Po raz kolejny ktoś ulegając stereotypom stara się regulować sprawę
związaną z faktem, jakie gry może kupić dorosły gracz. Unia
Europejska być może pójdzie w ślady Niemiec, sprawiając, iż
brutalnych gier nie będzie można kupić. Ja rozumiem, że zdarzały
się rozmaite patologie powiązane z grami, ale przepraszam bardzo,
dlaczego ja mam być karany za to, że masa rodziców nie kontroluje
tego, w co grają ich pociechy?
Gry chyba już w każdym kraju są stosownie oznaczone. Na pierwszy rzut oka można odróżnić grę skierowaną do grupy "3+" od gier dla graczy "18+". To, że dzieciak gra w brutalnego Manhunta czy Grand Theft Auto z żadnej strony nie jest winą dystrybutora, a tym bardziej mnie. Ciekawym jest również to, że brutalność w mediach traktuje się wybiórczo. Gry są złe, a co z bardzo mocnymi filmami, które można oglądać w TV o 20:00? Co z tabloidami, które bombardują nas drastycznymi zdjęciami?
Naturalnie jak można się było spodziewać i ze strony wielebnego Giertycha musiał nastąpić odzew. Roman Edukator dopisał gry do swojego wielkiego planu "Zero tolerancji". Chce on zakazu sprzedaży gier, w których dochodzi do torturowania czy brutalnego zabijania. Nie chce też gier, gdzie pojawiają się elementy pornografii. Panie Gietych, niech pan się życzliwie odpierdoli. Klepać różaniec pan sobie może, nie znaczy, że wszyscy musza robić to samo. Niektórzy wolą nieco inne rozrywki, niż chodzenie na roraty.
Radzę też wybrać się do jakiegoś sklepu, pooglądać oznaczenia na grach albo poczytać jakieś branżowe magazyny. Może wreszcie dotrze, że nie wszystkie gry są dla dzieci, a w pozycjach dla najmłodszych próżno szukać krwi, latających flaków i gołych cycków. Tylko po co? Lepiej bredzić póki się jest u koryta, bo poparcie spada i już niedługo ku temu szansy nie będzie. Ja cenzurze i mówieniu dorosłym graczom, co jest dobre a co złe mówię stanowcze NIE.