ZSRR wygrało wyścig na Księżyc, a Nixon zniszczył NASA. Serial „For All Mankind” Apple TV+ to leniwa historia alternatywna
Apple TV+ oficjalnie wystartowało wraz z grupą oryginalnych seriali. Jednym z nich jest alternatywna historia kosmicznego wyścigu, w której wygrało ZSRR a nie USA, zatytułowana „For All Mankind”. Jak prezentują się trzy pierwsze odcinki nowej produkcji twórcy „Battlestar Galactica”?
OCENA
Wszyscy znamy tę historię, nawet jeśli nie było nas jeszcze wtedy na świecie. 20 lipca 1969 roku misja Apollo 11 zakończyła się historycznym sukcesem - moduł z Neilem Armstrongiem i Edwinem „Buzzem” Aldrinem wylądował na powierzchni Księżyca. Pierwszy krok na naturalnym satelicie Ziemi postawił Armstrong i wypowiedział słynne słowa: „To jeden mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości”. Co gdyby do tego scenariusza miałoby nigdy nie dojść? Co gdyby to ZSRR posłało pierwszego człowieka na Księżyc?
Odpowiedzieć na to pytanie spróbuje nowy serial Apple TV+ - „For All Mankind”. Nowe dzieło scenarzysty i producenta Ronalda D. Moore'a (pracował przy „Star Treku”, „Outlanderze” i „Battlestar Galactica”) to alternatywna wersja historii, która prezentuje skrajnie odmienną od naszej wizję Stanów Zjednoczonych. Pod rządami Richarda Nixona państwo odnosi porażkę za porażką na froncie kosmicznego wyścigu. Rosjanom udaje się wysłać człowieka w kosmos, potem na Księżyc, a niedługo później na Srebrnym Globie ląduje kobieta. Wszystko to sprawia, że w NASA zachodzą olbrzymie zmiany.
„For All Mankind” nie próbuje w jakikolwiek sposób tłumaczyć tak potężnych zmian w historii. To dosyć leniwie zbudowany serial.
Alternatywne wersje historii były tworzone przez kulturę wielokrotnie w przeszłości. Zbudowanie wiarygodnego świata tego typu jest jednak niezwykle trudne. Nawet jeśli nie zastosujemy determinizmu historycznego, to wciąż na każde ważne zdarzenie z przeszłości wpływ miało mnóstwo zmiennych przyczyn. Wyciągnięcie tylko jednego elementu z układanki i powiedzenie, że cały obrazek zostałby całkowicie przemeblowany, jest ryzykowne. Doskonałym przykładem jest tu koncepcja zabicia Adolfa Hitlera w kołysce, co miałoby całkowicie odwrócić historię świata. Twierdzenie, że wybuch II wojny światowej zależał tylko od przywódcy III Rzeszy, jest jednak bardzo naiwne.
I tak samo naiwna jest alternatywna historia kosmicznego wyścigu stworzona przez „For All Mankind”. W pierwszych trzech odcinkach scenarzyści nie są w ogóle zainteresowani ZSRR. Używają tego mocarstwa jako scenariuszowego twistu, ale nie chce im się tłumaczyć z czego on może wynikać. Związek Radziecki ląduje na Księżycu jako pierwszy, bo tak sobie zażyli pomysłodawcy serialu (choć przecież częściowo odtajnione dokumenty na ten temat pokazują, że konstrukcja rakiety N1 i konflikty wewnątrz rosyjskiego programu kosmicznego nie dawały na to żadnych szans). Podobnych wydarzeń jest więcej i ciągle ze strony scenarzystów brak jest racjonalnego wytłumaczenia zachodzących na ekranie wydarzeń.
W „For All Mankind” część bohaterów to postaci historyczne (m.in. Aldrin, Armstrong i Wernher von Braun), ale główna uwaga scenarzystów skupia się na postaciach fikcyjnych.
W nowym serialu Apple'a nie ma jednego protagonisty, wokół którego toczyłaby się cała opowieść. Na upartego można by powiedzieć, że głównym bohaterem tej historii jest NASA jako całość. Widzowie mają okazję kolejno śledzić losy Edwarda Baldwina, który jako pilot lotu Apollo 10 miał szansę pierwszy zdobyć Księżyc, walczącej o uznanie kontrolerki Margo Madison oraz reszty astronautów i ich rodzin. Na obrzeżach tej historii pojawia się też młoda meksykańska imigrantka, która trafia do USA wraz ze swoją rodziną. Przynajmniej na razie twórcy nie zdołali jednak powiązać jej historii z resztą fabuły.
W serialu nie brakuje wątków w ciekawy sposób pokazujących działanie amerykańskiej agencji kosmicznej, ale jak zostało tu już powiedziane - „For All Mankind” bynajmniej nie jest dziełem realistycznym. Od czasu do czasu twórcy nie potrafią sobie choćby odmówić odrobiny starego dobrego amerykańskiego patosu. I choć można by pomyśleć, że ciągłe porażki USA w wyścigu z Sowietami w jakikolwiek sposób zmienią widzenie Amerykanów na ten polityczny podział (byłoby to całkiem ciekawe do obejrzenia), to nic podobnego nie następuje. Z tego powodu „For All Mankind” jest bardziej dziełem obyczajowym niż historycznym. Szersza perspektywa przeważnie ustępuje tu pola indywidualnym ludzkim dramatom.
Produkcji Apple TV + nie można nic zarzucić na poziomie technicznym i obsadowym. To bardzo sprawnie zrealizowane dzieło.
Zdjęcia kosmosu nie dorównują może „Grawitacji” czy filmowi „Pierwszy człowiek”, ale jak na produkcję robioną w standardzie telewizyjnym autorzy „For All Mankind” absolutnie nie mają się czego wstydzić. Równie dobrze spisali się autorzy scenografii i kostiumów, a aktorzy z Joelem Kinnamanem, Chrisem Bauerem, Wrenn Schmidt i Colmem Feorem zasługują na pochwały. Udało im się bowiem z większości mocno schematycznie napisanych postaci stworzyć ludzi z krwi i kości.
Na podstawowym poziomie „For All Mankind” było ciekawym pomysłem z dużym potencjałem. Wydaje się jednak, że wielkość tematu w dużej mierze przerosła Ronalda D. Moore'a i jego ekipę. Dlatego w kilku miejscach poszli całkowicie na skróty i gdzieś po drodze zagubił się cel podróży. Nie wróżę temu statkowi podróży na Księżyc i z powrotem w glorii chwały.