Jacek Dukaj napisał nową powieść. „Imperium Chmur” ma być jak japońskie haiku z bohaterami „Lalki” Prusa
Jacek Dukaj cieszy się opinią jednego z najbardziej wpływowych polskich pisarzy science fiction. Jego najnowsza książka zatytułowana „Imperium Chmur” łączy w sobie elementy historii alternatywnej, literackiej kontynuacji i japońskiej estetyki. Czy ten misz-masz kończy się sukcesem?
OCENA
Nie sposób w ogóle zacząć rozmowy na temat nowej powieści Jacka Dukaja bez poruszenia kwestii jego fascynacji japońską kulturą i historią języka. „Imperium Chmur” nie oznacza bowiem tylko chęci nawiązania do tamtejszych tradycji, a raczej jest próbą napisania stricte japońskiej powieści przez Polaka. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że z tego powodu w Stanach Zjednoczonych „Imperium Chmur” wywołałoby olbrzymie poruszenie i dyskusje na temat kulturowego zawłaszczenia (do czego na pewno przyczyniłoby się poparcie wyrażone przez pisarza w sprawie homofobicznego opowiadania „Dalian, będziesz poćwiartowany”).
Osobiście byłbym jednak niezwykle ostrożny z szafowaniem tego typu określeniami. W USA debata na ten temat czasem ociera się o absurd, bo przecież zawłaszczenie cudzego dorobku (w celu sparodiowania lub przejęcia bez uznania oryginalnego autorstwa) wiąże się z negatywnym stosunkiem do konkretnych grup etnicznych czy narodowościowych. A w nowej powieści Dukaja łatwo wyczuć olbrzymi szacunek i fascynację kulturą japońską. Znajdziemy tu też zapożyczenia z dorobku innych państw, co jest zgodne z rzeczywistym obrazem globalizacji, która wymieszała różnorodne osiągnięcia i pozbawiła narody zamkniętej, homogenicznej kultury. Temat takich właśnie przemian pojawia się zresztą w „Imperium Chmur”.
Punkt wyjścia nowej książki Jacka Dukaja stanowi „Lalka” Bolesława Prusa, a dokładniej mówiąc jej otwarte zakończenie.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że nowa mikropowieść autora „Lodu” nie jest utworem całkowicie nowym. Pierwotnie ukazała się w zbiorze opowiadań „Inne światy” inspirowanym twórczością malarską Jakuba Różalskiego i wydanym w 2018 roku. Wielu odbiorców tamtego dzieła było natomiast zdania, że „Imperium Chmur” nie do końca tam pasowały i wyrastały tak poziomem, jak i dbałością przygotowania ponad teksty innych autorów. Pisarz został za nie również wyróżniony Nagrodą Literacką im. Jerzego Żuławskiego. Wydawnictwo Literackie najwyraźniej zgodziło się z takimi ocenami i postanowiło wydać dzieło Dukaja jako osobną książkę.
Główną bohaterką „Imperium Chmur” jest japońska dziewczyna Kiyoko urodzona na początku epoki Meiji rozpoczynającej głębokie przemiany w życiu Japończyków i otwierającej ich cywilizację na wpływy zachodnie. Jacek Dukaj nie byłby jednak autorem fantastyki, gdyby nie wzmocnił tej historii elementami niemalże steampunkowymi, a zapożyczonymi właśnie od „Lalki”. Na początku powieści Stanisław Wokulski, emisariusz Kraju, Którego Nie Ma składa propozycję cesarzowi Mutsuhito i jego poplecznikom. W zamian za poparcie sprawy polskiej i rychłą wojnę z Rosją powierzy im niezwykły sekret doktora Geista – metal lżejszy od powietrza. W ukrytych stoczniach na Hokkaido pod kuratelą Juliana Ochodzkiego rozpoczyna się budowa podniebnych maszyn, które mają dać Japonii cywilizacyjną przewagę nad resztą świata.
Elementy historiozoficzne i literackie ślady zarysowane w „Imperium Chmur” mają olbrzymi potencjał, ale są traktowane przez Dukaja mocno po macoszemu.
Nadrzędnym celem tego dzieła jest bowiem stworzenie haiku prozą. W opublikowanym na końcu książki posłowiu o rodzeniu się znaczeń Jacek Dukaj wprost nazywa taki eksperyment „szlachetną formą literackiego seppuku” i trudno się z taką oceną nie zgodzić. Mimo to pisarz odważnie próbuje połączyć ze sobą sprzeczności: skrótowość haiku z rozwlekłością powieści oraz niedopowiedzenie i uczuciowość japońskiego języka z dosłownością Zachodu.
Uzewnętrznieniem tych zmagań jest właśnie historia Kiyoko, bohaterki jednocześnie skazanej na samotność i pragnącej samotności. Dukaj stara się pokazać prozę jej życia za pomocą urwanych zdarzeń, niejasnych symboli i ascetyzmu uczuć. Odwrotnością przyciągającą Kiyoko są dwaj synowie Ochockiego, którzy w imię honoru, ojczyzny, miłości i nienawiści decydują się na wielkie gesty, zmierzając wprost do samozagłady.
Jacek Dukaj wtłacza w oryginalne postaci dużo życia, ale kontynuuje historię bohaterów „Lalki” jakby od niechcenia.
Dobrze obrazuje to Stanisław Wokulski pojawiający się na samym marginesie „Imperium Chmur”, zupełnie nieprzypominający siebie z powieści Prusa i sztucznie ulepiony przez Dukaja do akurat pasującej mu roli. Trochę po to, żeby udowodnić takie a nie inne nastawienie twórcy do roli jednostki w historii.
W ogólnym rozrachunku nijako wychodzą też elementy historii alternatywnej opartej na wynalezieniu latających maszyn opartych na metalu lżejszym od powietrza. Autor nie wychodzi poza absolutne minimum w opisie zmienionej pod wpływem tego odkrycia rzeczywistości politycznej i cywilizacyjnej. Koniec końców wszystko kończy się tutaj po myśli Japończyków, tak jakby technologia Geista nie miała oczywistych wad, a ludzkość nie była o krok od wynalezienia lotnictwa opartego na zasadach aerodynamiki.
„Imperium Chmur” to powieść specyficzna, która będzie mieć równie wielu zwolenników co przeciwników.
Pierwsi dostrzegą w niej niezwykły kunszt, inteligentną problematykę i grupę młodych bohaterów, z którymi łatwo się utożsamić, choć żyli przed ponad stu laty. Drudzy z przekąsem dodadzą jednak, że „Imperium Chmur” momentami bywa przesadnie zakochane we własnej wzniosłości i inteligencji. A nawet najbardziej szlachetny eksperyment skazany na porażkę finalnie jest właśnie tym – porażką.
Wydaje mi się jednak, że warto zmierzyć się z nowym-starym dziełem Jacka Dukaja. Nie mam wątpliwości, że wielu czytelników odbije się od zastosowanej przez twórcę formy, a treść nie zadowoli ich potrzeb w pełni. Z pewnością będzie jednak wiele osób, które urzecze poetyckość prozy wzorowanej na haiku i dodatkowo wspomaganej ślicznymi ilustracjami Aleksandry Ukleji. Jacek Dukaj nie poszedł na skróty i nie poświęcił swojej wizji na ołtarzu większej otwartości na różne czytelnicze gusta. W dzisiejszych czasach warto pochwalić taką postawę, nawet jeśli na końcu oznacza ona książkę, od której odchodzi się z bardzo mieszanymi uczuciami.