REKLAMA

"Gra o tron": co jest martwe, nie może umrzeć?

Motto rodu Greyjoy - "to, co jest martwe, nie może umrzeć, lecz odradza się twardsze i silniejsze" - które nota bene nieprzypadkowo zostaje wypowiedziane w drugim odcinku szóstego sezonu serialu "Gra o tron", jak ulał pasuje do finałowej sceny.

Gra o tron: co jest martwe, nie może umrzeć?
REKLAMA
REKLAMA

Uwaga, poniższy tekst najeżony jest spoilerami z serialu i książek!

gra o tron melisandre class="wp-image-68871"

Niemal rok musieliśmy - my, widzowie serialu "Gra o tron" - czekać na odpowiedź na pytanie dotyczące dalszych losów Jona Snowa. Przyszłości zasztyletowanego Lorda Dowódcy Nocnej Straży znały wyłącznie osoby obdarzone zdolnością prekognicji, bowiem nawet najbardziej skrupulatni czytelnicy sagi George'a R. R. Martina nie mieli pojęcia, co się wydarzy. W pierwszym odcinku szóstego sezonu widzieliśmy, że bękart Neda Starka nie przeżył zasztyletowania, ale każdy, kto dotarł do tego momentu w serialu wiedział, że to wcale nie oznacza jego definitywnego końca.

I faktycznie, ta postać nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

gra o tron jon class="wp-image-68872"

Pogrążona w depresji po klęsce Stannisa Baratheona Czerwona Kapłanka Melisandre, przekonana, że R'hllor ją opuścił - lub, co gorsza, nigdy naprawdę do niej nie przemawiał ani nie zsyłał jej wizji - ulega namowom Davosa Seawortha i podejmuje próbę wskrzeszenia Jona. Odprawia rytuał, który początkowo nie przynosi żadnego rezultatu. Snow w dalszym ciągu spoczywa martwy na katafalku. Dopiero chwilę później, gdy salę opuścili już wszyscy świadkowie obrzędu, Snow otwiera oczy i wydaje głośne westchnięcie.

A kto umarł, ten...?

gra o tron jon snow class="wp-image-68874"

Na tym kończy się drugi odcinek szóstego sezonu "Gry o tron", nie wiemy więc, jakie będą konsekwencje wskrzeszenia Jona. Melisandre wyjawia w rozmowie z Davosem, że zna kogoś, kto wrócił ze świata żywych, zaznacza jednak, że to nigdy nie powinno się wydarzyć. Tak potężna magia musi mieć poważne następstwa, chociażby w psychice Snowa. Na ten moment trudno jednak przewidzieć jakie. Dotychczas byliśmy świadkami kilku wskrzeszeń. Z zaświatów, jako bezwzględna i zdeterminowana Lady Stoneheart, powróciła zamordowana podczas Krwawych Godów Catelyn Stark, stając na czele Bractwa bez Chorągwi. Skądinąd wiadomo, że wielokrotnie wskrzeszany przez Thoros z Myr był Beric Dondarrion. Wreszcie Gregor Clegane, bardziej znany jako "Góra, która jeździ", po swojej śmierci chodzi zakuty w zbroję jako ser Robert Strong. W każdym z tych przypadków "reanimacja" niosła ze sobą rozmaite konsekwencje.

Odpowiedź, która rodzi kolejne pytania

gra o tron willis class="wp-image-68873"

Poznaliśmy zatem odpowiedź na największe pytanie, jakie zadawali sobie widzowie przez premierą szóstego sezonu "Gry o tron". Jednak, jak zwykle w tym serialu, natychmiast pojawiły się nowe wątpliwości. Jak na wskrzeszenie Snowa zareagują inni - Nocna Straż, Dzicy, jego przyjaciele, wreszcie Melisandre. Czego dowodzi udany rytuał? Jak będzie zachowywał się sam Jon - czy postrada zmysły, stanie się psychopatyczny, czy może odwrotnie: nowe doświadczenie kompletnie go rozbije? Czy jego nowy-stary stan jest permanentny czy jedynie tymczasowy? A co jeśli, raz wracając z królestwa umarłych do świata żywych, na zawsze zamknął sobie wrota do tego pierwszego? Nie wspominając już o innych wątkach, które poruszone są w tym odcinku. Na kolejne odpowiedzi musimy poczekać przynajmniej do przyszłego tygodnia.

"Gra o tron" ekscytująca jak nigdy

REKLAMA
gra o tron bolton class="wp-image-68870"

Od samego początku byłem wielkim entuzjastą zmian, które twórcy serialu dokonywali na literackim pierwowzorze Martina. Znając wszystkie książki z sagi "Pieśni Lodu i Ognia", każda fabularna modyfikacja niosła w sobie zaskoczenie. Teraz produkcja HBO znalazła się na etapie, w którym rozgrywające się wydarzenia nie mają precedensu - ekranizacja wyprzedziła bowiem oryginalny tekst. I pomimo tego, że na dobrą w sprawę szósty sezon "Gry o tron" rozkręca się raczej leniwie, niemal każda scena odsłania nowe, nieznane dotąd fakty. Nawet jeżeli zepsuje mi to nieco radość płynącą z ewentualnej lektury "Wichrów Zimy", to nie żałuję. Autor systematycznie obniżał poziom kolejnych części cyklu i w zasadzie gdyby nie fakt, że ciekaw jestem, jak to się wszystko skończy, być może odpuściłbym sobie czytanie. Serial zaś od sześciu sezonów niezmiennie gwarantuje mi rozrywkę.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA