Kilka lat temu, po premierze pierwszej części Diablo, znalazło się wiele osób, którym ta gra bardzo przypadła do gustu. Typowy hack'n'slash nazywany RPG. Osobiście nieco się dziwiłem. Były questy, potworki, rozbudowany interfejs z przedstawieniem naszego ekwipunku, lecz nie nazwałbym tego Role-Playing Games w czystym tego słowa znaczeniu. Mimo wszystko zdobyła uznanie. Na ulicach widywaliśmy wielu maniaków opętanych tym tytułem. Długo wyczekiwany sequel pojawił się w roku 2000, a fani nie pozostawili na półkach sklepowych nawet jednej kopii. Pełen nakład zniknął szybciej niż się pojawił. Diabelska mania trwała przez długi czas, szczególnie za sprawą kapitalnego wręcz trybu wieloosobowego. A przecież w tamtych czasach Internet nie był w Polsce tak rozbudowany, jak w obecnie.
Ta znakomita produkcja stworzona została przez ojców takich wybitnych dzieł, jak Warcraft oraz Starcraft. Zdobyły one rzesze fanów na całym świecie i wyznaczyły nowe standardy we własnych gatunkach. Niewiele było aspektów, które stanowiłyby wady - chyba że szukało się ich na siłę. Diablo - przełom w historii gier komputerowych. Gra z absorbującym dreszczykiem, pozwalająca bez przeszkód oddać się wciągającemu gameplayowi, pozostawiła piekielny ślad w pamięci graczy na długo. Premierę drugiej części przekładano wielokrotnie. Wreszcie się pojawiła… Nowe millenium - nowy król gatunku. Pozostał nim na długo i zapewne będzie do czasów wydania Diablo III.
Gdy już raz wkroczymy do świata tego tytułu, ciężko nam będzie się wydostać. Rozpoczynamy w Obozowisku Łotrzyc. Cały teren otoczony lasami, łąkami, kamienistymi równinami - przyciągał nieco mrocznym klimatem i ponurymi cmentarzami z duszami przodków wielu postaci tej krainy. Oczywiście to nie wszystkie niespodzianki. Natkniemy się na katakumby, złowieszcze jaskinie, w których czające się potwory tylko czekają na tak bezbronne i słabe dusze niczym ta należąca do gracza, po to, by wreszcie najeść się do syta. Nie ma wyjścia - wybieramy postać z dostępnych pięciu ras (Paladyn, Nekromanta, Amazonka, Czarodziejka lub Barbarzyńca) i wyruszamy na podbój owej miejscowości. Toczymy ciężkie boje z napotkanymi stworami z innego wymiaru, handlujemy, zdobywamy kolejne przydatne rzeczy wypełniające nasz ekwipunek oraz uczymy się czarów, niezwykle przydatnych podczas dłuższych i bardziej niebezpiecznych wędrówek. Załatwiając wszystko na swej drodze, trafiamy wreszcie do Lut Gholein. Pustynny obszar, susza, brak dobrych warunków bojowych. Ciężko jest przetrwać. Czasem podczas przemierzania bezkresnych zakątków tego zdradzieckiego terenu natkniemy się na wroga. Nie mogło zabraknąć grobowców, opuszczonych miast czy podziemnych gniazd Piaseczników. Śmierdzące kanały czy ciężką pracę dla miejscowego władcy też mamy w planach - przymusowych naturalnie. Sprzeciwiając się niedogodnościom, po jakimś czasie ujrzymy o wiele mroczniejszy świat zwany Kurast. Dżungla, gęsto zarośnięta roślinami nieznanego pochodzenia, zmutowanymi gatunkami oraz dręczona gęstymi opadami deszczu. Kiedy będziemy się przez nią przedzierać, jakby tego było mało, zaatakują nas krwiożercze bestie, niemające litości dla postaci mocno wyczerpanych bądź graczy nieznających się na rzeczy. Tutaj żadna niskolevelowa postać nie ma prawa wkroczyć. Przy okazji zwiedzisz grobowce (jak zwykle) i zrujnowane miasta, przechowujące zabytkowe i z pewnością przydatne artefakty. Doświadczona i zaprawiona w bojach amazonka da radę dotrwać do końca, podobnież z innymi rasami. A zakończenie wszak łatwe nie będzie, czeka Cię najtrudniejsza z możliwych misji. Przeczeszesz każdy zakamarek piekieł, by pod koniec stoczyć morderczy bój na śmierć i życie z wysłannikiem demona w Sanktuarium Chaosu. Krucjata się dopełni, a Ty, mając jeszcze dość sił, by stawiać kroki, po zwycięskim pojedynku wydostaniesz się na powierzchnię i zatriumfujesz…
To, czym wyróżnia się Diablo II, jest z pewnością możliwość generowania losowych poziomów. Grywalność mocno zyskuje, pozwala zapobiec znużeniu. Twórcom tegoż genialnego tytułu z pewnością nie można zarzucić braku dobrego smaku czy wyczucia. Spowodowali, że gracz, po przemierzeniu kolejnych czeluści jaskiń, grobowców czy podziemnych korytarzy odchodzi od komputera ze wzmożonym biciem serca i przyspieszonym oddechem. Mroczne, słabo oświetlone ścieżki, pełne czyhających stworów, są w stanie przerazić nawet wysoko zaprawionego w bojach wojownika. Klimat! Dzieło Blizzarda wyróżnia się wręcz genialną dawką dreszczyku.
A wracając do potworów, które przecież mają za zadanie utrudnić nam kolejne wędrówki - w porównaniu do części pierwszej, znajdziemy wiele nowych gatunków, często mocniejszych, groźniejszych i dających jeszcze więcej punktów doświadczenia, dzięki którym nasz bohater jest w stanie zdobyć wyższy poziom i rozwinąć swoje umiejętności. Ataku spodziewajmy się nawet z powietrza czy mórz i rzek, nie wspominając o lądowych postrachach. Najczęściej spotykanym gatunkiem są nieumarli, zaimplementowani tutaj w niemal wszystkich wymyślonych wersjach. Dającym się we znaki stworem, przysparzającym mi wielu kłopotów był Łupieżca. Występujące w Kurast są w stanie wyrządzić wiele złego bohaterowi, wpływając przy tym nie tylko na jego stan zdrowia fizycznego, lecz także psychikę i zasady moralne. Nawet one okazują się jednak tylko drobnymi pchełkami w porównaniu do drugiego wcielenia samego Diablo. Mordercza walka, podczas której zużyłem cały zapas eliksirów uzdrawiających i buteleczek z maną, przysporzyła mi nie lada problemów. Triumfowałem, czując gigantyczną satysfakcję z prawidłowo wykonanej roboty - unicestwienia pana ciemności, wykończenia zła panoszącego się na tym świecie, w tym wymiarze.
Nie ma powodów, dla których warto byłoby rozpisywać się o dostępnych klasach wrogów naszego bohatera. Temat długi niczym rzeka, nadający się do oddzielnego tekstu. Mimo to, aż żal byłoby nie wspomnieć o dostępnych stworach, nazwanych niezwykle oryginalnie - Trzewiotwór, Pan Jadu czy też Rycerz Zapomnienia - to jedynie niektóre z nazw.
Diablo II możemy ukończyć na kilku poziomach trudności. Łatwym, Normalnym, a także tymi, które dadzą w kość niejednemu maniakowi dzieła Blizzarda - Koszmarnym i Piekielnym. Ukończenie gry na nich jest nie lada wyzwaniem, a jakby tego było mało - nie każdą postacią uda nam się osiągnąć zamierzony cel. To jedna z wad tejże produkcji. Bohaterowie nie zostali do końca poprawnie wyważeni pod względem oferowanych mocy, doświadczenia bądź umiejętności. Po prostu niemożliwym jest przejść niektóre etapy na tych poziomach np. Amazonką. Co prawda jest to chyba wykonalne dla prawdziwych zapaleńców, z pewnością jednak nieosiągalne dla graczy prezentujących poziom nieco gorszy od wspomnianych wcześniej.
