REKLAMA

Opłacało się stać w kolejce i cudem uniknąć spoilerów. Widziałam otwarcie finałowego sezonu „Gry o tron” w kinie

„Gra o tron” wróciła z 8. sezonem. Niektórzy szczęśliwcy mogli obejrzeć otwarcie serii w kinach Helios. Aż szkoda, że takie wydarzenia organizowane są tak rzadko. Zwłaszcza, kiedy ma się do czynienia z tak – wybaczcie użycie tego słowa – epickim serialem i doświadczeniem jednocześnie.

gra o tron s08e01 helios
REKLAMA
REKLAMA

Helios nie pierwszy raz zorganizował oglądanie serialu na wielkim ekranie. Już kiedyś przy okazji m.in. premiery jednego z finałowych odcinków „Gry o tron” mogliśmy przenieść się do świata Westeros. I trzeba sobie powiedzieć, że ta podróż w kinie sprawdza się niezwykle dobrze. Przekonałam się o tym wczoraj, kiedy w sali pełnej fanów „Pieśni lodu i ognia” obejrzałam epizod otwierający 8. sezon hitu HBO.

I tym samym – warto dodać – miałam całkiem sporo szczęścia, bo zainteresowanie tym wydarzeniem było ogromne.

Gdybym np. chciała odebrać bilet w Warszawie, gdzie jest tylko jeden Helios, musiałabym do Blue City przyjechać ok. 6:00 rano i koczować przed budynkiem. Z racji tego, że do kina poszłam w województwie śląskim, miałam więcej opcji. Tutaj Heliosów jest kilka w różnych miastach, a więc siły rozkładają się równomiernie, choć największą popularnością cieszą się Katowice. Swój bilet odebrałam 13 kwietnia o 10:30 w mieście obok, po staniu zaledwie 30 minut w kolejce – rezerwacja przez internet nie gwarantowała miejsca w kinie. Przyznacie, że w moim przypadku poniesiona „cena” była niewielka, jak za możliwość obejrzenia otwarcia finałowego sezonu „Gry o tron”.

Jasne, ten odcinek można było już oglądać na HBO GO od rana, ale postanowiłam poczekać do wizyty w kinie. Chyba tylko cudem uniknęłam spoilerów i... było warto. Nie tylko dlatego, że ucieszyła mnie możliwość powrotu do tego pełnego niebezpieczeństw świata, którego bohaterowie fascynują i nierzadko przerażają jednocześnie.

„Gra o tron” jest stworzona do tego, by oglądać ją na wielkim ekranie.

W trakcie seansu wyemitowano ostatni odcinek 7. sezonu serialu i zupełnie nowy, który rozpoczął 8. sezon. Nie będę ukrywać – miałam ciarki, kiedy ponownie, po wielu miesiącach usłyszałam muzykę z czołówki serialu. Poczułam żal, że nie obejrzałam wszystkich serii ponownie, od samego początku. Zrobiło mi się trochę raźniej, kiedy zobaczyłam armię nieskalanych, stojącą w równych rzędach. Dopiero na wielkim ekranie ta – nazwijmy to – militarna odsłona „Gry o tron” nabiera pełni „barw” i prawdziwego rozmachu. To po prostu trzeba choć raz zobaczyć w kinie!

Plenery robią piorunujące wrażenie, wszystko co monumentalne, bezkresne wywołuje mimowolne: Wow! Widać to doskonale w finałowym odcinku 7. sezonu, kiedy umarli atakują Mur, a także w pierwszym odcinku 8. serii, kiedy obserwujemy podróż bohaterów na smokach. Ale nie tylko efekty wizualne mają znaczenie podczas oglądania „Gry o tron” w kinie. Fajnie jest być częścią jakiejś wspólnoty, choćby na tę godzinę czy dwie. Zupełnie inaczej ogląda się dobrze znany wszystkim tytuł i śledzi reakcje reszty publiczności niż podczas wizyty w kinie na nowej produkcji, która właśnie weszła do kin. Porozumienie pomiędzy widzami, nawet jeśli w pewnym sensie nieme, jest dużo większe.

Gra o tron 8 sezon jon snow

Wyszłam z kina zadowolona ze względu na doznania, nieco rozczarowana tym, że seria dopiero nabiera tempa, a także... trochę smutna. A może po prostu dopadła mnie melancholia.

W gruncie rzeczy premiera 8. sezonu „Gry o tron” jest tyleż samo ekscytująca i pozytywna, co zasmucająca – wszak przyjdzie nam rozstać się po wielu latach z serialem, uniwersum, postaciami. Oczywiście, w przygotowaniu jest prequel produkcji, ale – umówmy się – to już nie to samo. Jasne, rozgrywać się będzie w tym samym, choć z racji czasów nieco innym, uniwersum, jednak – co najważniejsze – dostaniemy nowych aktorki i aktorów, którzy od początku będą musieli nas do siebie przekonać. Upłynie trochę czasu, zanim przyzwyczaimy się do ich twarzy, a jeszcze więcej zanim tych nowych bohaterów pokochamy i się z nimi zżyjemy. Po prawdzie, nie wiem, czy spin-offowi uda się osiągnąć to, co „Grze o tron” z jednego prostego powodu – będzie musiał zmierzyć się z fenomenem serialu-matki i będzie do niego, tego już możemy być pewni, porównywany. I ze względu na historię, i ze względu na rozmach.

Chciałabym, żebyśmy częściej mogli dzielić serialowe doświadczenia w kinie.

Ciekawym eksperymentem byłaby możliwość oglądania kolejnych odcinków do tydzień na dużym ekranie, połączona z dyskusją po premierze odcinka. Oczywiście, możemy to samo od samiuśkiego rana robić w sieci, ale jednak takie wspólne bycie tu i teraz, przeżywanie emocji byłoby interesującą odmianą i na pewno kulturalniejszą niż wiele „rozmów” prowadzonych w internecie. Trudno jednak sobie wyobrazić, czy coś takiego zdałoby egzamin, mimo że przecież coraz częściej świat filmu i seriali się ze sobą łączy. Pewnie w końcu wygrałoby lenistwo i możliwość włączenia serialu w każdej chwili na HBO GO, abstrahując od samej wartości wyświetlania odcinków w kinie dla HBO.

Po cichu jednak liczę na to, że będzie jeszcze okazja, by z „Grą o tron” spotkać się w kinie z okazji wielkiego finału. Jeśli tak – i takiej opcji nie przepuszczę, choć i o unikanie spoilerów będzie znacznie trudniej i na pewno stanie w kolejce zdecydowanie się wydłuży.

REKLAMA

„Gra o tron” dostępna jest na HBO GO. Kolejne premierowe odcinki 8. sezonu będą emitowane także w stacji HBO o 3:00 nad ranem w każdy poniedziałek, do 20 maja tego roku włącznie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA