REKLAMA

Disney już teraz osiągnął rekordowe wyniki. A minęła dopiero połowa roku

Wytwórnia Walta Disneya pobiła właśnie swój własny rekord globalnej sprzedaży biletów. Udało się to w zaledwie siedem miesięcy.

Disney Logo
REKLAMA
REKLAMA

Disney osiągnął właśnie pułap 7,67 mld dol. zysków na całym świecie. Wynik ten jest niezwykle imponujący. Najlepszy w historii działalności studia. A także jakiegokolwiek studia filmowego, kiedykolwiek w historii (poprzedni rekord, 7,61 mld dol. z 2016 roku również należał do Disneya). Na tegoroczny stan rzeczy wpłynęły rekordowe wyniki takich filmów jak „Kapitan Marvel”, „Avengers: Koniec gry”, „Spider-Man: Daleko od domu” oraz „Aladyn”. Trzy filmy Marvel Cinematic Universe i aktorski remake klasycznej historii.

Najbardziej imponujący jest jednak fakt, że sztuka udała się w zaledwie siedem miesięcy.

Biorąc pod uwagę, że w drugiej części roku czekają nas jeszcze premiery takich filmów jak „Kraina Lodu 2”, „Czarownica 2” czy nowe „Gwiezdne wojny”, wszystko wskazuje na to, że Disney przekroczy w tym roku próg 10 mld dol. zysków.

No właśnie. Warto zauważyć, że wszystkie te filmy bazują na sprawdzonych, znanych już markach. Można powiedzieć, że „Disney w ten sposób żeruje na naszej nostalgii” i przyzwyczajeniach. Z drugiej pokazuje to też, że firma, tak jak każda korporacja, inwestuje w te projekty, które wyraźnie przynoszą zyski. Zwłaszcza, jeśli widać, że ta strategia przynosi rezultaty.

Thanos - Avengers: Koniec gry class="wp-image-308887"

To jednak potencjalnie niebezpieczna sytuacja.

Przynajmniej ze strony kreatywnej. Istnieje obawa, że studio że studio przestanie podejmować jakiekolwiek ryzyko, patrząc tylko na te projekty, które mogą potencjalnie pomóc im pobić kolejny rekord. W niedawnej dyskusji na temat wyniku „Avengers: Endgame” przewijało się pytanie, czy to dobrze, że film osiągnie ten wynik. Taka sytuacja prowadzić będzie bowiem do chęci przebijania własnych dokonań. A co za tym idzie - produkcji kolejnych podobnych do siebie filmów. Już teraz wiele osób zauważa, że filmy Marvela produkowane są tak często, że niemalże taśmowo i w kolejnych odcinkach historii dostajemy w zasadzie ciągle te same zagrania i te same pomysły.

Coraz częściej zdarza mi się sytuacja, w której nie mam już ochoty wracać do jakiegoś konkretnego dzieła z uniwersum. Po części właśnie dlatego, że kolejna odsłona będzie tak podobna do poprzedniej. Jasne, filmy osadzone są w tym samym świecie, ale od jakiegoś czasu stały się przez to też niezwykle do siebie podobne. Kreują nie tylko bardzo podobny typ postaci, ale też niezwykle zbliżone do siebie historie. W MCU wyraźnie brakuje odmiany i jakiegoś powiewu świeżości. Pewnie dlatego ogłoszenia 4. fazy uniwersum stawiają na mniej znanych bohaterów i nowe rozwiązania.

Kapitan Marvel - kadr z filmu class="wp-image-308890"

Wydaje się to idealny moment na tego rodzaju zmiany. Nowe otwarcie jest dokładnie tym, czego Marvel Cinematic Universe teraz potrzebuje.

REKLAMA

Analitycy rynku przewidują, że balonik sukcesu, który pompowany jest niezwykle długo, musi w pewnym momencie wybuchnąć. Wiele osób obawia się też przesycenia rynku opowieściami z Marvel Cinematic Universe i związany z tym nagły odpływ widzów.

Jak działania 4. fazy wpłyną na wyniki oglądalności oraz sam poziom prezentowanych dzieł, dowiemy się już w przyszłym roku. Wtedy bowiem na ekranach zobaczymy „Czarną Wdowę” i „The Eternals”.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA