REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Reżyser filmu "Mad Max: Na drodze gniewu" pozywa Warner Bros.

Poszło oczywiście o pieniądze. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w obecnej sytuacji szansę na realizację kolejnego "Mad Maxa" spadają praktycznie do zera.

13.11.2017
16:19
mad max fury road
REKLAMA
REKLAMA

"Mad Max: Na drodze gniewu" pojawił się globalnie w kinach w maju 2015 roku. Z miejsca zachwycił niemalże każdego, kto go oglądał (wraz z wyżej podpisanym). Niesamowita energia i wyobraźnia, która charakteryzuje reżysera, dała światu niesamowite i unikalne widowisko. Od strony wizualnej można uznać ten film za dzieło sztuki.

Do tego "Mad Max: Na drodze gniewu" raptem kilka tygodni po premierze zaczął zajmować wysokie pozycje pośród przeróżnych zestawień najlepszych filmów akcji w historii kina.

mad max na drodze gniewu

Był to oczywiście sequel ryzykowny, bo nakręcony aż 30 lat od poprzedniej części, "Mad Max: Pod kopułą gromu".

W dodatku bez Mela Gibsona, a z Tomem Hardym jako Maxem Rockatanskym. Sam reżyser, George Miller, przez długie lata nie kręcił filmów akcji, zwracając się za to ku... produkcjom familijnym.

"Mad Max: Na drodze gniewu" nie stał się może olbrzymim przebojem kasowym, zarobił bowiem na całym świecie niecałe 380 milionów dolarów. Budżet oscylował w okolicach 150 milionów dolarów, film przyniósł jakieś zyski, choć nieduże.

Z tymże właśnie o ów budżet rozchodzi się najnowsza, dość nieoczekiwana batalia George’a Millera z wytwórnią Warner Bros., dla której powstała cała seria.

Jak donosi australijski dziennik, należąca do George’a Millera firma produkcyjna Kennedy Miller Mitchell pozwała właśnie wytwórnię Warner Bros.

Poszło o zapis w umowie między stronami, który zakładał, że jeśli koszty netto produkcji filmu "Mad Max: Na drodze gniewu" zamkną się w 157 milionach dolarów, to Miller i jego spółka otrzymają bonus w postaci 7 milionów dolarów. Miller twierdzi, że zmieścił się w budżecie, a wytwórnia mówi, że go przekroczył.

Mówiąc wprost, należy się nam niemała kwota za ciężką i wymagającą pracę nad filmem, na którą składało się 10 lat przygotowywania scenariusza oraz 3 lata produkcji. Owa praca dała światu film, który zyskał globalne uznanie. Zdecydowanie bardziej wolelibyśmy dalej robić filmy z Warner Bros., niż wojować z nimi w sądzie, ale po ponad rocznych próbach dogadania nie doszliśmy do pozytywnego rozwiązania sprawy, także zostaliśmy zmuszeni do podjęcia kroków prawnych – oznajmia w oświadczeniu George Miller.

7 milionów dolarów piechotą nie chodzi, nawet jeśli Warner Bros. ma względnie dobry rok (wielki sukces "Wonder Woman", "TO" i zapewne nadchodzącej "Ligi Sprawiedliwości"), to wygląda na to, że wytwórnia nie da się tak łatwo przekonać do wypłaty kwoty.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że cała sytuacja kładzie spory cień na realizację kolejnej części "Mad Maxa".

Rysa w relacjach Warner Bros. – George Miller może sprawić, że ich drogi się rozejdą. Poszukiwanie innego studia, które gotowe byłoby przyjąć franczyzę "Mad Maxa", mogłoby trochę potrwać. O ile w ogóle będzie to prosta (choćby od strony logistyczno-prawnej) operacja.

REKLAMA
george miller na planie mad max

A nawet jak wszystko zostanie po staremu, to na pewno chwilę potrwa, nim obie strony dojdą do porozumienia i ponownie zaczną pracę nad następnym "Mad Maxem".

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA