Na pewno będę czekał na kolejne epizody tego serialu. Potencjał jest ogromny. Pierwsze odcinki Final Space to obietnica czegoś dobrego, ale w przyszłości.
OCENA
Final Space ma dość ciekawą historię produkcji. Zaczynał jako kreskówka autorstwa Olana Rogersa, stworzona na potrzeby YouTube’a. Potencjał w serialu dostrzegł TBS, który zaprosił twórcę do stworzenia adaptacji dopasowanej do telewizyjnego formatu. A od dziś możemy ten serial oglądać również w Polsce – Netflix wziął na siebie międzynarodową dystrybucję.
Final Space byłby dużo lepszy, gdyby nie tempo narracji.
Główny bohater to niezbyt rozgarnięty Gary, który jest relatywnie mało istotnym kosmicznym technikiem. Stara się jednak bardzo zaimponować astronautce Quinn, podając się za świetnego pilota. Niestety, jego plan nie wypala… a właściwie, to wybucha, niszcząc w eksplozji sporą ilość rządowego mienia. Gary trafia do więzienia, gdzie napotyka słodką, zieloną kulkę.
Gary nazywa ją Mooncake, z początku nie mając pojęcia, że to obce stworzenie ma moc niszczenia planet i jest tajną i potężną bronią złowrogiego Lorda Komandora. Który bardzo chce swoją broń odzyskać. Najchętniej po trupie głównego bohatera.
Nie jest to jednak serial traktujący siebie poważnie. Final Space to przede wszystkim komedia, która – niestety – próbuje osiągnąć zbyt wiele. Przez co wypada dość przeciętnie. Z jednej strony mamy historię, która jest opowiadana w sposób powolny, leniwy i niedbały – tak ostrożnie, że po czasie przestajemy ją dostrzegać i się nią interesować.
Humoru i żartów jest tu z kolei aż za wiele. Final Space czerpie tu sporo z Głowy rodziny, gdzie kluczowe dla kolejnych scen są kolejne krótkie i mające być zabawnymi scenki dialogowe. To może by się sprawdziło, gdyby Final Space był produkcją dla dorosłych i mógł w swoim humorze pozwolić sobie na więcej. To jednak serial przyjazny również i nastolatkom, co znacząco ograniczyło dostępną pulę żartów. W efekcie gagi są bardzo częste, ale tych naprawdę dobrych jest dość mało.
Części składowe Final Space są niezłe. To nadal bardzo dobry pomysł na animację.
Moje ostre słowa w powyższych akapitach biorą się z dużego rozczarowania. To nie jest tak, że Final Space jest złym serialem. A skąd! Ma fajne postacie, żarty bywają zabawne, a cała historia też jest nieźle napisana – jej problemem jest tempo rozwoju niedopasowane do odcinkowej formy serialu, nie sama jej treść. Czuć w serialu mocną inspirację humorem Futuramy i bardzo delikatną serialem Rick i Morty. Tu jest ogromny potencjał.
Realizacja jest świetna. Serial oglądałem w angielskiej wersji językowej i byłem zachwycony obsadą aktorską. Sama kreska i jakość animacji są również na bardzo wysokim poziomie. Wyraźnie TBS nie szczędziło budżetu na realizację.
Właśnie dlatego czekam na dalsze odcinki Final Space.
Serial jest już znany amerykańskiej publiczności, zaczyna też się pojawiać w innych rejonach świata, w tym w naszym. Jego twórcy z pewnością będą czytać liczne opinie na jego temat. Będzie więc z czego wyciągać wnioski przy produkcji. A jestem przekonany, że drugi sezon jest w planach – pierwszy kończy się niemiłym cliffhangerem.
W zasadzie wystarczyłoby zmienić rytm prezentacji różnych elementów składowych Final Space. Jego humor, jego fabułę i ich lokowanie w poszczególnych odcinkach - i w kontekście całego sezonu. Jestem przekonany, że sama zmiana rytmu uczyni ten serial znakomitym. Na razie, niestety, jest on tylko przyzwoity.