Mircea Cartarescu zadebiutował na polskim rynku wydawniczym blisko rok temu. Wydawnictwo Czarne wydało wtedy powieść poetycką "Travesti", w której autor konfrontował nastoletnie zafascynowanie erotyzmem z formą postmodernistycznego dziennika. Nie była to jednak przyjemna konfrontacja. Cartarescu ozdabiał najbardziej trywialne czynności (jak oddawanie moczu) poetyckimi metaforami. Może się to wydawać ciekawym zabiegiem stylistycznym, lecz forma ta nie jest zbyt interesująca dla przeciętnego czytelnika. Tym razem Czarne postanowiło wydać coś bardziej przystępnego, co zdecydowanie będziecie chcieli przeczytać.
"Dlaczego kochamy kobiety" to zbiór opowiadań i esejów Cartarescu, w których autor opisuje swoje doświadczenia i przeżycia z kobietami. Przedstawiając różne formy fascynacji oraz miłości stara się pod każdym aspektem odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule. Prezentuje więc kobietę jako matkę, uwodzicielkę, partnerkę erotycznych doznań czy też towarzyszkę w odkrywaniu tajników młodzieńczych lat. To sentymentalna podróż po meandrach uczuć mężczyzny do płci przeciwnej.
"Ponieważ mają okrągłe piersi z sutkami, które sterczą pod bluzką, gdy jest im zimno..."
Autor książki miał przed sobą trudne zadanie. Odpowiedzieć jednoznacznie i wyczerpująco na postawione pytanie jest wyjątkowo ciężko. Cartarescu postanowił odtworzyć swoje najbardziej intymne przeżycia z kobietami i spróbować odpowiedzieć na to pytanie. Wszystko zawarte w tych kilkudziesięciu opowiadaniach jest utrzymane w narracji pierwszoosobowej. W "...A Lovely Little Jewish Princess..." autor dzieli pisarzy na dwa typy: tych, którzy mieli wiele kobiet oraz tych, którzy mieli ich mało. Cartarescu, jak sam twierdzi, znajduje się w tej drugiej grupie. I można mu przyznać rację. Nie przedstawia on brutalnego erotyzmu, w którym zawarte są najdrobniejsze szczegóły stosunku seksualnego między mężczyzną a kobietą. Styl pisarza jest przepełniony bogatymi metaforami, tworzącymi wraz ze zwyczajną prozą "dziennikową" dość charakterystyczne poetyckie podejście do tematu. Znaliśmy to już z "Travesti", ale w "Dlaczego kochamy kobiety" zaprezentowane dawki lirycznego uniesienia są bardziej naturalne oraz przystępne.
"Ponieważ nie kładą ci ręki na tyłku, a jeśli to się zdarzy to tylko w reklamie..."
Rumuński pisarz faworyzuje kobiety. Przyznaje się do tego w praktycznie każdym opowiadaniu. Choć posiadanie specjalnych względów dla osobników płci pięknej może wynikać z pewnego rodzaju szacunku i respektu. W trakcie pojedynczych opowiadań zwraca się do czytelnika per pani. Wygląda na to, że docelowym odbiorcą tego zbioru opowiadań miała być właśnie kobieta. Dlatego poszczególne opowiadania nie różnią się diametralnie od siebie. Prezentują raczej wyważone i spokojne opowieści przedstawiające autora jako ślepo zapatrzonego obserwatora kobiecych zachowań. Z męskiego punktu widzenia brak tu czegoś kontrowersyjnego. Może niekoniecznie dosłownego i brutalnego jak proza Charlesa Bukowskiego, ale historii, która pokaże też inny obraz kobiet. Wszystko portretowane jest w trakcie stadium chwilowego oczarowania - wtedy, kiedy nie zwraca się uwagi na wady. Cartarescu jest poetą, więc ma tu dość szerokie pole do popisu. Szkoda tylko, że nie często bawi się stylem i całość utrzymuje w intymnej, a czasami nawet sennej perspektywie.
"Ponieważ z nich powstaliśmy i do nich wracamy, a nasz umysł krąży nieustannie, niczym przyciężkawa planeta, tylko wokół nich."
Ale może tak właśnie miało być? Może autor sam siebie traktuje jako nie do końca dojrzałego w sprawach damsko-męskich? Dlatego ten zbiór opowiadań nie do końca satysfakcjonuje. Z jednej strony jest to bliższe przedstawienie Cartarescu polskim czytelnikom, z drugiej to chwalenie szczegółów. Dowodem na to jest ostatni, podsumowujący esej, w którym rumuński prozaik podaje około 100 powodów dla których kochamy kobiety. Wszystko to drobnostki, błahostki, dzięki którym zauroczenie następuje automatycznie. Może dlatego, że w długoletnich związkach tak naprawdę nikt już na te konkrety nie zwraca uwagi? Czy autor chce pobudzić świadomość ludzką i zmienić jej stosunek do dzisiejszych związków? Pytania narastają, a odpowiedzi nie padają. A sam Cartarescu uważa, że wszystko pozostaje w rękach kobiet, "proszę łaskawe czytelniczki".