Twórcy dołożyli wielu starań, żeby klasy wojowników odpowiednio wyważyć. Podczas normalnej gry nie powinniśmy wpaść w tarapaty tocząc walkę z potworami odpowiednimi dla levelu bohatera. To się liczy najbardziej. Ważne jest też umiejętne rozdysponowanie buteleczkami uzdrawiającymi. Niekiedy będzie to jedynym ratunkiem, a ich brak podczas starć z wieloma zastępami wrogów może okazać się gwoździem do trumny. Najtrudniejszą postacią, którą przyszło mi kierować, była niewątpliwie Amazonka. Dziewczyna o wdzięku miss świata nie prezentuje poziomu adekwatnego do tego, co czeka nas podczas wędrówki przez piekła. Posiadając łuki, kusze, oszczepy czy włócznie, nawet zadające wysokie obrażenia, nie jesteśmy w stanie wiele zrobić potworom na wyższych poziomach. Walka na dystans sensu większego nie ma, zwłaszcza przy odpowiednio wysokiej liczbie przeciwników. Cóż więc począć? Magia jest tutaj deską ratunkową. Zdolności przyzywania bestii wspierających nas w walce to tylko niektóre z umiejętności pięknej kobiety. Wartym odnotowania czarem jest 16 poziomowy "Wymiatacz". Można nim atakować naraz nawet 35 przeciwników, zadając przy tym obrażenia większe aż o 80%. Robi wrażenie. Tak przy okazji, maksymalny level, możliwy do osiągnięcia w Diablo II, to 99.
Nie sposób nie wspomnieć o dostępnych przedmiotach, wykorzystywanych przez postać gracza. Jest to czynnik w głównej mierze wpływający na grywalność dzieła Blizzarda. Pochwały należą się za idealne odtworzenie broni białej stworzonej przez człowieka na przestrzeni prehistorii aż po średniowiecze. Dostępne miecze, maczugi, topory, łuki, kusze, włócznie czy buławy to tylko niektóre z nich. Charakteryzują się wieloma czynnikami wpływającymi na to, która z danych broni jest lepsza. Głównie chodzi tu o siłę zadawanych obrażeń. Im większa, tym szybciej zdołamy pokonać bestię ośmielającą się zakłócić naszą spokojną wędrówkę. Naturalnie wielu z nich przypisano specjalne właściwości magiczne oraz bonusy trafiające na konto naszej postaci przy okazji chwycenia nowego oręża. Diablo II tak genialne wpływa na psychikę gracza, tak pozwala wczuć mu się w rozgrywkę, iż wspominać chyba nie muszę, jaką ogromną radością jest odnalezienie miecza, wielokrotnie lepszego od tego stalowego badziewia dzierżonego w dłoni przez dłuższy czas wędrówki naszego bohatera. Przeszkodą nie do przekroczenia jest bardzo szybko zapełniające się miejsce w ekwipunku. Nie mamy wyjścia - trzeba pozbyć się troszkę towaru. Znajdujemy handlarza i sprzedajemy po rozsądnej cenie nasze cenne przedmioty, które w późniejszym czasie nabędzie ktoś inny. Złoto jest bardzo ważne, a przy tym pamiętać należy o jednej sprawie. Mianowicie, gdy zostaniemy pokonani przez postać innego gracza, może on nam zabrać dużą część pieniędzy. Dlatego też polecam przechowywać je w należącej do nas skrzyni.
O pozostałych elementach można by rozpisać się na kilka stron. Pierścienie, zbroje, amulety… jest tego od groma. Przemierzając kolejne z 4 dostępnych światów zdobywamy potężny ekwipunek, z czasem doceniając jego potęgę. Twórcom należy się pochwała także za losowe generowanie znalezisk pozostawionych przez pokonane potwory, a także znalezionych w skrzyniach, kufrach, beczkach i skrytkach. Niejednokrotnie najsłabszy przeciwnik pozostawi nam coś wyjątkowego bądź bardzo wartościowego. W takim wypadku opłaca się zabijać wszystko, co dane będzie nam spotkać.
Bardzo długo bawiłem się w trybie gry wieloosobowej zwanej Battle.Net. Nie sposób opisać wrażenia, których doznałem obcując z tym trybem rozgrywki. Jeden z najgenialniejszych multiplayerów wymyślonych przez człowieka. Tworzymy bohatera i rozpoczynamy rozgrywkę - podobnie jak w przypadku pojedynczego gracza - w Obozowisku Łotrzyc. Wyjątkiem są tutaj szwędający się wszędzie inni gracze. Nawiążemy z nimi kontakt, otrzymamy pożyteczne artefakty, pohandlujemy, a nawet zaprzyjaźnimy się. Możliwość stworzenia grup i przemierzania krain w towarzystwie graczy z innych zakątków świata to doznanie tak ekscytujące, że nawet cała kampania nie dostarczyła mi takowych. Te wspólne pojedynki, uśmiercenie samego Diabła, odkrywanie zakamarków map niedostępnych dla pojedynczej postaci. Wspaniałe! Popularne Taxi, robione przez innych maniaków produkcji Blizzarda, pozwalające na bardzo szybki wzrost umiejętności naszej postaci, to jedna z przeogromnej ilości zalet gry wieloosobowej. Do dziś pamiętam potyczki z ludźmi niemającymi o świecie, w którym się znajdują, zielonego pojęcia. Łatwy zarobek.
Nie jestem pewien, jak ocenić oprawę graficzną. Spojrzeć w przeszłość i udać, iż na kalendarzu widnieje rok 2000, a ja ze śliną na ustach wyczekuję premiery recenzowanego tytułu, czy też zachować zimną krew i zerknąć pod kątem dzisiejszych standardów. Pomyślałem, że tak brutalnym nie będę. Wszak jest to największa wada Diablo II. W momencie, gdy gra się ukazała, posiadała już nieco przestarzałą grafikę, hulającą jedynie w rozdzielczości 640x480 pikseli. Fakt, jest mroczna i idealnie oddaje klimat produkcji. Dopatrzeć się detali także możemy, a to co chcemy zobaczyć - widzimy. Szczegółowo odwzorowane są elementy ekwipunku, artefakty, eliksiry, oręż. Nawet modele postaci prezentują się nieźle. Napisy są czytelne, interfejs przejrzysty i łatwy do opanowania. Czegóż chcieć więcej przy tak miodnym gameplay'u? Może dobrego dźwięku? No właśnie. Gdyby nie on, specyficzny klimat z pewnością nie zostałby zachowany. W momencie, gdy na ekranie dochodzi do starć bohater - wróg, muzyka zmienia tempo, nadając rozgrywce jeszcze większego dreszczyku emocji. Przemierzając ciemne dróżki pobliskich grobowców słychać mroczną nutę potępienia, niepozwalającą nam odejść od komputera i dodatkowo nastrajając atmosferę. Świetne! Jeszcze lepiej jest podczas wizyty w miastach. Monumentalność czuć na każdym kroku.
Diablo II jest wspaniałą kontynuacją pierwszej części serii. Gigantycznego przełomu, w który gracze wciągnęli się bez reszty, oddając swe życie właśnie temu tytułowi. Sequel równie mocno nas chwyta i nie pozwala uciec, póki nie ukończymy głównej fabuły. Klimatyczne cztery krainy, charakteryzujące się odmienną florą i fauną, innymi typami stworów, a także jaskiń, katakumb, miast. Ogromny wybór dostępnej broni białej, czarów, eliksirów, kombinacji. Do tego mnóstwo pomniejszych wspomagaczy głównych umiejętności naszej postaci, takich jak pierścionki czy amulety. Nie sposób wręcz opisać, jakiej radości dostarczyła mi ta gra podczas zmagań z trybem wieloosobowym. Odstąpić komputer bratu w momencie unicestwiania jednego z bossów to ostatnia rzecz, którą byłbym w stanie zrobić. Liczy się przecież lepszy pancerz, wyższa siła, doskonalsza broń. Nowo zawarte znajomości pozwoliły mi szybko wskoczyć na ścieżkę najlepszych wojowników Obozowiska Łotrzyc czy Lut Gholein. Gdyby nie ta grafika, pewno byłaby dycha jak się patrzy. Bardzo niska możliwa rozdzielczość, w której może być wyświetlana owa produkcja to jakaś kpina. Całość ratuje niezwykle klimatyczna ścieżka dźwiękowa. Gra będąca hack'n'slashem traktowana jako RPG… dziwne. Nie mi to jednak oceniać. Komu oprawa różnicy nie sprawia, niech do oceny końcowej doleje jeszcze 6 słojów miodu i leci do sklepu po ten tytuł. Zdecydowany must-have!