REKLAMA

Jeden z najpopularniejszych seriali sci-fi powraca. Byłem na planie 12. sezonu „Doktora Who”, gdzie rozmawiałem z twórcami i aktorami

„Doktor Who” to jeden z najpopularniejszych seriali w historii brytyjskiej telewizji. Produkcja już w weekend powróci na BBC First z 12. sezonem. Byłem na planie zdjęciowym w Walii, gdzie rozmawiałem z twórcami i obsadą najnowszej serii.

doctor who 12 premiera
REKLAMA
REKLAMA

Dwadzieścia sześć klasycznych sezonów, film telewizyjny i kolejnych jedenaście w nowej, odświeżonej formie - łącznie 853 odcinki (z czego prawie setka obecnie uznawana za zaginione lub zniszczone). A przecież nie wolno też zapomnieć o licznych spin-offach stworzonych z bohaterami głównej serii. Te liczby muszą robić wrażenie na każdym wielbicielu telewizyjnej rozrywki, zwłaszcza w dobie szybko kasowanych seriali platform streamingowych. „Doktor Who” to ikona brytyjskiego nadawcy publicznego i jedna z tych produkcji, która ma równie wielu zdeklarowanych fanów, co zagorzałych przeciwników.

Ostatni sezon, w którym po raz pierwszy tytułowy bohater przybrał postać żeńską (w tej roli Jodie Whittaker), a odpowiedzialność twórcza przeszła w zupełnie nowe ręce, nie był pod tym względem inny. Reakcje na nową, lżejszą i bardziej komediową formułę, a także świeżą obsadę były często niezwykle skrajne. Nowego showrunnera, Chrisa Chibnalla chwalono za wprowadzenie nowych bohaterów i podejmowanie wątków społeczno-politycznych, ale krytykowano za brak jednolitej wizji i łączącej cały sezon historii. Jak dowiedziałem się jednak podczas rozmowy z Chibnallem, wszystkie te krytyczne argumenty zostały przez niego wzięte pod uwagę.

Głównym zamysłem poprzedniego sezonu było stworzenie punktu wejścia w ten świat dla nowych widzów. Mieliśmy nową Doktor i chcieliśmy zaprosić do poznania jej jak największą liczbę ludzi. A potem przekonać ich, żeby chcieli co tydzień zasiadać przed telewizorem. Najnowszą serię tworzyliśmy z innym nastawieniem. Tym razem naszym celem było wniknięcie głębiej w świat 13. Doktor i jej towarzyszy. Dlatego chcieliśmy stworzyć bardziej zintegrowaną narrację. Na przestrzeni całego sezonu zostawiamy przeróżne wskazówki i nie zabraknie też kilku cliffhangerów. Ale to bardziej ewolucja niż rewolucja. Taki plan mieliśmy zresztą od początku - podkreślił showrunner serialu.

Większość stałych lokacji oglądanych przez fanów na przestrzeni ostatnich dwóch lat jest kręcona w kompleksie filmowym BBC w stolicy Walii.

Studia brytyjskiego nadawcy publicznego znajdują się w najbliższym otwartemu morzu punkcie zatoki Cardiff. Z zewnątrz nie wyglądają może szczególnie imponująco, ale kryją w sobie przestrzeń dla wielu seriali i programów emitowanych na BBC (oprócz „Doktora Who” powstawały tu choćby „Na sygnale” i „Czarodzieje kontra obcy”). Część przestrzeni zarezerwowanych dla popularnego serialu science fiction ulega ciągłym zmianom, a część, jak choćby wnętrze TARDIS (czyli statku używanego przez nową Doktor), pozostaje na stałe we względnie nienaruszonym stanie.

Rolę scenografa w 12. sezonie przejął Dafydd Shurmer i wprowadził drobne modyfikacje w wyglądzie TARDIS. Ale zawsze, gdy pojawia się nowy Doktor, to przyjmujemy jego lub jej uwagi. Jodie jest niezwykle energetyczna, dużo się porusza na scenie, więc musieliśmy zapewnić jej do tego swobodną przestrzeń. Atmosferę tworzą tu przede wszystkim nieskończone lustra, które odbijają światło w niezwykle ciekawy sposób. Niektórzy z członków ekipy pracują przy serialu już od piętnastu lat, dlatego tak ważne jest dla nas zadowolenie fanów. Sami nimi jesteśmy - zdradził oprowadzający po planie członek ekipy „Doktora Who”.

Grająca 13. wersję Doktora Jodie Whittaker została dosyć uniwersalnie przyjęta jako najlepszy element nowej serii. I to mimo, że początkowe reakcje fanów były mocno sceptyczne.

Kontrowersji związanych z angażem Whittaker w tej roli było dosyć wiele. Nie wszyscy przywiązani do tradycji fani byli w stanie zaakceptować kobietę w roli najsłynniejszego Władcy Czasu. W dodatku dla dużej części widowni była to aktorka raczej nierozpoznawalna, bo występująca w filmach niezależnych i drugoplanowych rolach w brytyjskiej telewizji. Wcześniej ta rola należała do takich aktorów jak Peter Capaldi czy David Tennant, więc poprzeczka została zawieszona dosyć wysoko. A ponieważ pierwsze odcinki 11. sezonu wywołały dosyć mieszane uczucia, to oberwało się także Jodie Whittaker.

doctor who 12 premiera class="wp-image-363558"
Foto: Na planie zdjęciowym serialu „Doktor Who”

Negatywne oceny jej występu w serialu były jednak w dużej mierze oparte na powierzchownych przesłankach. To kreacja zupełnie inna od kilku poprzednich Doktorów, ale mają w sobie coś z niewinności i dobroci, która od samego początku stanowiła ważną cechę tej postaci. W przeciwieństwie do kilku innych aktorów grających tę rolę, Whittaker faktycznie stara się też przedstawić Doktora jako istotę mimo wszystko nie z naszego świata. Dziwną, społecznie nieprzystosowaną, a jednocześnie zabójczo pewną siebie. Pochwał pod adresem angielskiej aktorki nie szczędzi zresztą towarzyszący jej na ekranie Bradley Walsh:

Mówiłem to wielokrotnie Jodie prywatnie, więc mogę powtórzyć też publicznie - to niezwykły wyczyn przyjąć taką rolę i być siłą napędową całego show. Gdybym miał ją do czegoś porównać, to do olbrzymich lodołamaczy (towarzysząca w rozmowie Jodie wybuchła w tym miejscu śmiechem). Naprawdę tak uważam. Często po niektórych jej scenach naprawdę zastanawiam się, jak udało jej się na jednym tchu wypowiedzieć długi na pół strony szalony monolog. To niezwykła umiejętność - podkreślił aktor grający Grahama O'Briena, jednego z przyjaciół głównej bohaterki.

Warto w tym miejscu podkreślić, że na przestrzeni lat co jakiś czas pojawiały się propozycje, żeby do roli Doktora Who zaangażować kobietę.

Przed 11. sezonem wszystkie tego typu pomysły były jednak odrzucane. Jednym z często używanych argumentów był ten, że w wyniku takiej zmiany młodzi chłopcy straciliby wzór do naśladowania. Ale co w takim razie z młodymi dziewczynkami? Pomijając ignorowany przez takie idee fakt, że jesteśmy w stanie brać przykład z innych osób bez względu na ich płeć, może one również chętnie obejrzałyby bohaterkę podobną do nich? Whittaker nie ucieka od tej odpowiedzialności i cieszy się z bycia pierwszą kobietą-Doktorem, ale jednocześnie częściowo uważa, że cała sprawa została trochę rozdmuchana:

„Doktor Who” to serial obejmujący wiele różnych dekad i mający całe mnóstwo różniących się między sobą fanów. Jeżeli na starcie 11. sezonu czerpać przyjemność z oglądania mogłyby tylko osoby mające encyklopedyczną wiedzę na temat całej serii, to ograniczylibyśmy się do bardzo wąskiej grupy odbiorców. Dlatego zależało nam na zrobieniu serialu będącego jednocześnie dla najwierniejszych, cudownych fanów, ale też nowych odbiorców. Doktor Who nie wyklucza nikogo i dlatego my też nie powinniśmy.

Bycie pierwszą aktorką grającą Doktora nie jest dla mnie ciężarem. Wręcz przeciwnie, to cudowne uczucie. Ale jednocześnie żadna z nas nie zastanawia się: „Jak to jest podnosić kubek jako kobieta?”. A z jakiegoś powodu, przy okazji tego typu ról granych przez kobiety zawsze pojawia się kwestia płci. Doktor Who to bardzo wyzwalająca rola, bo w gruncie rzeczy gram kosmitę. Dlatego faktycznie to trochę niedorzeczne, że musieliśmy tyle lat czekać na angaż kobiety do tej postaci, ale ja po prostu cieszę się z grania. A najprzyjemniejsze jest oglądanie dzieci, zaznaczam - nie tylko dziewczynek, przebranych za Doktora na rozmaitych konwentach - podsumowała Jodie Whittaker.

Czego wspomniani fani w różnym wieku mogą spodziewać się po 12. sezonie, który rozpoczyna dwuczęściowy odcinek „Spyfall”?

Według wszystkich znaków na niebie i ziemi będzie to seria mocniej ugruntowana w istniejącym uniwersum „Doktora Who”. Chris Chibnall przyznał w rozmowie z dziennikarzami, że w 12. sezonie powrócą pewni kultowi przeciwnicy i rasy, ale z racji na spoilery nie zdradził, o kogo dokładnie chodzi. Jednocześnie zostanie położony większy nacisk na pokazanie wpływu obecności Doktor na życie pozostałej trójki bohaterów. Nie zawsze pozytywnego, bo nadchodzące odcinki mają częściej niż poprzednio mieszać różne emocje. Bo to według showrunnera od zawsze było największą wartością serialu BBC.

Czego można się spodziewać po „Doktorze Who”? Wszystkich emocji istniejących pod słońcem w ciągu godzinnego programu telewizyjnego! Jest zabawny, straszny, ekscytujący, wzruszający. To prawdziwy koktajl emocjonalny. Myślę, że każdy w trakcie oglądania „Doktora Who” znowu czuje się jak jedenastolatek. W poprzednim sezonie mieliśmy odcinek, który z jednej strony przedstawił małego potworka o niepowstrzymanym głodzie, a z drugiej podejmował prawdziwe, ważne tematy. I widzowie faktycznie coś w związku z nim poczuli. Ten kontrast jest kluczowy - zaznaczył Chibnall.

W tym sensie należy się spodziewać, że sercem serialu wciąż będzie tytułowa bohaterka. W zarysowaniu zdecydowanie wyższych stawek i poszerzeniu horyzontów historii pomogą jej pozostali bohaterowie, którzy do tej pory pełnili rolę przeważnie reaktywną. Co nie znaczy, że twórcy zrezygnują z obecnego od zawsze w produkcji humoru:

REKLAMA

Zadaniem aktora jest oddać prawdę zapisaną na papierze. Najnowszy sezon jest znacznie bardziej intensywny. Wiele się zmieni w życiu bohaterów. Dlatego nie możemy nadawać tylko na jednym poziomie emocjonalnym. To właśnie te nagłe zmiany sprawiają, że widzowie wciągają się w naszą podróż, bo dokładnie takie jest życie - dodał Tosin Cole, grający Ryana Sinclaira.

Myślę, że wbrew pozorom ważny w tym wszystkim jest realizm. Każdy z nas musiał mierzyć się z ciężkimi chwilami. Ale nawet jeśli ten stan trwa tygodniami i miesiącami, to nie trzymamy się tylko jednej emocji. Bywałam na bardzo smutnych wydarzeniach, gdzie ludzie się śmiali. Nawet w najstraszniejszych chwilach jest miejsce na śmiech - podsumowała Madnip Gill (Yasmin Khan).

Doktor Who” zadebiutuje z nowym sezonem w polskiej telewizji 12 stycznia o 20:35 na kanale BBC First.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA