Podoba mi się to, w jaki sposób rozwija się "Detektyw". To nie jest po prostu kolejny serial kryminalny
Drugi sezon serialu "Detektyw" rozkręca się powoli. O bohaterach cały czas wiadomo niewiele, a scen akcji na dobrą sprawę jeszcze nie uświadczono. To niespieszne tempo narracji nadaje produkcji HBO unikalny charakter.
Przed premierą drugiego sezonu "Detektywa" wokół serialu narosło wiele wątpliwości. Czy wymieniając wszystko, co decydowało o wysokiej jakości pierwszej serii, to nadal będzie równie udane dzieło? Czy nie zatraci swojej największej zalety, magnetycznego klimatu? Amerykańskie media, które recenzowały pierwsze odcinki, były raczej krytyczne - pisano, że to już nie jest "Detektyw", tylko po prostu kolejny w miarę udany serial o gliniarzach.
Póki co nie potrafię się z tym zarzutem zgodzić.
Owszem, dwa pierwsze odcinki drugiego sezonu to jak dotąd żadna rewelacja - nie sądzę, żeby kogokolwiek powaliły na kolana. Ale najzwyczajniej w świecie czuć w nich ducha "Detektywa", co przejawia się przede wszystkim w sposobie prowadzenia narracji i konstrukcji bohaterów. To właśnie dzięki temu, choć na ekranie dzieje się na dobrą sprawę niewiele, serial jest cholernie wciągający.
W drugim odcinku o postaciach nie dowiadujemy się praktycznie niczego nowego. Umacnia on raczej to, co wiemy o nich z pilota. Śledztwo w sprawie morderstwa Bena Caspere posuwa się do przodu w ślimaczym tempie. A mimo to nie potrafiłem oderwać się od ekranu. Fabuła "Detektywa" jest osnuta mgłą tajemnicy, która pociąga i intryguje.
Nic Pizzolatto lubi ten niespieszny, może wręcz leniwy, sposób prowadzenia historii, co widać też w wydanej pod koniec minionego roku powieści "Galeveston". Jej streszczenie można by zawrzeć w trzech niespecjalnie rozbudowanych zdaniach, nie pomijając przy tym żadnego istotnego wątku. A mimo to potrafi pochłonąć bez reszty, bo skupia się na wiarygodnym przedstawieniu złożonej osobowości. Oczywiście jeśli ktoś nie da się porwać temu nastrojowi, będzie się podczas lektury nudził. Nie ma w tej książce nic innego, co mogłoby ją uratować. Z "Detektywem" jest podobnie.
Całe to prowadzone w serialu śledztwo stanowi jedynie kontekst, na tle którego snuta jest historia o ludziach o skomplikowanej przeszłości i niejasnej przyszłości.
O decyzjach, jakie podjęli i jakie podejmą, o dylematach, jakie nimi targają, wreszcie - o przemianach, jakie w nich zachodzą. Tym dla mnie był pierwszy "Detektyw" i tym samym jest druga jego odsłona.
Dlatego nie tylko nie przeszkadza mi powolna akcja, ale wręcz mnie ona cieszy. Daje to czas, by lepiej poznać pierwszoplanowe postaci i szansę, by zrozumieć ich motywacje oraz postępowanie. Dla mnie drugi odcinek, choć poza bardzo mocnym finałem nie wydarzyło się w nim praktycznie nic, był sporym przeżyciem emocjonalnym - przy takim sposobie snucia opowieści można jej bohaterom kibicować albo się nimi brzydzić, ale nie da się obok nich przejść obojętnie.