Disney Plus będzie w wersji offline i to jest doskonała wiadomość! Wszystkie serwisy VOD powinny działać tak jak Netflix
Disney oficjalnie ogłosił start swojej usługi streamingowej – Disney Plus. Zdradził przy tym kilka szczegółów na temat jej funkcjonowania, m.in. możliwości korzystania z usługi offline. Tak powinno się dzisiaj robić serwisy VOD.
Disney Plus przestał być dla nas tajemniczą usługą zza wielkiej wody – dowiedzieliśmy się, ile będzie kosztować dostęp do platformy, kiedy ta zadebiutuje i jakie nowości znajdą się w jej ofercie. Rozrywkowy gigant zapewnił też wszystkich potencjalnych klientów, że przynajmniej część programów dostępnych w serwisie będzie można oglądać offline. A więc pobrać je na urządzenie mobilne w dogodnym momencie bez konieczności korzystania z internetu podczas seansu.
Szczerze? Nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej.
Chociaż można mówić o tym, że w pewnym sensie samo Disney Plus jest spóźnionym działaniem, bo – patrząc i na HBO, i na Netfliksa – wytwórnia taki ruch powinna wykonać już wcześniej, to właśnie tak dzisiaj wyobrażam sobie nowoczesny streaming. W Polsce, niestety, nie wszystkie serwisy oferują możliwość korzystania w trybie offline. W ten sposób na urządzeniach mobilnych działa Netflix oraz Prime Video od Amazona. Oczywiście, nie zawsze wszystkie produkcje można pobrać, ale jest ich wystarczająco – tyle, że trudno narzekać. Tym bardziej, że inne płatne serwisy albo darmowe w opłacanych wersjach takiej możliwości nie dają, jak np. HBO GO, co jest dla mnie chyba największym rozczarowaniem.
Możliwość korzystania z serwisów streamingowych w trybie offline powinna być standardem.
Z prostego powodu – nie rozstajemy się z naszymi smartfonami, które mają zwykle – w porównaniu z domowymi warunkami – ograniczony dostęp do internetu. W podróży oglądanie offline jest zbawieniem, wie o tym każdy, kto jeździ Pendolino, ale nie tylko. To zwyczajnie funkcja, która bardzo się przydaje na zagranicznych wakacjach, w samolocie, wszędzie tam, gdzie dostęp do internetu jest utrudniony. Przydaje się też z powodu zwykłej oszczędności – rozsądniejsze wydaje się pobranie odcinków wcześniej niż wykorzystywanie internetowego transferu. A takie funkcje jak inteligentne pobieranie Netfliksa na urządzenia z systemami Android i iOS tylko to udowadniają.
Brak pobierania epizodów ulubionych produkcji to nie tylko strata dla użytkowników, a także samych platform.
Kiedy wybieram się w podróż, krótszą czy dłuższą, to właśnie Netflix mi w niej towarzyszy. Czasem nawet chciałabym „nadrobić” w drodze jakieś zaległości z HBO GO, ale po prostu nie mam jak. Netflix jest wygodniejszy w korzystaniu, bardziej przystępny i – mówiąc wprost – stworzony „pod użytkownika”. Jego szefowie wydają się dobrze rozumieć, jak dzisiaj konsumuje się treści, a – patrząc nawet na to, jak czytacie Rozrywka.Blog czy Spider's Web – konsumuje się je dzisiaj mobilnie. Coraz większe ekrany smartfonów nam to ułatwiają, a same urządzenia są takimi naszymi centrami dowodzenia światem. Nie wyobrażam sobie dzisiaj pracy i życia bez smartfona, nawet jeśli jestem o krok od phubbingu.
Co przez to rozumiem? Taki layout, takie możliwości techniczne, które sprawiają, że nie musisz się zastanawiać – „jak to działa?”, bo po prostu działa. Samo. Nie zawiesza się, nie zacina, nie wprowadza w błąd. I wbrew temu, co mogłoby się wydawać, to wciąż – mimo że płacimy za treści – nie jest takie oczywiste. Ostatnio w końcu kupiłam abonament serwisu Player.pl po to, żeby móc wcześniej oglądać nowe odcinki „Odwróconych”. I chociaż nie kosztuje ta usługa fortuny, bo zapłaciłam 30 zł za kilka miesięcy korzystania, to daleko jej do ideału. Z VOD.pl mam z kolei problemy z korzystaniem w przeglądarce Safari, tak jak i z nc+ GO. HBO GO też potrafi rozczarować, kiedy odcinki tego samego serialu pokazują się u różnych użytkowników o... różnych porach.
Żaden z tych serwisów, dodajmy, nie umożliwia pobrania programu na urządzenie mobilne. A nawet kiedy internet – wydawałoby się – „śmiga” pojawiają się nierzadko problemy związane z buforowaniem treści czy ich włączeniem. Bywało, że chcąc coś obejrzeć na laptopie w HBO GO lub Playerze, musiałam sięgać po tablet, bo w aplikacji odcinek dało się oglądać, a przez przeglądarkę nie.
Pamiętajmy, a raczej twórcy serwisów – pamiętajcie!– nie liczą się tylko treści (choć wiadomo, że lepiej obejrzeć w gorszej wersji świetny film niż jakiś gniot w 4K). To jak oglądamy też ma znaczenie, dlatego nie rozumiem osób, które wolą korzystać z jakichś podejrzanych stron z porno reklamami, żeby oglądać „Grę o tron”, niż jednak legalnie zapłacić za dostęp do HBO GO, nawet jeśli serwisowi obrywa się czasem za jego braki.
Dobra i funkcjonalna platforma VOD powinna mieć m.in. możliwość oglądania programów offline, przejrzystą wyszukiwarkę pozwalającą filtrować treści na podstawie wielu kategorii, dobrze eksponować nowości dodane do serwisu, nie ukrywać informacji o tym, że dany tytuł znika, a zrobić dla tych programów osobną zakładkę (tak było w HBO GO, ale zrezygnowano z tej funkcji w menu), mieć przetłumaczone na język polski wszystkie produkcje, a także mieć jakichś system ocen – niekoniecznie zaciągnięty z zewnętrznych serwisów, ale własny, w którym filmy i seriale ocenialiby jej użytkownicy. Niestety, żaden z obecnych w Polsce serwisów VOD nie jest idealny pod tym względem i każdy ma jeszcze coś do poprawienia.