Nowy film Sony wjeżdża do kin. To lepsza ekranizacja gry z PlayStation niż „Uncharted”
Znacie to? Legolas, ojciec Jedenastki i stereotypowy piwniczak wchodzą do garażu… Mniej-więcej tak zaczyna się nowa ekranizacja gry z konsoli PlayStation, a oparte na faktach „Gran Turismo” opowiada o zapalonym graczu, który staje się profesjonalnym kierowcą wyścigowym. Okazało się też niespodziewanie filmem niż oczekiwanie „Uncharted” z Tomem Hollandem.
OCENA
Topowe gry wideo z konsol PlayStation aż się proszą o wysokobudżetowe ekranizacje. Ich fani w ostatnim czasie dostali już zresztą (świetnie oceniane) serialowe „The Last of Us” i (nieco słabsze) filmowe „Uncharted”. Gdzieś na horyzoncie majaczą się też aktorskie wersje „Horizon Zero Dawn” i „Ghost of Tsushima”, na które mocno czekam (a do tego po cichu żywię nadzieję, że takie drugie życie dostanie kiedyś niedocenione „Days Gone”).
Czytaj też: Wsiadłem do bolidu Formuły 1, a nawet nie mam prawa jazdy. Jak mi poszło?
Oczywiście tym, co łączy wyżej wymienione gry, jest narracja zbliżona do tego, do czego przyzwyczaiło nas Hollywood. Sony zdecydowało się jednak nakręcić teraz „Gran Turismo”, czyli film na podstawie… samochodówki! I to w dodatku takiej bez pełnej zwrotów akcji kampanii dla jednego gracza, którą stosunkowo łatwo dałoby się przenieść na srebrny ekran. Nie okazało się to jednak bynajmniej przeszkodą nie do przeskoczenia objechania.
„Gran Turismo” - recenzja filmu
Już na samym początku twórcy, do których zaliczają się scenarzyści Jason Hall i Zach Baylin oraz reżyser Neill Blomkamp, przypominają widzom, że to opowieść oparta na faktach - co może w osobach spoza gamingowej bańki wywołać srogie zdziwienie. Trudno uwierzyć, że taka historia mogła wydarzyć się naprawdę, skoro w centrum fabuły znajduje się Jann Mardenborough: fan gier wideo, który spełnił marzenie i został profesjonalnym kierowcą wyścigowym.
Mardenborough, czyli główny bohater, bazuje na noszącym to samo nazwisko prawdziwym zawodniku. Na samym początku filmu kwalifikuje się do specjalnego programu przygotowanego przez Danny’ego Moore’a (Orlando Bloom z „Władcy Pierścieni”), marketingowca firmy Nissan (dla którego wzorem był Darren Cox, szef tego prawdziwego GT Academy). Za szkolenie Janna odpowiada z kolei stworzony na potrzeby filmu podstarzały i zgorzkniały były kierowca Jack Salter (David Harbour ze „Stranger Things”).
Gdzieś w tle przewijają się też rodzina i ukochana głównego bohatera, ale są oni jedynie tłem. Zabrakło czasu na to, by nadać im głębi - po krótkim wstępie większość filmu spędzamy w końcu podziwiając widowiskowe wyścigi, które okraszone są dodatkowo animacjami przywodzącymi na myśl konsolowe „Gran Turismo”. Mimo to nie obyło się bez zwrotów akcji, których reperkusje oglądamy poza torem, a film nie jest wcale tak przewidywalny, jak mogłoby się wydawać.
Niestety kinowe „Gran Turismo” nie jest pozbawione wad.
Mam wrażenie, że dialogi, a przynajmniej ich część, pisali ludzie, którzy sami nie grali w gry wideo, ale za to aż za bardzo chcieli, by ich teksty wypadły „młodzieżowo” (co przywodzi na myśl słynnego mema „how do you do fellow kids”). Najbardziej w uszy rzucało się powtarzane kilkukrotnie słowo „noob”, a trudno uwierzyć, aby używał go dorosły mechanik samochodowy, który jest sceptycznie nastawiony do tego, by w wyścigach brał udział konsolowy gracz.
Nie obyło się też bez stereotypowego przedstawiania graczy jako przegrywów i piwniczaków, a ojciec Janna, a jakże, nie rozumie jego pasji. Do tego momentami miałem wrażenie, że za wiele do powiedzenia miał dział marketingu, który próbował zrobić z filmu mało finezyjną reklamę (bohaterowie mówili o „Gran Turismo” z nabożną czcią). Podjęto też kontrowersyjną decyzję, by wypadek głównego bohatera, w którym zginął widz, umieścić wcześniej na linii czasowej.
Mimo to nie mogę powiedzieć, że podczas seansu „Gran Turismo” bawiłem się źle, bo było wręcz przeciwnie! Co prawda oczekiwań zbyt dużych nie miałem, ale wyszła z tego naprawdę solidna produkcja, która w segmencie ekranizacji gier wideo, na których największe tuzy Hollywoodu potrafią się wyłożyć, wypadła lepiej od wspomnianego „Uncharted”. Pomimo kilku potknięć powinna trafić zarówno do graczy, jak i do miłośników tych prawdziwych wyścigów samochodowych.
„Gran Turismo” nie jest przy tym pierwszą ekranizacją gry wideo o wyścigach samochodowych, a niemal dekadę temu do kin trafiło „Need for Speed” z Aaronem Paulem. Mimo to nowa produkcja Sony, w której w roli głównej wystąpił Archie Madekwe, wyprzedziła rywala ze stajni Electronic Arts nie o włos, a o kilka okrążeń. A kiedy nowy film na podstawie tej ścigałki będzie można obejrzeć? Światowa premiera została zaplanowana na 10 sierpnia 2023 r.