REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Dzieje się

Pożegnajcie się z fizycznymi wydaniami filmów w 4K. Disney zwija interes

Każdy, kto liczył na wolny wybór pomiędzy streamingiem i zakupem filmów 4K w wersji fizycznej, będzie musiał powoli dostosować się do zmian na rynku. Disney właśnie wykonał pierwszy krok ku tym zmianom, za którymi pójdą też, prędzej czy później, inne studia.

11.08.2020
15:38
Fizyczne wydania filmów na płytach Blu-ray
REKLAMA
REKLAMA

Serwisy VOD rosną w siłę o wiele bardziej niż zakładano jeszcze przed tym, jak COVID-19 położył świat na łopatkach. Ale i nawet bez pandemii trudno byłoby sobie wyobrazić, by fizyczne wydania filmów w wersji DVD czy Blu-ray królowały podczas konsumenckich wyborów zakupowych w 2020 roku.

Pod tym względem decyzja Disneya, by zaprzestać wydawania ichniejszych filmów w 4K na Blu-rayach ma sens przede wszystkim biznesowy. Szczególnie, że firma inwestuje obecnie swoją energię, uwagę i pieniądze w platformę streamingową Disney+, tak więc nie ma żadnych podstaw, by utrzymywać gałąź fizycznych wydań swoich filmów.

Tym niemniej dziwi mnie to, że Disney postanowił kompletnie zrezygnować z wydawania fizycznych wersji filmów w 4K.

Przecież firma mogła po prostu ograniczyć ich produkcję. Branża filmowa korzystając z naszego wrodzonego lenistwa i upodobania do wygody, z łatwością przekonała nas do streamingu, przez którego filmy możemy oglądać jak chcemy i gdziekolwiek chcemy. Nie dyskutuję z tym, bo wiem, że obecnie większość dzisiejszych odbiorców tego chce. Same tylko 200 mln subskrybentów Netfliksa i 60 mln subskrybentów Disney+ są wymownym tego sygnałem.

Natomiast wiem, że jest ciągle niemała grupa ludzi, która niekoniecznie chce być uzależniona od ramówek VOD. Bo choć serwisy streamingowe dają nam ogromną dowolność i swobodę w oglądaniu treści w porównaniu z ramówką telewizyjną, to jednak spora część filmów dostępnych np. na Netfliksie jest tam tylko przez kilka tygodni/miesięcy.

kolekcja filmow blu ray

Sam często danego dnia mam ochotę obejrzeć konkretny film, np. „Mrocznego Rycerza”, „Ojca chrzestnego” bądź „Kosmiczne jaja”. I co? Nie dość, że być może żaden z tych filmów nie jest dostępny w tej chwili w subskrybowanym przeze mnie serwisie, to równie dobrze może on nie być w ogóle dostępny w streamingu. A osobiście mam wielki głód oglądania filmów z lat 70., 60. i 50., którego żadna usługa nie zaspokaja nawet w 10 proc.

Znika więc możliwość naszego decydowania o tym, co chcemy oglądać, na rzecz tego, co możemy obejrzeć spośród tego, co nam oferuje dana platforma.

No i są jeszcze przypadki, gdy możemy mieć problem z łączem internetowym. Teoretycznie problem z odtwarzaczem Blu-ray czy dostawą prądu też może zaistnieć, ale na tym etapie to jednak problemy z internetem zdarzają się częściej.

To o czym piszę nie jest krytyką streamingu, bo sam obficie korzystam z kilku serwisów i w dużej mierze cenię sobie tę „współpracę”. Jak pisałem wcześniej, moje zarzuty przeciwko decyzji Disneya to raczej głos w imieniu mniejszości, ale wydaje mi się, że warty usłyszenia.

Podobnie jest też z odbiorcami treści wideo w 4K. Ten standard obrazu dla większości odbiorców jest do niczego niepotrzebny. Ale są konsumenci będący smakoszami warstwy wizualnej i dźwiękowej filmów, które oglądają, szczególnie tych największych superprodukcji (choć taka „Zimna wojna” czy „Roma” pomimo tego, że są czarno-białymi filmami, prezentują się w 4K z HDR po prostu nieziemsko!).

