REKLAMA

Fisz Emade - Heavi Metal

Po zapowiedzi nowego albumu braci Waglewskich, drugiego już pod szyldem Fisz Emade, nikt nie martwił się o jego poziom. Pierwszy singiel - "Wiosna 86" - rozwiał wszelkie wątpliwości - ospały flow Fisza, dopracowany, syntetyczny bit Emadego, i bardzo dobry tekst, odpowiednio zapowiedział album pełen anegdot własnych i zasłyszanych, dojrzałych, oldschoolowych bitów i aluzji do gatunku muzyki który z celową literówką trafił do tytułu płyty - do Heavi Metalu.

Rozrywka Blog
REKLAMA

Większość tekstów z nowej płyty utrzymuje się w konwencji znanej z Piątku 13, szczególnie w klimacie Imitacji, czyli traktuje o kobietach - o tych z najdłuższymi nogami w liceum, o tych glamour co sypiają tylko z wybranymi, co segregują biorąc pod uwagę zawartość portfela lub rozporka, o tych zawikłanych w gangsterskie porachunki… Fiszowe anegdoty traktują żeńską płeć z pewną rezerwą, żadna z nich nie opowiada historii udanej, spełnionej miłości. Wszystkie femme fatale z piosenek rapera są obiektami westchnień handlarzy narkotyków, nauczycieli od wf-u i, czym Fisz nie zadziwia, podmiotu lirycznego.

REKLAMA

W kawałkach z Heavi Metalu usłyszymy mniej porównań, z których raper słynął, niż na poprzednich płytach - historie opowiedziane są wprost i pięknie płyną na bitach pana Emadego, które są niespotykanie… hip-hopowe jak na tego pana. Warstwa muzyczna nie jest aż tak eklektyczna jak w reszcie dorobku braci, jest bardzo rytmiczna, bardzo jednolita, bardzo dopracowana. Piotr Waglewski czerpie inspiracje z czarnej, soulowo-funkowej muzyki, uzupełniając ją gitarowymi solówkami czy nawet zsamplowanymi gitarowymi riffami, jak w refrenie piosenki Iron Maiden, która nie jest, jak nazwa wskazuje, coverem utworu heavy metalowego zespołu. Jest pierwszą piosenką na płycie, a jej tytuł i wers refrenu nie są jedynymi aluzjami do muzyki dzieciństwa i młodości duetu. Teksty o długich włosach kochanka kobiety podmiotu lirycznego z Wiosny 86, przyznanie się do słuchania Sodomu i Anthraxu w tytułowej piosence, czy wreszcie zamykające płytę 666 świadczą o otwartości muzycznej Fisza - nikogo to chyba jednak nie dziwi biorąc pod uwagę różnorodny dorobek artysty.

Bracia nie idą dzisiejszym trendem polskich hip-hopowych składów, na płycie nie znajdziemy ani jednego featuringu - w paru piosenkach usłyszymy jednak Sqbassa, którego soulowe refreny potrafią drażnić, nie pasują zupełnie do klimatu twardego, ciężkiego hip-hopu lat młodości braci - lat, o których opowieści są głównym motywem tej płyty. Kolejny współpracownik to Mariusz Obijalski wzorowo obsługujący klawisze - jego niespodziewane skity pod koniec kilku utworów doskonale wtapiają się w klimat albumu.

Według mnie odejście od eklektyzmu, z jakim tworzono poprzednie płyty Fisza, wyszło mu na dobre - Bartek dobrze wie co chce przekazać, nie błądzi już pomiędzy trudnymi klimatami Wielkiego Ciężkiego Słonia, spokojnego F3 czy stylem dwóch "solowych" płyt, czyli Na wylot i Polepionych dźwięków. Uważam jednak że jeśli porównywać tekstową warstwę z polepionym debiutem Fisza, to sporo jej jednak brakuje. Teksty są błyskotliwe jak zawsze, nie znajdziemy tu jednak perełek typu Polepiony czy Czerwona sukienka - za to Emade pokazuje totalne mistrzostwo, pełną dojrzałość, świetny styl i formę przekazania tego, w czym jest najlepszy. Do opisania podkładów poszczególnych piosenek fiszowe określenie "tłusty bit" to zdecydowanie za mało. Dla mnie sukces płyty to przede wszystkim jego bity i świetnie dopasowane sample, tak jak zsamplowany Klaus Mitffoch w refrenie "Disko", jednego z moich faworytów z płyty. Jako kolejny singiel chętnie usłyszałbym Szefa kuchni, z pięknym bitem i, według mnie, najlepszym tekstem na płycie. Na uwagę zasługuje również tytułowy utwór z miękkim, jazzowo-soulowym bitem i pięknie płynącym po nim Fiszem opowiadającym historię o najdłuższych nogach w szkole.

Nikt chyba nie chce kwestionować dokładnego dopracowania płyty oraz dojrzałości muzycznej pana Fisza i jego brata - pamiętajmy, że nie można rozrywać tego duetu, doceniać jednego, nie doceniając drugiego, tym bardziej że pan DJ według mnie odwalił kawał naprawdę dobrej roboty. Teksty Fisza znów są miłe, ale nie zaskakują. Utrzymane w stylu poprzednich płyt nie przekazują niczego wyjątkowego - w wypowiadaniu ich jednak jest jak zwykle przemiły głos i styl rapowania Fisza oraz dopasowanie do rytmicznego bitu. Elektroniczna zabawa głosem sprawia ze głowa zaczyna kiwać się w rytm muzyki. Raper mówi że wciąż blisko mu do Sex Pistols, upomina trzema złymi szóstkami w tytule i refrenie ostatniej piosenki, opowiada historie wzięte z życia swojego oraz historie zasłyszane - w tych tekstach i bitach wiele krytyków i słuchaczy widzi kandydata na płytę roku - ja uważam, że płyta nie wyróżnia się jakoś wyjątkowo w dyskografii Fisza, rzekłbym nawet że nie dorównuje, na pewno pod względem tekstów, większości poprzednich płyt. Zasługuje jednak na troszkę naciągane 8-/10, za wyluzowany ospały flow i za naprawdę piękną warstwę muzyczną nadrabiającą niedobory tekstowe płyty.

Lista utworów:

1. Iron Maiden

2. Szef kuchni

3. Wiosna 86

4. Najpiękniejsza kobieta w mieście

5. Heavi Metal

6. Furiat

7. Kawa i papierosy

8. Pani Bum Bum

REKLAMA

9. Disko

10. 666

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA