"Pakt", najnowszy polski serial HBO, miał wczoraj swój finał w ramach usługi HBO GO. Telewizyjni widzowie stacji będą musieli poczekać na seans do przyszłej niedzieli. Finał produkcji jest najlepszym odcinkiem tego krótkiego, bo zaledwie sześcioodcinkowego serialu.
Wszyscy ci, którzy narzekają, że "Pakt" jest miałki i źle nakręcony, powinni obejrzeć finał tej produkcji. Tak, to trochę zaskakująca propozycja dla zdegustowanych czy rozczarowanych widzów, którzy pokładali w "Pakcie" nadzieje, a dostali coś, co nie sprostało ich oczekiwaniom, ale mocne zakończenie serialu może decydująco wpłynąć na ich dotychczasową opinię. A tych którzy z "Paktu" byli zadowoleni, utwierdzi w przekonaniu, że Polakom również zdarza się (tak, zdarza się, bo niestety są to nadal przypadki jednostkowe) robić dobre produkcje w odcinkach, które nie muszą być mało śmiesznymi komediami czy obyczajówkami bez akcji.
Scenariusz do "Paktu" powstał na podstawie skandynawskiej wersji serialu o tytule "Mammon". Muszę przyznać na wstępie, że nie widziałam zagranicznej produkcji, która ukazała się u nas pod tytułem "Układ". Co więcej, raczej nie zamierzam jej oglądać z prostej przyczyny - "Pakt" naprawdę mnie satysfakcjonuje. Być może taki seans byłby potrzebny, aby z większym krytycyzmem i obiektywizmem spojrzeć na nasze polskie wydanie tego thrillera z wątkami sensacyjnym i kryminalnym. Być może. Ale mówiąc zupełnie szczerze, dość mam już zestawiania polskich produkcji telewizyjnych czy kinowych z tym co oferują nam zagraniczni twórcy.
"Pakt" broni się sam. A finał serialu jest na to dowodem.
Od samego początku byłam "Paktem" zauroczona. Już pierwszy odcinek produkcji wciągnął mnie bez reszty i zafascynował swoim mrocznym, tajemniczym klimatem. Rodzinne sekrety, a także krojąca się afera na szczeblu być może państwowym, w którą zamieszani są wpływowi ludzie z kraju - to naprawdę brzmi, jak scenariusz, który skazany jest na sukces. Choć po opiniach części internautów "skazany" to może za duże słowo, wierzę, że "Pakt" ma już swoje niemałe grono fanów. A będzie ich mieć więcej po tym, jak widzowie obejrzą ostatni odcinek.
Finał "Paktu" jest rewelacyjny. Jest mocny, brutalny, straszny. Przejmujący.
Podczas jego oglądania czujesz się niekomfortowo. Nie chcesz uczestniczyć w tych strasznych wydarzeniach, których stałeś się świadkiem, a jednocześnie pragniesz poznać prawdę, dowiedzieć się, jaki dalszy - najprawdopodobniej tragiczny - los spotka głównych bohaterów. Jeśli nie masz mocnych nerwów, finał "Paktu" nie jest dla ciebie. To nie jest historia, w której można związać się z bohaterami. Większość z nich jest bezlitosna. To nie są ludzie, których chciałbyś spotkać na swojej drodze. A ci, którym współczujesz znikną za chwilę z pola widzenia. Prawdopodobnie na zawsze.
Nawet jeśli finał "Paktu" zawiedzie kogoś fabularnie, nie może zawieźć pod względem dostarczania emocji. Każde kolejne minuty przynoszą straszne wydarzenia, zapierają dech w piersi. Podczas seansu wpijasz palce w poręcz fotela. Jesteś przerażony. Tak, jak przerażone są postaci, w życiu których uczestniczysz. To nie jest historia z dobrym zakończeniem. Bo cokolwiek się nie stanie, pociągnie za sobą życia wielu ludzi.
Ostatni odcinek serialu "Pakt" to kumulacja wszystkiego - strachu, przemocy, nienawiści, tajemnic, gorzkiej i przerażającej prawdy. Odkrycie, kto za tym wszystkim stoi, jest tak naprawdę najmniej szokujące. Większą grozę budzą konsekwencje pomysłów ludzi trzymających władzę.
Jeśli każdy kolejny epizod produkcji budził w tobie coraz większe emocje, finał zwali cię z nóg. To apogeum bestialstwa i zła, które intryguje. To po prostu jeden z najlepszych polskich serialów.