Na ten moment i jeszcze przez długie lata jedynym stabilnym gwarantem odbioru treści w 4K z HDR i z dźwiękiem w Dolby Atmos są fizyczne wersje filmów. W streamie wszystko zależy od tego, jakie łącze internetowe posiadamy. Ale też od tego np. jaką „wersję” 4K daje nam serwis.

Wiele zależy choćby od samego bitrate’u, a nawet standard Full HD nie jest wszędzie taki sam. Nie mówiąc już o tym, że przy samym HD mamy opcje 1080p (najwyższa), 1080i (wersja uboższa) i 720p. Przeciętny zjadacz chleba widzi gołym okiem różnicę pomiędzy obrazem z kasety wideo a tym w HD, natomiast niuansów odmian samego HD raczej nie, ale świadomy odbiorca, któremu zależy na najwyższej jakości obrazu już to zauważy.

Z 4K jest tak samo. Nie tylko sama technologia HDR wpływa na jakość samego Ultra High Definition (czyli 4K), ale też bitrate.

A ten jest różny. W takim Apple TV+ jest nawet dwa razy wyższy niż na Netfliksie. Do tego dochodzi infrastruktura samego dostawcy, a ten nie jest w stanie zagwarantować, że wszystko będzie pięknie hulać w 4K w sytuacji, gdy np. miliony ludzi będą mniej więcej w podobnym czasie oglądać treści w UHD.

Oczywiście dochodzą do tego także takie nieprzewidziane i na razie abstrakcyjne (aczkolwiek realne) zdarzenia, jak lokalne bądź globalne awarie sieci. Przyglądając się temu, co wydarzyło się do tej pory w 2020 roku absolutnie nie ma już podstaw, by nie rozważać najbardziej nieprawdopodobnych scenariuszy.

W przypadku fizycznych wydań filmów jesteśmy uzależnieni od: działania sprzętu, dostawy prądu. W przypadku streamingu do tych dwóch punktów dochodzi jeszcze: odpowiednio szybkie łącze, dostęp do sieci/zasięg. Czyli mamy więcej progów zależności. Zaakceptowaliśmy je na ołtarzu wygody kosztem swobody i jakości.

W pełni rozumiem, że taki werdykt wydała większość, ale szkoda, że Disney w swojej decyzji jednak nie zostawił pewnej niszy, która na pewno znalazłaby entuzjastów. A nie oszukujmy się, za Disneyem pójdą żwawo inne wytwórnie i tym samym fizyczne nośniki filmów (przy okazji pewnie też i muzyki) odejdą do lamusa.

Zastanawia mnie też pewność, z jaką Disney podjął tę decyzję.

Przecież od zawsze wiadomo, że pewne zwyczaje, mody wracają, tak jak np. wróciła moda na winyle i to w samym środku rewolucji muzyki w streamingu. Zawsze jest bądź będzie niemała grupka ludzi, którzy będą szukać alternatywy, nie będą zadowoleni z tego, co oferują im nowoczesne rozwiązania, będzie nimi kierować nostalgia albo po prostu retro ciągle będzie trendy. Tym bardziej pośród odbiorców treści Disneya, w tym m.in. fanów Star Wars czy filmów Marvela, a w tych grupach nietrudno znaleźć pozytywnie zakręconych pasjonatów.

Znam ludzi, którzy pomimo posiadania kont w serwisach streamignowych nadal uwielbiają i chcą kontynuować kolekcjonowanie filmów w wersji fizycznej, która umożliwia im postawienie pudełka na półce, tworzenie osobistej biblioteki filmów, nadal kręcą ich same pudełka i okładki, które mogą dotknąć czy oglądać.

REKLAMA

Ale jak widać Disney zrobił kompleksowe badania rynku i wyszło im, że to się nie opłaca.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA