REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

To może być ulubiony film waszych dzieci. Dorośli jednak będą się nudzić na Grinchu

Grinch to niesłychanie poprawny film. Jest bezbłędny w oferowaniu miłej, bezstresowej rozrywki – całkowicie bezpiecznej dla najmłodszych widzów. Jednak szczerze wątpię, by za rok ktoś o nim jeszcze pamiętał.

30.11.2018
17:27
grinch recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Nowoczesne filmy animowane już od długiego czasu korzystają z hybrydowego podejścia do widza. Starają się być tak realizowane, by dzieci miały w kinie jak najwięcej frajdy, ale też tak, by dorośli się na nich nie nudzili. Jednym się to udaje zazwyczaj świetnie – Pixar jest tu na pewno wzorem do naśladowania. Inni jednak potrafią przedobrzyć z mruganiem oka do dorosłej publiczności.

To na pewno nie czyni ich złymi filmami. Nie jestem jednak pewien, czy niektóre produkcje studia Dreamworks są aby na pewno stosowne dla najmłodszych widzów. Brutalne gagi, kłopotliwe podteksty, niezrozumiały humor – wystarczy przypomnieć sobie późniejsze części Shreka. A nie tylko Dreamworks potrafi przesadzić.

Twórcy Grincha obrali sobie za cel stworzenie filmu absolutnie bezpiecznego.

I bez wątpienia osiągnęli swój cel. Możecie być absolutnie pewni, że żaden fragment filmu nie będzie dla dziecka straszny, niestosowny czy niezrozumiały. Akcja rozwija się powoli – choć na pewno nie ślamazarnie, nie ma tu żadnych dłużyzn. Postacie są jasno zarysowane, są sympatyczne, urocze, są też potencjalnymi wzorcami do naśladowania.

Poza głównym tytułowym bohaterem, rzecz jasna, ale nawet on jest na swój sposób sympatyczny. W klasycznej, przewałkowanej już na dziesiątki sposobów opowieści, Grinch jest paskudnym i okrutnym starcem. W tegorocznej animacji to kolorowy, włochaty twór, który po prostu nie cierpi świąt. Jest więc równie negatywną postacią, co Smerf Maruda czy internetowy Grumpy Cat. Jest absolutnie przeuroczy w swoim marudzeniu na magię świąt.

Zachowawczość to też niestety największy problem Grincha.

grinch recenzja class="wp-image-226988"

Twórcy filmu postawili na kolorową i przemiłą dla oka animację, na sympatyczne postacie i na prostą opowieść, która w zasadzie została wzbogacona tylko o poszczególne gagi czy o napisane specjalnie z myślą o tej kreskówce postacie – takie jak przesympatyczny piesek, będący towarzyszem Grincha.

Gdyby moi rodzice zabrali mnie na taki film, gdy miałem 6 lat – cieszyłbym się bardzo i bawiłbym się świetnie. To kilkadziesiąt minut fajnej baji utrzymanej w wesołej, radosnej atmosferze. Nie ma jednak gdzie szukać w Grinchu jakiejś większej głębi, podwójnego dna, nieoczywistych wniosków czy ciekawie zbudowanego scenariusza. To film dla dzieci i tylko dla nich. Ewentualnie dla dorosłych, którzy taki rodzaj filmu nadal darzą sympatią. Grinch nie będzie kolejnym Królem Lwem, rybką Dory czy Zygzakiem McQueen.

Bo niestety ta zachowawczość doprowadziła do przeciętności.

Jeżeli nie doceniam lotności umysłu i wymagań artystycznych ze strony kilkulatków to przepraszam, nieświadomie – wspominam po prostu filmy, które mnie się podobały gdy miałem kilka lat. Niezmiennie uważam, że zabranie dziecka na Grincha do kina to dobry pomysł: poznają oni klasyczną świąteczną opowieść w atrakcyjnej, kolorowej oprawie. Jestem przekonany, że będą miały radochę.

Dorośli jednak powinni Grincha unikać. Bo ileż razy można szczebiotać ąąąą na widok wesołego, słodkiego pieska na ekranie czy podziwiać ciężką pracę animatorów, jaką włożyli w futerko tytułowego bohatera. Grinch to film, którego treść zapomnimy po kilku tygodniach. Nie wnosi nic do klasycznej wersji tej świątecznej opowieści, jedynie ją wygładza, by była strawniejsza w odbiorze dla najmłodszych.

REKLAMA

Spełnia więc swoją rolę, ale też nie robi nic więcej. To efekt pożądanej przez niektórych rodziców absolutnej poprawności filmu poniekąd skierowanego dla dzieci. Pixar jednak umie tworzyć animacje, do których nawet dorośli po latach chętnie wracają. Grincha drugi raz – jeżeli ten pierwszy będzie w kinie – zechcecie obejrzeć dopiero w telewizji. I to też bardziej po to, by porobić coś wspólnie z potomstwem, niż żeby faktycznie delektować się samym filmem.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA