i skorzystanie z jednego z kilkunastu porozstawianych tu i ówdzie automatów telefonicznych służących tylko i wyłącznie do skontaktowania się w centralą policji w danym mieście. Jeden telefon w skórze policjanta i miły pan komendant po drugiej stronie anuluje alarm.

Ja więc widać, ogólnie mówiąc, zbyt kłopotliwym jest przemierzać miasto w postaci uzbrojonego po zęby przybysza z innej planety, dlatego należy jak najlepiej ukrywać swoją obecność. Podstawową sprawą jest naturalnie korzystanie z metody, o której wspominałem już kilkakrotnie - mianowicie wcielania się w ludzi. Wystarczy podbiec do biedaka, po czym po paru sekundach klepania w trójkąt, Crypto wnika przez jamę ustną do ciała człowieka. Jednak ów człowiek może służyć nam jako żywa tarcza i kamuflaż jedynie przez pewien czas, po upłynięciu którego nie nadaje się już do użytku. ;) Ludzkie ciało tracimy także w przypadku postrzelenia lub np. wpadnięcia pod samochód.

Schody zaczynają się jednak kiedy proces integracji zobaczą osoby trzecie. O ich przerażeniu informują nas wykrzykniki na radarze i nad ich głowami. Tacy obywatele uciekają od nas jak najdalej i mogą poinformować o zajściu policję. Na szczęście, przewaga Furonów nad rasą ludzką polega na ogromnym potencjale zdolności psychomentalnych. Do dyspozycji oddano nam kilka technik psychicznych, dzięki którym można znacząco wpływać na zachowania ludzi. Prócz nakazywania gapiom, by zapomnieli o tym co widzieli lub policjantom ochraniania Crypto czy robienia papki z mózgu wroga, najciekawszą opcją jest "Free Love", czyli silna fala psychiczna powodująca, iż wszyscy ludzie w promieniu parunastu metrów zapominają o całym świecie i zaczynają bez opamiętania… tańczyć. Trwa to ledwie kilkanaście sekund, ale wystarczy, by przemknąć za plecami wojskowych, bezstresowo zmienić ludzie "odzienie" czy wyeliminować adwersarzy, nie narażając się na jakikolwiek uszczerbek na pasku hp. Crypto w ciele człowieka potrafi także czytać myśli przechodniów, dzięki czemu może poznać np. miejsce kryjówki okolicznego szefa mafii czy lidera lokalnego zgromadzenia hippisów. Inną bardzo ważna zdolnością Crypto jest telekineza. Możemy dzięki niej bez użycia standardowej broni eliminować wrogów (wrzucając ich np. do wody) lub zwyczajnie pozbywać, wyrzucając gdzieś za okoliczne budynki. Mimo nikłej postury, nasz kosmita dysponuje naprawdę potężną mocą, potrafi unieść nawet czołg (co prawda wymaga to więcej czasu i taki ciężki obiekt jest mniej bezwładny). Tego typu umiejętności bardzo przydają się w najróżniejszych przypadkach - przykładowo, robimy ogromna rozróbę w centrum miasta, narażając się na zmasowany atak służb porządkowych. Dzięki telekinezie wystarczy jednak wywalić radiowóz czy transporter z żołnierzami daleko za horyzont, zanim jeszcze adwersarze zdążą z niego wysiąść. Zresztą posługiwanie się tą zdolnością w walce daje masę frajdy i bardzo urozmaica wszelkie konfrontacje. Za pomocą telekinezy uzyskujemy także dostęp do wcześniej niedostępnych miejsc - Crypto nie doskoczy na szczyt wieży ciśnień po ostatnią "wolno-stojącą" energy cell, ale po ustawieniu dwóch autobusów w formie schodków - jak najbardziej.

Czymże byłby jednak zły i groźny obcy bez kosmicznych narzędzi zagłady? Podstawową zabawką jest Zap-o-matic, czyli giwera rażąca prądem (po ubgrade'ach jest naprawdę pożyteczna i zabójcza), której największą zaletą jest nieskończoność amunicji. Reszta broni to już całkowicie odjechane projekty szaleńca, bo ja inaczej nazwać np. Anal Probe? Fani South Park pewnie wiedzą, skąd pochodzi inspiracja. ;) W jaki sposób działa ta zabawka chyba nie trzeba wyjaśniać. Z kolei fani gier spod znaku Worms zapewne będą wiedzieli, jak obsłużyć Meteor Strike. :) Moimi faworytami są jednak Dislocator (miotacz różowych dysków, które biorą w kleszcze ofiarę, po czym latają razem z nią dookoła, aż tak wyzionie ducha) oraz Desintegration Ray (chyba wszystko jasne - z ofiary zostaje tylko kupka popiołu). Każdą broń można upgrade'owac w sklepiku, przez co zwiększa się jej siła, zasięg czy ilość pocisków. Amunicję zdobywamy natomiast - jak każe tradycja - w niekonwencjonalny sposób. Otóż transformujemy w tym celu wszelkie obiekty walające się po mieście - samochody, beczki, pudła, itd. Przedmiot zostaje skompresowany i powstaje amunicja do niektórych broni z naszego arsenału - losowo.

Tego rodzaju przewrotność i kipiący z gry humor to jedna z największych zalet tejże gry. Gagi, których motorem napędowym jest kultura epoki miłości nieco przypominają klimatem niezapomniane No One Lives Forever. Crypto z kolei jest typem "bohatera od niechcenia", twardziela, który chce jak najmniejszym kosztem zrobić porządek i jak najszybciej spadać z tej chorej planety. W połączeniu z jego posturą i wyrazem twarzy daje kosmicznie komiczny efekt. Najzabawniejsi są jednak hipisi, maksymalnie wyluzowani i zajmujący się głównie medytacją oraz tańczeniem. (Na szczęście są bardzo podatni na nowy kult Arkwoodle…) Sporo uciechy daje również czytanie myśli mieszkańców poszczególnych miast i ich rozterek, bardzo polecam tę wzbogacającą lekturę. :)

Jeśli chodzi o technikalia, nie mam żadnych zastrzeżeń. Wybija się zdecydowanie oprawa dźwiękowa - głosy postaci dobrane są świetnie, sama ich barwa lub akcent dodają dodatkowego smaczku wypowiedzianym kwestiom. Muzyka w tle świetnie nadaje ton wydarzeniom, przywołuje nieco na myśl filmy s-f sprzed półwiecza - jest klimatycznie i nienachalnie. Do odblokowania jest kilkanaście utworów z epoki, których zresztą można posłuchać nawet w trakcie rozgrywki, przechodząc obok odbiornika radiowego. Grafika również daje radę - jednak Playstation 2 powoli przechodzi na emeryturę, więc tu i ówdzie widać braki. Nie wydaje mi się jednak, by wynikało to z lenistwa twórców, a właśnie ograniczeń technicznych konsoli. Podobnie ma to miejsce w serii GTA - narzeka się na jakość grafiki, tu i tam zdarza się jakieś bugi, ale ze względu na ogrom samej gry, trzeba przystać na coś kosztem czegoś innego. Jasne, że pewnie niedoróbki graficzne (sprawiające, że w założeniu pociągająca rosyjska agentka wygląda co najmniej jakby dopiero co wpadła w gigantyczny wiatrak, po czym cudem ją poskładali a ubytki zastąpili plastikowymi płatami-implantami) ;) chwilami zwracają na siebie niepotrzebnie uwagę gracza, ale wychodzę z założenia, że jeśli level jest źle zaprojektowany, to nawet piękne teksturowanie nic nie da. Na szczęście wszelkie ograniczenia techniczne konsoli twórcy gry wynagrodzili fantastycznymi projektami postaci, realistycznym i bardzo sympatycznym wyglądem lokacji (Albion to Londyn z krwi i kości, a Tunguska rzeczywiście ma klimat jak… Tunguska), bardzo realistyczną fizyką i świetnie oddanym światem gry, który mimo swojej umowności i komiczności naprawdę wciąga.

REKLAMA

Ogromnym plusem jest tryb co-operative, dzięki któremu można pokonywać misje (lub siać zniszczenie i terror dla zabawy) ;) razem z kolegą (lub koleżanką naturalnie) siedzącym/ą obok. Ekran dzielony na pół trochę ogranicza pole widzenia, ale podwójna siła ognia to coś, co znacznie urozmaica rozgrywkę. Zwłaszcza, że sterowanie jest intuicyjne, a nawet kolega, który pierwszy raz zamierza grać w ten tytuł, w mig pojmie w jaki sposób kierować bohaterem.

Zastanawiam się, czy o czymś nie zapomniałem i właściwie mogę być pewien, że tak, gdyż "Destroy All Humans! 2" to gra bardzo obszerna oraz rozległa. Oferuje ona graczowi wiele możliwości rozgrywki oraz wiele metod i dróg dotarcia do celu. Gdyby się uprzeć, znalazłoby się kilka irytujących elementów i niedoróbek, ale tak naprawdę brak tu większych wad, o czym zresztą świadczą bardzo wysokie oceny w zagranicznych serwisach growych, oscylujące wokół 9/10. Podsumowując wszystkie zalety - przypomnijmy: humor, masa różnorodnych misji, kilka różniących się klimatem lokacji, świetna oprawa dźwiękowa, oddana graczowi duża dowolność i masa możliwości, sporo bonusów i interesujących dodatków i co najważniejsze, fantastyczna grywalność - wychodzi nam, że oto mamy do czynienia z grą, która po mistrzowsku przejęła najlepsze wzorce z innych tytułów (wspominałem m.in. o GTA, NOLF czy Giants) i sama prezentuje bardzo wysoki poziom, praktycznie pod każdym względem. "Destroy All Humans! 2: Make War Not War" w pełni zasługuje na wysoką ocenę końcową i z czystym sumieniem mogę ją polecić wszystkim fanom elektronicznej rozrywki.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA