Przestańcie kręcić bekę z grzybiarzy. Ta moda bywa irytująca, ale grzybobranie mamy we krwi
Trwa ten wyjątkowy czas w roku, kiedy Polacy - starzy i młodzi, anonimowi i popularni - tłumnie wyruszają do lasów w poszukiwaniu grzybów. Dla jednych to prawdziwa pasja, dla innych - zajęcie rekreacyjne. Jeszcze inni znaleźli w tym sposób na zarobek. Choć śmieszki z grzybiarzy są obecnie bardzo popularne, w pewnym sensie grzybobranie mamy we krwi - co więcej, to bardzo pożyteczne zajęcie.

Wielu Polaków drwi z grzybobrania: "przecież to najnudniejsze zajęcie świata", "zabawa dla starych - nomen omen - grzybów" i tak dalej. To, rzecz jasna, zupełnie naturalne, że osoby poszukujące innego rodzaju rozrywki i bodźców nie potrafią pojąć, jakim cudem rok w rok całe masy naszych rodaków potrafią spędzić w lasach długie godziny w poszukiwaniu czegoś, co bez problemu można kupić w markecie.
Ot, różnice zainteresowań i potrzeb, a ja nie zamierzam włączać się do tej dyskusji po to, by kogoś bronić lub atakować. Nie będę też udawał, że grzybobranie to najfajniejsze i najciekawsze zajęcie pod słońcem, bo przecież nie sposób tego typu konstatacji wziąć na poważnie. Sam na grzybach nie byłem od lat, choć kiedyś zdarzało mi się całkiem często - ot, sympatyczny sposób spędzania wolnego czasu, którego wartość w moim odczuciu polegała na tym, że wymagała wędrówki przez las. A lasy to miejsca, które kocham całym sercem.
Warto jednak choć na chwilę pochylić się nad tym zjawiskiem, dowiedzieć się czegoś o jego historii i tradycji oraz spróbować zrozumieć, dlaczego dla wielu z nas jest czymś wartościowym i wciąż utrzymuje się w modzie. Bo to całkiem ciekawa sprawa.
Grzybobranie: powracająca moda?
W krajach północnosłowiańskich zbieranie grzybów w celach spożywczych to zjawisko masowe. Grzybobrania, jak wiemy, odbywają się w okresie od późnego lata do późnej jesieni, kiedy to w polskim klimacie dojrzewa większość gatunków grzybów jadalnych. Ich szybki wzrost wymaga bowiem utrzymującego się przez kilka dni wilgotnego podłoża.
Mówi się, że moda na grzybiarstwo co jakiś czas powraca, ale wydaje mi się, że w gruncie rzeczy nigdy nie przeminęła. Dla wielu osób to hobby czy wręcz pasja - połączenie nostalgii (wspomnienia z wypraw do lasu z opiekunami), rekreacji (zdrowy spacer na świeżym powietrzu - pamiętajmy, że przechodząc z punktu A do punktu B na nogach spalamy więcej kalorii, niż pokonując taką samą trasę na rowerze) oraz sposobu na mentalny wypoczynek w sprzyjającej mu ciszy. Nie wspominając o opcji uzbrojenia się w darmowy zapas żywności, na bazie której można przyrządzić wiele smakowitych potraw. Grzyby to składniki wielu diet - charakteryzują się przecież niską kalorycznością, solidną ilością białka i niskim indeksem glikemicznym. Dostarczają też minerałów i witamin.
Ci, którzy zbierają grzyby dla siebie, nie zaś dla zarobku (w tym wypadku motywacje są oczywiste), mają zatem wiele powodów, by poświęcać temu zajęciu całe godziny. Co ciekawe, w sieci nietrudno znaleźć wypowiedzi czy blogi grzybiarzy, którzy za grzybami wcale nie przepadają, ale po prostu lubię tę "grę". Wybierają się w miejsca popularne wśród innych poszukiwaczy - wszystko po to, by ich przechytrzyć, przebić spostrzegawczością, wyprzedzić, wygrać i ogołocić okolicę z, dajmy na to, prawdziwków. Niektórzy grzybiarze to prawdziwi profesjonaliści - doskonale znają las, rozpoznają całą paletę gatunków grzybów, poruszają się bezszelestnie, z bez trudu potrafią wytropić miejsca, w których obrodziło.

Choć niektórzy twierdzą, że zbieranie grzybów to zajęcie dla osób samotnych, nudnych, bezrobotnych lub sędziwych (lub po prostu po trzydziestce), w lasach można spotkać dosłownie każdy typ człowieka. Zresztą, fotkami z poszukiwań i zbiorów chwali się przecież wiele gwiazd. Grzybobranie cenią sobie m.in. Julia Wieniawa, Joanna Jabłczyńska, Katarzyna Tusk, Agnieszka Dygant, Małgorzata Foremniak, Natalia Szroeder, Małgorzata Rozenek-Majdan, Magda Gessler, Rafał Brzozowski, Sławomir, Filip Chajzer, Anna Głogowska, Marcelina Zawadzka i wiele innych popularnych nazwisk. Jak widać - mówimy o zabawie łączącej osoby z różnych pokoleń i środowisk, o przekonaniach nie wspominając.
Co roku zainteresowanie tematem rośnie w tym samym momencie. W drugiej połowie sierpnia hasło "grzyby" zaczyna cieszyć się coraz większą popularnością - i tak przez dwa miesiące. Na początku października 2022 roku związanych z grzybami tematów szukano już niemal tak często, jak przed pandemią - czyli w 2019. Poprzednie dwa lata były w tej kwestii nieco skromniejsze. Zapytania związane z grzybami często trafiają do rankingu najczęściej wyszukiwanych fraz w danym roku. W tym aspekcie rekordzistą był jednak 2017, kiedy to w TOP 5 zapytań rozpoczynających się słowem "jak" aż trzy były związane z leśną przekąską.
Grzyby podbijają social media, bo Polacy uwielbiają chwalić się zbiorami. Na Instagramie liczba "grzybowych" hashtagow sumarycznie zbliża się do połowy miliona. Twitter tonie w zdjęciach zbiorów. Facebook? Chyba nie muszę pisać, co się tam dzieje - specjalne poświęcone grzybiarzom grupy (Grzybiarze PL, Gdzie na grzyby, Grzyby moja pasja) zrzeszają setki tysięcy polskich internautów.
Każdy może poczuć ten zew - grzybobranie ma przecież długą historię, ba, dla niektórych było i jest czynnością niemal rytualną.
Historia polskiego zbieractwa grzybów
Grzyby odgrywały znaczącą rolę w naszej codzienności - choćby na wsiach wykorzystywano je nie tylko w kuchni, lecz także w lecznictwie ludowym. Wiązano je też ze światem metafizycznym - przypisywano im energię sił nieczystych, utożsamiano z magią czy zaświatami. Rosną wszakże w lesie, czyli miejscu tajemniczym i niebezpiecznym - stąd wiele nazw pokroju "kozie różki", "grzyb czortowy" czy "szatan". Nieprzypadkowo też spożywa się je w Wigilię Bożego Narodzenia - wiąże się to między innymi z dawną wiarą w to, że wówczas odwiedzają nas duchy przodków.
Zbieractwu tych dziwnych organizmów cudzożywnych towarzyszyła cała kultura - nożyk należało trzymać w ukryciu (by nie "przestraszyć" swoich zbiorów), za pomocą ostrza ścinać każdy, nawet najmniejszy okaz. Wierzono, że zniszczenie tych trujących może przekazać ich jad na te jadalne. Do lasu wybierano się w pojedynkę, by zachować ciszę i nie "spłoszyć" grzybów. Zbieranie rozpoczynało się po święcie Piotra i Pawła, czyli 29 czerwca.

Historię powstania grzybów obleczono w mity i legendy, z których większość wiąże się z Chrystusem i św. Piotrem. Dwaj strudzeni wędrowcy pewnego razu mieli otrzymać pewien podpłomyk od napotkanej gospodyni. W lesie św. Piotr ułamał sobie kawałek i zaczął go żuć, sądząc, że Jezus nic nie widzi. Ten po chwili powiedział mu: "Zgrzeszyłeś - myślałeś, że nie wiem wszystkiego". Skruszony Piotr wypluł kęs placka i zaczął błagać mistrza o przebaczenie. Ten, rzecz jasna, wybaczył mu chwilę zwątpienia, a wypluty kawałek chleba - by się nie zmarnował - zmienił właśnie w grzyby. Związek chleba i grzybów jest zresztą w ludowej historii bardzo silny - oba były pożywieniem biedoty, ratującym życie w czasie głodu. Dlatego też nazywało się je "leśnym mięsem".
W kuchni staropolskiej grzyby królowały obok leśnych owoców czy dziczyzny. Lasy w Polsce były naprawdę ogromne i to właśnie z nich pochodziła większość pożywienia. To ważny element historii i tradycji. Nic zatem dziwnego, że grzybobranie - jak wspominałem - mamy we krwi.