REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Chłopak z gitarą, który kradnie serca. "Hearts That Strain" - recenzja Spider's Web

Jeśli jeszcze nie znacie Jake'a Bugga, to wiedzcie, że macie sporo do nadrobienia. Ten Brytyjczyk, urodzony zaledwie 23 lata temu, ma na swoim koncie już cztery świetne płyty. Ostatnią, "Hearts That Strain", wydał parę dni temu.

05.09.2017
10:15
hearts that strain recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Nowy album Jake'a Bugga jest najbardziej melancholijny z jego dotychczasowych dokonań. Trochę brakuje mi w nim tej werwy, charakterystycznej dla młodego i zbuntowanego artysty, którego Noel Gallagher, nazwał przyszłością muzyki. Rzeczywiście, na tle gwiazdek muzyki rozrywkowej Jake Bugg to fenomen. Już pierwsza płyta, która swoją premierę miała pięć lat temu na osiemnastkę Bugga, była objawieniem. Oto zwykły chłopak z gitarą, wyglądający i brzmiący tak, jakby wyrwał się rodem z lat 60., potrafił połączyć stare brzmienia z nowoczesnością. Jego muzyka jest jednocześnie prosta i wyjątkowa. Bezpretensjonalna, żywa, charakterystyczna.

I w "Hearts That Strain" również takiego Bugga dostajemy, ale jest trochę inaczej. Bardziej sentymentalnie niż rockowo i z przytupem.

Słuchając nowego albumu młodego artysty, trudno nie mieć wrażenia, że ponownie przenosimy się w czasie do lat 60. i 70. W jego utworach pobrzmiewa echo The Beatles, Jefferson Airplane, Bee Geesów i Simona & Garfunkela. Już od pierwszych taktów How Soon The Dawn, jednego z najlepszych numerów na płycie, nie mogłam przestać w głowie nucić How Deep Is Your Love. Znowu In The Event Of My Demise jest tak mocno beatlesowskie, że aż naszła mnie ochota na nowo odpalić kawałki tych rockandrollowców.

Ciepło wywołuje też, nieco przewrotnie, Southern Rain, a balladą Waiting, którą Bugg nagrał wraz z Noah Cyrus, siostrą Miley, jestem po prostu zachwycona. Bugg i Cyrus idealnie ze sobą brzmią. To jeden z moich ulubionych kawałków na tej płycie.

Hearts That Strain na początku niespecjalnie przypadł mi go gustu, ale po kilku odsłuchach całego albumu, nie umiem sobie tego krążka wyobrazić bez wspomnianego utworu. Nieco "starego" Bugga dostajemy chwilę później w Burn Alone. To najbardziej skoczny utwór na "Hearts That Strain".

Końcówka "Heart That Strain" wypada nieco słabiej. Zdecydowanie pierwsza siódemka to najmocniejsza część płyty. Być może do reszty muszę się przekonać, a być może chciałabym w tych ostatnich utworach usłyszeć nieco więcej mocniejszego brzmienia. Bo jeśli fani Bugga wysuną jakieś zarzuty, to podejrzewam, że będzie to właśnie spowodowane brakiem pazura.

jake bugg nowa płyta class="wp-image-93438"

"Hearts That Strain" to album do słuchania, idealny na końcówkę lata. Na noc, którą rozświetli ognisko, albo wasza druga połówka. Jest w nim pewna intymność, zmysłowość, tęsknota. Młodość.

REKLAMA

Choć płyta nie zbiera najlepszych recenzji i Jake'owi Buggowi zarzuca się ciągłe proste śpiewanie o miłości, ja to po prostu kupuję (hej, ten chłopak ma dopiero 23 lata!) To jego urok i styl. Który jest nie do podrobienia. Bo nawet jeśli Bugg garściami czerpie z przeszłości (a jakiś artysta tego w gruncie rzeczy nie robi?) to czyni to umiejętnie, wyjątkowo, z charakterem. Nie sposób pomylić jego twórczości z żadną inną, jeśli choć raz usłyszało się jego głos i śpiew.

Zdecydowanie warto posłuchać. I wrócić. Tak jak do jego poprzednich płyt.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA