Dopisał Helios i dopisali fani, którzy przyszli po to, by w skupieniu obejrzeć finał 7. sezonu Gry o tron. Seans w kinie był wyjątkowym doświadczeniem.
Finał siódmego sezonu Gry o tron miałem okazję obejrzeć w kinie, dzięki niecodziennej akcji sieci Helios. Nie było łatwo zdobyć bilety, bo w każdym Heliosie kolejki chętnych liczyły dosłownie po kilkaset osób. Dwuosobowe, darmowe wejściówki mógł dostać każdy, o ile zdążył się zarejestrować, a następnie wstać w sobotni poranek, by odebrać bilety.
Seans był zaplanowany na godzinę 20:00, ale już o 19:30 kino było pełne fanów Gry o tron. Może to próżność, ale Helios odrobinę mnie rozczarował brakiem jakiejkolwiek otoczki. Nie było cosplayów, nie było banerów, nie było rekwizytów ani żadnych innych ciekawostek związanych z serialem. W mailach od kina kilkukrotnie pojawiała się zapowiedź „niespodzianki”, którą okazał się… plakat dodawany do coli i popcornu.
Heliosowi należą się brawa za brak reklam przed seansem.
Dwie sale kinowe zapełniły się po brzegi. Już dawno nie byłem na seansie, na którym tylko pojedyncze miejsca pozostały wolne. To oznacza, że byłem dziś jednym z… prawie 800 widzów Gry o tron. A to tylko jedno kino! Skala akcji w całej Polsce musiała być gigantyczna.
Helios miał niecodzienną możliwość, by zarobić na reklamach. Nikt nie miałby pretensji do kina za spory blok reklamowy, skoro bilety były darmowe. Tymczasem przed seansem pojawiło się zaledwie kilka spotów HBO pokazujących nowe produkcje. Blok autopromocyjny trwał niespełna pięć minut. Brawo!
Na szczęście fani serialu stanęli na wysokości zadania.
Przed seansem obawiałem się, że darmowe bilety przyciągną przypadkowe osoby, które zepsują seans szeleszczeniem opakowań, rozmowami i świecącymi ekranami smartfonów.
Może miałem szczęście, a może było to normą podczas dzisiejszych pokazów, ale kultura widzów była nadzwyczajnie wysoka. Dzięki temu seans pozostawił po sobie bardzo miłe wrażenie.
Dla HBO ogromnym sukcesem jest fakt, że tylko proporcje ekranu zdradzały telewizyjny rodowód produkcji.
Scenę, w której Daenerys przyleciała do Smoczej Jamy, a Drogon ciężko osiadł na ruinach, zapamiętam na długo. Dla takich momentów chodzi się do kina. Smok na wielkim ekranie prezentował się wyjątkowo majestatycznie, ale największe wrażenie i tak robił kinowy dźwięk. Takie audio jest właściwie nieosiągalne w domu.
Odcinek był wyświetlony z polskimi napisami. Jedyną rzeczą, która nie pasowała mi podczas całego seansu były proporcje ekranu, czyli 16:9. Dość mocno rzucało się to w oczy i odbiegało od klasycznego kinowego formatu o bardziej panoramicznych proporcjach.
Dlaczego seriale pokroju Gry o tron nie są wyświetlane w kinie regularnie?!
Gdyby ósmy sezon Gry o tron był wyświetlany w kinach, to z pewnością nie przepuściłbym takiej okazji. Kinowy seans produkcji, którą zwykle oglądamy na telewizorze, polecam każdemu, a zwłaszcza fanom seriali.