Jeśli chcesz obejrzeć jeszcze raz „Grę o tron" przed 8. sezonem, to powinieneś zacząć właśnie dzisiaj
Nie widziałeś nigdy „Gry o tron”, a chciałbyś załapać się na pociąg ekscytacji serialem wraz z nadejściem ostatniego sezonu? Cóż, czasu zostało ci niewiele.
Naprawdę wielkimi krokami zbliża się premiera ostatniego sezonu „Gry o tron”. Polska premiera będzie miała miejsce już 15 kwietnia 2019 roku. To oznacza, że - licząc od dzisiaj - zostało 67 dni do premiery nowej serii. Dotychczasowe 7 sezonów miało w sumie 67 odcinków. A to oznacza, że aby zdążyć do premiery nadrobić - lub obejrzeć jeszcze raz – serial, najwyższy czas zacząć. Jeśli w grę nie wchodzi binge watching, to regularny codzienny seans powinniście zacząć od dzisiaj.
A powodów, aby raz jeszcze obejrzeć wszystkie sezony „Gry o tron” jest co najmniej kilka.
Serial ekscytował od lat, głównie dlatego, że był nieprzewidywalny, krwawy i za nic miał sobie opinie i sympatie fanów. I chociaż od lat śledziliśmy zwaśnione rody walczące o tron, to ta perspektywa czasu, gdy wiemy już z grubsza, co wydarzy się dalej, może pozwolić nam skupić się na innych aspektach. A może nawet dostrzec zupełnie nowe rzeczy?
Sęk jednak w tym, że „Gra o tron” to serial w gruncie rzeczy polityczny. Chyba znacznie ważniejsze od wielkich wojsk, smoków, sprawności w pracy mieczem, mają słowa. Machinacje i budowanie sojuszy, a także umiejętność przewidywania zagrożenia (z tego miejsca pozdrawiam Robba Starka). Można się w tych wszystkich grach politycznych, przewrotach, wojnach dyplomatycznych pogubić i ja zwykle przed premierą kolejnego sezonu przypominam sobie najważniejsze wątki poprzedniego.
Jednak największą zaletą ponownego oglądania serialu jest zobaczenie, jak bardzo zmieniło się Westeros.
Nie chodzi nawet o to, jak żyje się ludziom i jakie flagi wiszą na najwyższych punktach twierdz. Najważniejsze zmiany bowiem zaszły w ludziach. To chyba najprzyjemniejsze, gdy możemy obserwować kolejne kroki lubianych bohaterów, kolejne dramaty, które zmieniają ich nie do poznania. Widać to na przykładzie rodzeństwa Lannisterów. Cała trójka zmienia się na przestrzeni sezonów. Paradoksalnie to właściwie Tyrion pozostał tym samym bohaterem, jedynie zmężniał, poznał swoje przeznaczenie i dorósł trochę.
Ale już Jamie i Cersei to zupełnie inna historia. Zobaczcie tylko, jak ze sprytnej damy blondwłosa bohaterka zmienia się w zgorzkniałą królową. Spójrzcie, jak jej brat z dwulicowego, ale pewnego siebie kawalera przeobraża się kogoś zupełnie innego, jak wszystko na czym mu zależało, powoli, sezon po sezonie traci na wartości.
Te zmiany najbardziej widoczne są na przykładzie młodych bohaterów.
Całe rodzeństwo Starków przechodzi bardzo długą drogę. Jest doświadczane przez los. A przecież, gdy ich poznajemy, są otoczeni opieką, miłością. Nie są wystawiani na całe zło tego świata, chociaż ich ojciec stara się przygotować ich do życia, jak tylko potrafi najlepiej.
Te wszystkie zmiany dzieją się gdzieś mimochodem. Twórcy mieli aż 7 sezonów, aby móc doprowadzić bohaterów do wielkiego finału w ich ostatecznych (często zmiażdżonych przez życie) formach. Dlatego właśnie większość tych zmian działa się niejako mimochodem. Jestem prawie pewien, że gdy tylko odpalicie pierwszy sezon, będziecie zaskoczeni tym, jak bardzo zmienili się bohaterowie.
Ponowne zajrzenie do Westeros nie jest może najrozsądniejsze, jeśli spojrzeć na liczbę seriali, które pojawiają się regularnie w serwisach VOD i telewizjach. Z drugiej strony, tak wiele z nich niewartych jest uwagi, że może niezłym pomysłem będzie zajrzenie do brutalnego, ale sprawdzonego Westeros?