George R.R. Martin przyznał, że jest w tyle z pracą. Podzielił się też bólem z powodu śmierci bliskich
Wielu fanów serialu „Gra o tron” i cyklu „Pieśń lodu i ognia” narzeka na to, jak długą muszą czekać na następną powieść z serii. Jej autor George R.R. Martin w nowym poście wyjaśnił jednak, jak trudny i emocjonalnie wyczerpujący okres w jego życiu właśnie nastał.
Niewielu pisarzy doczekało się w trakcie swojej kariery tak wiernej i oddanej grupy wielbicieli jak George R.R. Martin. Autor „Gry o tron” stał się literacką gwiazdą światowego formatu po premierze serialowej adaptacji swojej najsłynniejszej serii i od lat czerpie z tego tytułu profity. Za sławą, pieniędzmi i oddaniem podążają jednak zawsze wielka presja, odpowiedzialność oraz masa nowych obowiązków. I jak sam pisarz przyznaje, obecnie ma problemy, żeby sobie z tym wszystkim poradzić.
W najnowszym poście opublikowanym na swojej stronie internetowej Not A Blog George R.R. Martin otworzył się przed czytelnikami w sprawie trudności, z którymi się ostatnio mierzy. Popularny pisarz przyznał, że jego życie w minionych miesiącach było pełne skrajności. Fenomenalne i niezwykle optymistyczne wieści przeplatały się z bardzo smutnymi momentami związanymi ze śmiercią bliskich przyjaciół. Część z nich zmarła z powodu koronawirusa, inni ze względu na podeszły wiek lub inne przyczyny.
A to wszystko uświadomiło Martinowi, że sam też się zestarzał.
George R.R. Martin przyznał w poście, że dobre momenty powiązane są z kontraktem życia zawartym z HBO na kilka kolejnych seriali. Po części chodzi o zapowiadane od jakiegoś czasu spin-offy „Gry o tron”, ale jednym z przygotowywanych tytułów jest adaptacja powieści „Droga” Rogera Zelazny'ego. Radość budzi też fakt, że Martin został już dwukrotnie zaszczepiony przeciw koronawirusowi. Ale nawet te fantastyczne wieści nie sprawiają, że Amerykanin czuje się mniej zmęczony i zdołowany obecną sytuacją.
George R.R. Martin otwarcie przyznał, że znajduje się w tyle z pracą i czuje coraz większą presję.
Da się ją zresztą wyczuć również w przestrzeni internetowej. W fandomie coraz częściej słychać narzekania, a nawet wściekłość z powodu przedłużającego się oczekiwania na premierę „Wichrów zimy”. Stale obecny w sieci Martin też na pewno ją wyczuwa. I najwyraźniej coraz trudniej mu sobie z całą tą presją poradzić.
W niedawnym tekście poświęconym kwestii rosnącego gniewu na powolne tempo powstawania następnej części „Pieśni lodu i ognia” pisałem, że można zrozumieć frustrację fanów. Dekada czekania na nową książkę to naprawdę długo, chyba nikt temu nie zaprzeczy. Nie sposób jednak pochwalać tego, gdy te negatywne emocje przelewają się na samego autora. Wydaje mi się, że moment publikacji nowej wiadomości od Martina jest dlatego wręcz idealny.
Bo być może nareszcie uświadomi części bardziej toksycznych odbiorców jego twórczości z jak olbrzymimi oczekiwaniami musi się mierzyć Amerykanin. I jak trudno mu niekiedy udźwignąć ten ciężar, zwłaszcza wobec kolejnych tragedii w jego życiu osobistym. Każdy z nas przeżywał różne trudności związane z pandemią, dlatego powinniśmy bardziej empatycznie spojrzeć na jego zmagania. Nie chodzi o to, żeby teraz uczynić George'a R.R. Martina pisarzem niedotykalnym, którego nie można w żaden sposób krytykować. Ale odrobina zrozumienia dla jego sytuacji na pewno nam wszystkim się przyda.