REKLAMA

Kto ich nie uwielbia? Najlepsze filmy ze zwierzętami w rolach głównych

Któż z nas nie kocha zwierząt? Uwielbiamy je w prawdziwym życiu, ubóstwiamy jako bohaterów internetu oraz wszelkiej maści zdjęć i memów. Towarzyszą nam od zawsze. Trudno się więc dziwić, że nie brakuje też filmów z pupilami.

sekretne zycie zwierzakow
REKLAMA
REKLAMA

Z okazji premiery najnowszej produkcji Wesa Andersona, "Wyspy psów", zebrałem moje ulubione filmy ze zwierzętami w rolach głównych.

Księga dżungli

Na książkowej wersji disnejowskiej "Księgi dżungli" (bo oryginał autorstwa Rudyarda Kiplinga nie jest przeznaczony dla dzieci), uczyłem się czytać, więc ta opowieść ma dla mnie szczególne znaczenie. Obejrzana później wersja animowana przez długie lata gościła w moim magnetowidzie. Najnowsza, aktorska wersja z 2016 roku najzwyczajniej w świecie mnie oszołomiła i wbiła w fotel swoim realizmem.

"Księga dżungli" w każdej ze swoich wersji sprawiła, że pokochałem zwierzęta, a fakt, że w tej opowieści potrafiły one mówić i wchodziły w interakcje z małym ludzkim chłopcem, nauczyły mnie tego, że zwierzęta się z nami komunikują i musimy starać się je zrozumieć. Mogą one nas kochać, bronić, ale też i nienawidzić oraz zabić. W gruncie rzeczy więc niewiele różnią się od ludzi.

Niedźwiadek

Jeśli nigdy nie oglądaliście tego filmu, to musicie to jak najszybciej zmienić! "Niedźwiadek" to dzieło wyjątkowe i przy okazji jeden z najlepiej wyreżyserowanych filmów jakie widziałem. Sposób w jaki Jean Jacques-Annaud potrafił zapanować nad zwierzętami jest po prostu niebywałe i niesamowite.

Praca nawet z tresowanymi zwierzętami, takimi jak psy, potrafi być udręką i ciężką przeprawą. Annaud natomiast tak pokierował wypuszczonymi na łono natury niedźwiedziami czy jaguarami, że stały się one pełnoprawnymi aktorami! Dzięki temu reżyser był w stanie opowiedzieć unikalną historię przygodową, ze wspaniałym morałem, przypominającym nam jak piękna i cenna jest natura oraz jak barwne jest życie zwierząt.

Fantastyczny pan Lis

Na początek zadajmy sobie podstawowe pytanie – czy można jakkolwiek nie lubić filmu, w którym występuje lis mówiący głosem George’a Clooneya? Na dokładkę dostajemy też panią lisicę z głosem Meryl Streep oraz Borsuka, który mówi niczym Bill Murray. Warto też nadmienić, że całość powstała w przepięknej, imponującej i robiącej niesamowite wrażenie technice poklatkowej, a do życia powołał to wszystko Wes Anderson.

Dostajemy więc zabawną, inteligentną i ciekawą bajkę dla dorosłych, osadzoną w niezwykłym świecie wyobraźni Andersona i przygotowaną z dbałością o najmniejszy szczegół.

Babe – świnka z klasą

Nie jestem zbyt wielkim fanem podgatunku filmów z żywymi, mówiącymi ludzkim głosem zwierzętami. Tym bardziej zdziwiło mnie samego to, jak bardzo zacząłem uwielbiać "Babe – świnkę z klasą".W sumie to nie jestem pewien czy jest to bajka dla dzieci, bo wydaje mi się, że dorosły widz znajdzie w niej dla siebie o wiele więcej niuansów.

Twórcy filmu byli w stanie zapanować nad zwierzakami z wiejskiego podwórka, co jakiś tylko czas zwracając się ku animatronice. To nie lada wyczyn. A poza tym wszystkim "Babe" to wspaniała, urocza, zabawna, chwilami poruszająca, a chwilami trochę ekscentryczna, baśń, będąca swoistą lżejszą wersją "Folwarku zwierzęcego" George’a Orwella.

Marsz pingwinów

Jeden z najpiękniejszych filmów jakie widziałem na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. I nie chodzi mi tu tylko o zapierające dech w piersiach zdjęcia (na potrzeby filmu nagrano ponad 120 godzin materiału). "Marsz pingwinów" opowiada jedną z najwspanialszych historii, która nie jest wymyśloną fabułą, a po prostu opisem rzeczywistości.

Podczas seansu obserwujemy życie pingwinów na Antarktyce, w jaki sposób te zwierzęta nauczyły się przetrwać, tworzyć społeczność, polegać na swoim instynkcie, zakładać rodziny i związki monogamiczne. Wszystko to ukształtowała natura. A kojący głos Morgana Freemana, który to wszystko opowiada, nadaje tej historii jeszcze większej głębi.

Sekretne życie zwierzaków domowych

Nie jest to może pixarowski poziom animacji, ale "Sekretne życie zwierzaków domowych" to film, który bezczelnie wykorzystuje naszą słabość do wszelkiej maści czworonogów. Garściami czerpiąc z obserwacji właścicieli zwierzaków, twórcy filmu dość zabawnie sportretowali to jak prawdopodobnie wygląda życie naszych pupili, gdy zostawiamy je same w domu. Po tym filmie określenie "pieskie życie" nabierze dla was zupełnie innego wymiaru.

Zakochany kundel

Choć jest to najbardziej przesłodzona bajka Disneya, zawsze lubiłem do niej wracać i przyglądać się tej klasycznej romantycznej opowieści w wersji z dwoma psiakami-słodziakami. Na wielu poziomach "Zakochany kundel" to nic więcej jak typowe romasidło. Ale opowiedziane jest z taką lekkością i finezją (patrz scena ze spaghetti, która przeszła do kanonu kina), że ciężko mu nie ulec.

Nie znam lepszego filmu, który pokazywałby, że zwierzęta też potrafią kochać, nawet jeśli jest to miłość romantyczna, bliska tej, którą przeżywają ludzie.

Ptaki

Pamiętam, że "Ptaki" Hitchcocka obejrzałem po raz pierwszy jako dziecko i miałem po tym filmie nie lada traumę. Ze wszystkich przedstawicieli świata zwierząt, akurat ptaki zawsze sobie lekceważyłem. Cóż złego mogą nam zrobić kruki, wrony, gołębie czy bogu ducha winne wróble?

A jednak, film Hitchcocka pokazał, że zwierzęta mogą być też morderczą siłą natury, przypominając, że nie do końca słusznie uważamy się za władców Ziemi. Przez ładnych parę tygodni po seansie miałem małą fobię dotyczącą ptaków spotykanych w parku. W sumie do dziś, gdy widzę jakieś większe gromady wron, nachodzi mnie uczucie niepokoju.

Król lew

"Król lew" niezmiennie pozostaje moją ulubioną animacją wszech czasów oraz jednym z najlepszych filmów jakie widziałem, dlatego też często ląduje on w różnych moich prywatnych zestawieniach. W przypadku filmów o zwierzętach, nie mógłbym absolutnie go pominąć.

Pamiętam, że już od pierwszego seansu, produkcja Disneya wywarła na mnie olbrzymie wrażenie, nie tylko ze względu na pokazanie mi, jako dziecku, ogromnej liczby egzotycznych dla mnie wówczas zwierząt. "Król lew" był jednym z pierwszych filmów, przy którym potrafiłem się utożsamiać z bohaterami. Simba, Mufasa czy Pumba to nie były dla mnie afrykańskie czworonogi, tylko realne osoby.

REKLAMA

Po śmierci Mufasy (spojler!) płakałem tak, jakbym stracił kogoś z bliskiej rodziny. Okrutne knucie Skazy budziło we mnie odrazę, choć też próbowałem zrozumieć jego motywacje. Kibicowałem również oczywiście Simbie, który musiał poradzić sobie ze stratą rodzica i nauczyć się samodzielności, tak jak każdy z nas na pewnym etapie swojego życia.

Bez dwóch zdań jestem więc w stanie stwierdzić, że "Król lew" nauczył mnie empatii wobec zwierząt (i przy okazji ludzi) oraz sprawił, że staram się je traktować jak osoby i członków rodziny.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA