Joker kontra „Joker". Jared Leto próbował przeszkodzić w powstaniu filmu Todda Phillipsa
„Joker” Todda Phillipsa od kilku tygodni budzi wiele dyskusji wśród widzów i krytyków. Film bije rekordy popularności, wymieniany jest jako pretendent do Oscara i znajduje się na dobrej drodze, żeby stać się najlepiej zarabiającym filmem dla dorosłych (z kategorią R) w historii. Teraz dowiadujemy się natomiast, że obraz mógł w ogóle nie powstać, gdyby jeden z aktorów, który wcześniej wcielał się w tę postać, dostał to, czego chciał.
Mowa o Jaredzie Leto, który wcielał się w Jokera w filmie „Legion samobójców” Davida Ayera. Ostatnie informacje, przytaczane przez amerykańską prasę zdradzają, że lider zespołu rockowego Thirty Seconds to Mars, gdy dowiedział się o planach solowego filmu z udziałem Joaquina Phoenixa, próbował z pomocą swoich agentów zablokować powstanie dzieła.
Leto skontaktował się ze swoim agentem Irvingiem Azoffem, któremu miał nakazać rozwiązanie sprawy ze studiem, udając się bezpośrednio do firmy-matki Warner Bros. (nie sprecyzowano jednak czy chodzi o AT&T czy Time Warner).
Jak podaje The Hollywood Reporter aktor czuł się bowiem „wyobcowany i zasmucony” informacją o tym, że film solowy o Jokerze ruszył bez niego.
Sytuacja miała wynikać z tego, że studio Warner Bros obiecało aktorowi udział w solowym filmie, poświęconym jego bohaterowi, gdy angażowano go do „Suicide Squad”. Taki obrót spraw nie jest szczególnie zaskakujący. Aktorzy, którzy podpisują kontrakty na udział w wielkich franczyzach zwykle zgadzają się na występ w całej serii filmów. Sęk tkwi w tym, że często są to jedynie potencjalne dzieła, które z różnych powodów mogą potem nie dojść do skutku.
Warto zwrócić uwagę, że podobna sprawa miała miejsce z Benem Affleckiem i jego rolą w dwóch filmach Zacka Snydera. Affleck miał zostać skuszony do roli Batmana wizją możliwości wyreżyserowania jednego z obrazów cyklu. Teraz już wiemy, że „The Batman” wprawdzie powstanie, ale pod okiem Matta Reevesa i z udziałem Roberta Pattinsona w roli Mrocznego Rycerza.
Ciekawym jest, że w obu wypadkach widać wpływ krytyków oraz reakcji widzów na wspomniane dzieła. Mimo że oba całkiem nieźle poradziły sobie w box-officie, przytłoczyła je w ogromnej mierze dość przeciętna (oględnie mówiąc) reakcja ze strony oceniających. W wyniku tych ocen studio zdecydowało się zatem spróbować innego podejścia do tematu.
Wiemy też, że próby Jareda Leto spaliły na panewce. „Joker” nie tylko powstał bez jego udziału, ale jeszcze zyskał ogromną przychylność odbiorców i krytyków, wygrywając nawet festiwal filmowy w Wenecji. Co więcej - wygląda na to, że jego kariera jako Jokera jest skończona. Wszystkie zapowiedzi nadchodzących filmów DC, czyli „Ptaki Nocy” oraz „Legion samobójców 2” nawet w najmniejszym stopniu nie uwzględniają Leto jako swojej gwiazdy. Jest to o tyle zaskakujące, że przecież „Birds of Prey” opowiadać będzie o Harley Quinn, dziewczynie zbrodniarza, więc mogło to być idealne miejsce dla aktora. Jednak jedyna wzmianka o Jokerze w zwiastunie produkcji to zdanie: „Joker i ja się rozstaliśmy”.
Częścią problemu może stanowić samo zachowanie aktora.
Jak podaje The Hollywood Reporter, od momentu gdy Leto rzekomo nakazał swojemu agentowi rozprawić się z Warnerem, aktor nie współpracuje już z tą agencją aktorską. Przeniósł się do WME. W tym samym artykule dziennikarze przypominają, że dziwne zachowania aktora, który przygotowując się do roli zaskakiwał swoich kolegów z planu dziwnymi i niestosownymi prezentami - pokroju martwej świni czy żywego szczura - nie przypadły go gustu włodarzom studia.
Nie bez znaczenia pewnie jest też fakt, że aktor nie krył niezadowolenia, gdy podczas trasy promującej „Legion samobójców” dowiedział się, ile czasu na ekranie poświęcono jego postaci. Z drugiej strony cała sytuacja nie świadczy dobrze o samym ego aktora. Wiemy w końcu, jak mało czasu na ekranie rzeczywiście widać Hannibala Lectera w „Milczeniu owiec”, a jednak rola Anthony'ego Hopkinsa przeszła do historii.