REKLAMA

"Gierek" podbija Netfliksa, więc krytycy nie mają racji, że go zjechali? Nie, to nie tak działa

"Gierek" najpopularniejszym tytułem na polskim Netfliksie. Jeden ze współscenarzystów filmu uznał to za dowód, że krytycy się mylili, pisząc negatywne recenzje. Czy słusznie? Nie. Nie wziął bowiem pod uwagę, jak działa Netflix i jego użytkownicy. Produkcja była skazana na taki "sukces" i nie ma powodów, aby się z niego cieszyć.

gierek netflix rafał woś krytyka
REKLAMA

Jeden ze współscenarzystów "Gierka" jest bardzo zadowolony z popularności filmu na Netfliksie. Fakt, że użytkownicy platformy wywindowali produkcję na pierwsze miejsce najchętniej oglądanych w naszym kraju tytułów w serwisie, uznaje on za dowód, że krytycy nic nie wiedzą o kinie. Yhy.

Faktycznie krytycy zmiażdżyli "Gierka" po jego premierze kinowej. Mieli ku temu dobre powody. Nasz recenzent określił film mianem "fatalnego, taniego i do nikogo". To rzeczywiście prawda, ale twórcy bardzo nie chcieli przyjąć tego do wiadomości. Odtwórca głównej roli Michał Koterski chwalił się wysoką oglądalnością podczas pierwszego weekendu wyświetlania, ale chwilę potem zainteresowanie publiczności produkcją drastycznie spadło, a on się na ten temat nawet nie zająknął. Teraz mam deja vu. Znowu ktoś próbuje zakłamywać rzeczywistość.

REKLAMA

Gierek - współscenarzysta chwali się sukcesem filmu na Netfliksie

Współscenarzysta Rafał Woś poszedł w ślady Michała Koterskiego i w podobnym tonie postanowił pochwalić się wynikami "Gierka" na Netfliksie. Na Twitterze napisał, że jest to "niezmiennie najpopularniejszy film" na platformie. Z prawdą się nie minął. Nie wziął jednak pod uwagę, jak działa serwis. Produkcja była bowiem skazana na sukces w usłudze.

Gierek - Netflix - TOP10

W kwestii popularności "Gierka" Netfliksa zadziałało kilka niezależnych od jakości filmu czynników. Najważniejsze z nich są tak naprawdę dwa: efekt nowości i efekt swojskości. Premiery serwisu bardzo często z miejsca trafiają do czołówki zestawienia najpopularniejszych tytułów platformy w naszym kraju. Szczególnie kiedy są to produkcje polskie.

Polacy lubią rodzime kino i niestraszna im niska jakość kolejnych produkcji (jak inaczej wytłumaczyć popularność filmów Patryka Vegi i serii "Kogel Mogel"?). To jest bardzo prosty mechanizm. Chcemy poczuć swojskość na ekranie i robimy to, kiedy tylko mamy okazję. Być może część widzów nie poszła na "Gierka" do kina, ale na pewno o nim słyszała. Akcja promocyjna produkcji była szeroko zakrojona. Dlatego teraz sobie usiedli w domu i odpalili ją na Netfliksie, żeby się przekonać czy rzeczywiście jest tak zła jak czytali w internecie.

Gierek - skazany na sukces na Netfliksie

Tutaj w grę wchodzi również swego rodzaju "darmowość" Netfliksa. Bilety do kina są drogie, a przecież co miesiąc opłacamy już subskrypcję serwisu. Poczekamy, aż tam trafi dany film i wtedy go obejrzymy. W ten sposób nikomu nie jest szkoda pieniędzy na marnej jakości produkcję. Zobaczymy ją, a potem wrócimy do bindżowania "Bridgertonów". Dzięki temu nabijamy jej popularność.

"Gierek" pojawił się jako polska nowość platformy, którą można obejrzeć "za darmo" w ramach subskrypcji. Oczywiście, że użytkownicy Netfliksa się na to rzucili. Algorytm serwisu nie pozwolił im przegapić takiej premiery. Jeszcze przed debiutem produkcji była ona reklamowana na wszelkie sposoby. Potem wchodząc do usługi, atakował nas Michał Koterski w pełnej charakteryzacji i zwiastun filmu. Przyszły też maile i wiadomości z aplikacji o treści "właśnie dodaliśmy film, który może ci się spodobać". Nie było wyjścia. Wypadało kliknąć.

Algorytm Netfliksa potrafi być bardzo natrętny jeśli chodzi o promocję głośnych tytułów. Ten mityczny "film, który może ci się spodobać", rzadko kiedy jest filmem, który rzeczywiście się podoba. Polecanie kolejnych tytułów nie ma nic wspólnego z ich jakością. Dlatego to nie jest tak, że krytycy nie znają się na kinie.

Gierek - nie ma co cieszyć się z popularności filmu na Netfliksie

Z Netfliksa korzystamy w naszym kraju tak jak z telewizji. Oglądamy filmy, których nie zdążyliśmy albo nie chcieliśmy zobaczyć w kinie. Dlatego Rafał Woś nie ma pewności, że "Gierek" nie był włączany "dla beki". Nietrudno sobie wyobrazić grę pijacką podczas seansu. Można szybko się znietrzeźwić pijąc kieliszek wódki za każdym razem, gdy Małgorzata Kożuchowska podkreśla jak to "Edziu" późno wraca do domu i ciężko pracuje, albo kiedy po prostu ktoś pije na ekranie.

Gierek - Netflix
REKLAMA

Utrzymywanie się "Gierka" na pierwszym miejscu listy najpopularniejszych tytułów na Netfliksie nie świadczy o jego jakości. Co więcej, nie świadczy też o jego popularności. Przecież platforma robi wszystko, aby nie podawać miarodajnych wyników oglądalności. Teraz informuje nas o liczbie godzin, jaką użytkownicy spędzili przy danej produkcji. Kiedyś wystarczyło włączyć film lub serial na dwie minuty, aby algorytm uznał, że go obejrzeliśmy.

Istnieje tym samym duże prawdopodobieństwo, że użytkownicy platformy bardzo szybko rezygnowali z seansu "Gierka". Klikali w niego jednak na tyle często, że przebił się do listy najpopularniejszych tytułów Netfliksa. Utrzymuje się tam już od dłuższego czasu, ale zaraz może zniknąć. Za chwilę w serwisie pojawią się nowe tytuły, które mają szansę go zdetronizować. Nie ma więc powodów, aby cieszyć się z takiego wymuszonego "sukcesu" filmu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA