"Gryf" to niemiecki serial fantasy, będący adaptacją bestsellerowej powieści pod tym samym tytułem. Produkcja podbiła Amazon Prime Video, już na starcie ciesząc się olbrzymim zainteresowaniem subskrybentów. Jak zdążyliśmy się już przekonać, wysoka oglądalność w streamingu nie musi być równoznaczna z wysoką jakością danego tytułu - przeciwnie, popularne filmy czy seriale okazują się rozczarowaniem i są mieszane z błotem zarówno przez krytyków, jak i resztę widzów. Ale to nie jest ten przypadek.
OCENA
Głównym bohaterem "Gryfa" Amazona - serialu Sebastiana Marki bazującego na motywach powieści Wolfganga i Heike Hohlbeinów - jest nastoletni Mark Zimmerman. Chłopak bardzo chciałby móc świętować swoje szesnaste urodziny ze swoją sympatią, Becky, ale nic z tego - plany krzyżuje mu zniknięcie brata, któremu trzeba pośpieszyć na ratunek. Warto dodać, że Thomas został uprowadzony do świata Czarnej Wieży - miejsca rządzonego przez bezlitosną bestię, tytułowego Gryfa. Mark musi zatem zebrać całą swoją odwagę, by wziąć udział w tej niebezpiecznej misji ratunkowej.
Wraz ze swoim kumplem z pracy i prawdziwym znawcą heavy metalu, Memo, chłopak wyrusza w głąb obcego świata. Wcześniej Thomas wyjawił mu mroczną rodzinną tajemnicę i przekazał pewną oprawioną w skórę Kronikę. Tymczasem Becky próbuje dowiedzieć się, czy ten tajemniczy świat istnieje naprawdę. Gdy w końcu poznaje prawdę o Marku, jego rodzinie i Czarnej Wieży, czas chłopca niemal dobiega końca - z każdą kolejną zbliżającą go do odnalezienia brata przygodą zachodzą w nim pewne zmiany, które wkrótce staną się niemożliwe do kontrolowania. A przecież musi przyjąć unikalną i skomplikowaną rodzinną spuściznę, by stanąć do walki - Gryf zagraża bowiem również naszemu światu.
Czytaj także:
Gryf - recenzja serialu Amazon Prime Video
"Gryf" to miks motywów, tropów i klimatów znanych dobrze fanom "Stranger Things", "Supernatural", "The Hellfire Club" czy "Dark". Podkreślę: miks udany, wciągający i satysfakcjonujący. Niemiecka produkcja to obecnie jedna z najciekawszych serialowych propozycji fantasy - pozornie skierowana do młodych dorosłych, ale gwarantująca świetną rozrywkę również starszym odbiorcom (zwłaszcza tym, którzy dorastali w latach 90.). Ton opowieści jest zresztą zaskakująco mroczny, nie tylko na poziomie zręcznie budowanej atmosfery niepokoju i nieuniknionego niebezpieczeństwa, lecz także nastoletnich rozterek, niepokojów czy innych emocjonalnych bolączek.
Główna oś fabularna bywa przewidywalna i zdarza jej się zarzucić boleśnie leniwą kliszą, ale broni się wątkami pobocznymi i paroma zwrotami akcji, które nie przypadną do gustu miłośnikom wesołych przygód i szczęśliwych zakończeń. Już sam motyw podróży między światami wypada zaskakująco dobrze; dodajmy do tego atrakcyjne i klimatyczne zdjęcia, niezłe CGI, bardzo solidną protetykę (mam na myśli m.in. efekty praktyczne przy kreowaniu zamieszkujących świat Czarnej Wieży stworów), fenomenalny soundtrack (muzyka stanowi zresztą istotny komponent fabularny), brak przestojów, dłużyzn i fillerów, solidne aktorstwo i - co chyba najważniejsze - pełnokrwiste, interesujące i wiarygodne postacie, które da się lubić. Nieźle, prawda?
Ale nie jest idealnie. Do uwag dotyczących fabularnego rdzenia dotyczyłbym nierówną oprawę wizualną - w szerokim tych słów znaczeniu. Tak, kilka linijek wcześniej chwaliłem efekty, bo przez większość czasu są naprawdę niezłe lub co najmniej zadowalające - niestety, momentami kuleje niemal wszystko: makijaże, rekwizyty, kostiumy, tła. Niektóre stwory, z założenia przerażające - jak cały ten wymiar - prezentują się wręcz niepoważnie, co strasznie gryzie się z naprawdę udaną kreacją mrocznej atmosfery i samego Gryfa.
Większość relacji między bohaterami wypada naprawdę nieźle, ale wątek uczucia, które łączy Becky i Marka, pozostawia wiele do życzenia. Ich miłość jest ważna dla rozwoju mocy chłopaka, ale samemu związkowi nie poświęcono zbyt wiele czasu - naszkicowany jest powierzchownie, pośpiesznie, a w efekcie pozbawiony jakiejkolwiek głębi. Nie ma wartości emocjonalnej dla widza. Przy okazji serial pozostawia też kilka pytań bez odpowiedzi, ale te mogą nadejść później - zresztą, wolę już czegoś nie rozumieć czy spróbować się domyślić, niż męczyć się nienaturalną, wybijającą z immersji dialogową ekspozycją. Ukłony dla twórców, że jej nam oszczędzili - w kinie fantasy to, niestety, rzadkość.
To naprawdę dobry wstęp - czekam na 2. sezon, który, miejmy nadzieję, pozwoli tej opowieści i jej bohaterom rozwinąć skrzydła.