Finn Jones broni Iron Fist przed krytyką, ale zamiast wziąć uwagi do serca obraża się na cały świat
Iron Fist wygląda na pierwsze potknięcie się Marvela i Netfliksa przy ekranizacji przygód superbohaterów. W sprawie negatywnych recenzji najnowszej produkcji wypowiedział się aktor grający głównego bohatera. Finn Jones ani jednak myśli zgodzić się z opinią, że jego serial faktycznie mógł nie spełnić oczekiwań. Zamiast tego krytykuje krytyków.
W recenzji pierwszych sześciu odcinków oceniłem nową produkcję Marvela i Netfliksa niezbyt pozytywnie. Recenzenci z całego świata są zresztą zgodni, że przygody Danny'ego Randa nie są tak udane jak poprzedzające je świetny Daredevil oraz całkiem niezłe Jessica Jones i Luke Cage.
Finn Jones, czyli odtwórca głównej roli w Iron Fist, bierze serial w obronę.
Wedle aktora, o czym można przeczytać w metro.co.uk, recenzenci patrzą na jego serial "w specyficzny sposób". Uznał, że "te seriale nie są robione dla krytyków, a przede wszystkim dla fanów". Zupełnie nie kupuję tego tłumaczenia i szkoda, że aktor nie zdecydował się jednak pomilczeć.
To nie osoby oceniające negatywnie serial, a właśnie Finn Jones ma skrzywione spojrzenie na sprawę. Aktor zdaje się przespał moment, w którym adaptacje komiksów przeszły do mainstreamu. Rozgraniczenie na recenzentów i fanów komiksów jest sztuczne i nie przystaje do czasów, w których żyjemy.
Sam czuję się adresatem wypowiedzi aktora. Skrytykowałem jego serial w swojej recenzji, bo to po prostu słabe dzieło, a Netflix przyzwyczaił mnie do czegoś lepszego. Jednocześnie jako fan komiksów mogę argumentację Jones zbić: to, że lubię bohaterów Marvela, wcale mojej oceny nie podnosi.
Czytając wypowiedzi aktora, przecierałem oczy ze zdumienia.
Jego podejście do sprawy gryzie się z tym, że poprzednie seriale w ramach wspólnego projektu serwisu Netflix i Marvel Television zostały przyjęte ciepło zarówno przez recenzentów, jak i fanów komiksów. Aktorzy nie musieli na siłę udowadniać w wywiadach, że produkcja w której brali udział, jest dobra.
Doskonale rozumiem, że Finn Jones może być rozczarowany recenzjami produkcji, nad którą spędził kilka miesięcy. Z pewnością włożył dużo serca w to, by zagrać Danny'ego Randa. Łapię, że nie w smak mu tak chłodne przyjęcie jego pierwszego serialu w uniwersum Marvela.
Problem w tym, że Finn Jones nie obiecał fanom, tego, że w drugiej połowie serii (recenzenci, w tym wyżej podpisany, mieli dostęp do 6 z nakręconych 13 odcinków) zobaczą więcej akcji i będzie już tylko lepiej. Zamiast przyjąć krytykę z godnością zaczął... krytykować recenzentów.
Finn Jones stwierdza przy tym, że Iron Fist "to fantastyczny serial" który "broni się w porównaniu do pozostałych trzech w ramach serii Defenders".
Aktor uznał, że miłośnicy superbohaterów z kart komiksów i tak się będą dobrze bawić i akurat w tym ustępie... może mieć rację. Sam na pewno obejrzę Iron Fist do końca, ale nie zakrzywiajmy rzeczywistości: to, że fani obejrzą jakieś dzieło i będą się przy tym dobrze bawić, nie oznacza, że jest ono z automatu udane.
Wypowiedź aktora wygląda jak przejaw desperacji. Jeśli serial nie jest dla recenzentów, którzy z niewiadomego powodu stawiani są w opozycji do fanów, to dlaczego udostępniono im w ogóle serial przed premierą? Odpowiedź wydaje się prosta: Netflix i Marvel po prostu przeszarżowali.
To, czy faktycznie serial się obroni w oczach widzów, powinni jednak ocenić właśnie widzowie. Nie powinien w ich imieniu wypowiadać się aktor grający główną rolę, a ocenę efektów swojej pracy niech zostawi innym. Zamiast obrażać się na krytyków, którym Iron Fist się nie spodobał, aktor powinien wziąć sobie ich opinie do serca.
W krytyce serialu pomijam też zupełnie kwestię tego, że Iron Fist jeszcze przed premierą spotkał się z ogromną krytyką ze względu na... rasę głównego bohatera.
Daredevil pokazał nam osobę niepełnosprawną, Jessica Jones kobietę będącą ofiarą molestowania, a Luke Cage - niesłuszne skazanego czarnoskórego mieszkańca Harlemu. Tylko to wcale nie oznacza, że Iron Fist też ma być jakimś pokrętnie rozumianym obyczajowym manifestem!
Iron Fist to adaptacja komiksu, w którym głównym bohaterem jest młody biały mężczyzna będący mistrzem azjatyckich sztuk walki. Nie widzę powodu, by na siłę w serialowej wersji nagle stawał się Azjatą - to właśnie taka zmiana mogłaby nosić znamiona stereotypowego traktowania Azjatów.
Malkontenci są rozczarowani, że Netflix nie zdecydował się obsadzić w głównej roli kogoś o skośnych oczach i na twórców Iron Fist spadła chociażby z tego powodu lawina krytyki. W tej kwestii staję jednak po stronie twórców i cieszę się, że nie zdecydowali się na taki pusty gest.